Polak może przejść do historii i pobić wielkie legendy

Instagram / zmarzlik95 / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
Instagram / zmarzlik95 / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

- Mam w głowie plany i marzenia, ale nie mówię o nich głośno. Ja nic już nie muszę, a tylko wszystko mogę - powtarza Bartosz Zmarzlik, który może zostać pierwszym żużlowcem w erze Grand Prix z trzema tytułami mistrza świata z rzędu.

Sukcesy największych z wielkich tej dyscypliny sportu są zagrożone przez fenomenalnego Polaka, który w wieku 26 lat może mieć na koncie trzy tytuły indywidualnego mistrza świata. Bartosz Zmarzlik w sobotę może wyrównać rekord legendarnego Ivana Maugera, który w latach 1968-70 trzy razy z rzędu zdobywał tytuł najlepszego żużlowca świata.

- To były jednak zupełnie inne czasy, kompletnie inna epoka, inne warunki. O medalach decydowały jednodniowe finały IMŚ. Mauger też miał się z kim ścigać. Naciskali choćby Barry Briggs, Ole Olsen czy Polacy: Edward Jancarz, Antoni Woryna i Paweł Waloszek. Wielkich mistrzów w tamtych czasach było wielu - wspomina Bogusław Nowak, pierwszy trener Bartosza Zmarzlika.

W pogoni za Maugerem i Rickardssonem

Nowozelandczyk ma na koncie sześć tytułów indywidualnego mistrza świata. Jego rekord wyrównał Tony Rickardsson. Szwed złoto IMŚ zdobywał raz w finale jednodniowym w 1994 roku, a później pięciokrotnie w cyklu Grand Prix. Nawet tak wielka postać speedwaya jak Rickardsson nie potrafiła ustrzelić hat-tricka. Jego serię triumfów od 1998 do 2002 roku przerwał w sezonie 2000 Mark Loram. Legendarny Szwed ostatnie złoto wywalczył w 2005 roku. Zmarzlik miał wtedy zaledwie 10 lat i ścigał się na miniżużlu pod okiem Bogusława Nowaka.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Lewicki, Kubera i Majewski gośćmi Musiała!

- Na pewno Bartka stać na to, by trzeci raz z rzędu zostać indywidualnym mistrzem świata. Wszyscy jego kibice na to liczą, ale to nie jest jakaś specjalna presja wywierana na Zmarzlika. Jego wielkość i szansa polega właśnie na tym, że nie ma ciśnienia na kolejne sukcesy. On sam powtarza, że nic nie musi, a wszystko może. W tym roku zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Polski, którego brakowało mu w kolekcji, a który to powinien już dawno mieć. Poradził sobie z presją i wygrał. Wierzę, że podobnie będzie z tytułem mistrza świata - dodaje gorzowianin.

Pokora i praca

Tai Woffinden, trzykrotny indywidualny mistrz świata z lat 2013, 2015 i 2018, kilka lat temu zapowiedział buńczucznie na łamach "Speedway Star", że nie ma specjalnie z kim przegrać w Grand Prix. Od tego czasu Brytyjczyk, co prawda trapiony czasami kontuzjami, jest w cieniu Zmarzlika i nie potrafi wrócić na żużlowy szczyt.

Możemy być pewni, że z ust Bartosza Zmarzlika nigdy takie słowa nie padną. Polak to przykład tytanicznej pracy i wielkiej pokory. W 2019 roku, gdy sięgał po pierwszy tytuł IMŚ, naciskał go do końca Leon Madsen. Przed rokiem szyki pokrzyżować próbował mu wspomniany Woffinden. Obecnie punkt przed Polakiem w klasyfikacji przejściowej cyklu SGP jest fenomenalny w tym roku Rosjanin, Artiom Łaguta.

Obaj dominatorzy sezonu 2021 mają na koncie po cztery wygrane turnieje Grand Prix. Zmarzlik, nie oglądając się na rywala, tytuł zapewni sobie zwyciężając obie rundy na Motoarenie. - Może być taka sytuacja, że Bartek będzie musiał wygrać zarówno w piątek, jak i w sobotę w Toruniu, żeby obronić tytuł. Biorę pod uwagę scenariusz, że ostatni finałowy wyścig sezonu będzie decydował o złotym medalu. Na to jesteśmy przygotowani, ale wierzymy, że Bartek sobie poradzi. Musimy taką wiarę mieć - podkreśla Nowak.

Bawi się żużlem

Jazda na motocyklu to całe życie Bartosza Zmarzlika. 26-latek został w tym roku po raz pierwszy ojcem. Pojawienie się na świecie synka Antosia uskrzydliło jeszcze bardziej utytułowanego już przecież sportowca do kolejnych sukcesów.

- On ma taki sposób bycia, że na luzie podchodzi do tego sportu. Kocha to, co robi. Bawi się żużlem. Bartek jest bardzo pozytywną postacią, niezwykle pogodnym człowiekiem. Bardzo liczymy na to, że w Toruniu, gdzie dobrze się czuje, jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego ze sprzętem, będziemy świętować jego trzecie złoto z rzędu - wierzy pierwszy trener Zmarzlika.

Tak fascynującej rywalizacji dwóch żużlowców o tytuł indywidualnego mistrza świata nie było od lat. To pokłosie nie tylko fantastycznej dyspozycji Bartosza Zmarzlika i Artioma Łaguty, ale także systemu punktacji. Nie liczy się od dwóch sezonów zbieranie punktów w każdym wyścigu, a de facto rywalizacja w wielkim finale. Tam przyznaje się najwięcej punktów. Aż osiem z dziewięciu rund SGP w tym sezonie padło łupem dwóch dominatorów: Zmarzlika i Łaguty. Raz - na inaugurację cyklu w Pradze - wygrał Maciej Janowski.

Bogusław Nowak nie jest pierwszym, który narzeka na system punktacji w Grand Prix. - Jedziesz dobrze całą rundę zasadniczą, a najważniejszym wyścigiem jest półfinał. Przegrywasz w nim i odpadasz z mniejszą liczbą punktów niż uzbierałeś czasami na torze. Teraz celem jest bycie w finale. W pierwszych wyścigach można coś próbować, dopasowywać się, a generalnie chodzi o to, by znaleźć się w półfinałach i z nich awansować do finału - podkreśla nasz rozmówca.

Zapowiada się pasjonujący początek października w Toruniu. Dwie rundy rozstrzygną o tym, który z żużlowców - Bartosz Zmarzlik czy Artiom Łaguta przejdą do historii. Polak, jeśli wygra trzeci raz z rzędu tytuł IMŚ czy Łaguta, który może zostać pierwszym w dziejach rosyjskim indywidualnym mistrzem świata na żużlu.

Początek zarówno piątkowej jak i sobotniej Grand Prix w Toruniu o godzinie 19:00. Relacja tekstowa live na WP SportoweFakty.

Zobacz także:
Kibice ruszyli z pomocą byłemu mistrzowi
Co dalej z Grand Prix w Gorzowie?

Źródło artykułu: