Sześć punktów w czterech startach, to dorobek Mateusza Tondera w rewanżowym starciu finałowym 2. Ligi Żużlowej. Zawodnik po spotkaniu OK Bedmet Kolejarza Opole z Trans MF Landshut Devils przechadzał się po parku maszyn ze skwaszoną miną.
- Fajnie, że udało nam się ten mecz wygrać, ale co z tego, jak nie udało się awansować. Jest niedosyt i to bardzo duży - powiedział Tonder w rozmowie z WP SportoweFakty.
Przy nazwisku Tondera zapisano w niedzielę każdą możliwą zdobycz - trójkę, dwójkę, jedynkę i zero. Drużynowo dwa biegi kończył ze zwycięstwem 4:2 i dwa remisowo. To jednak nie pomogło zrealizować celu dla opolskiej ekipy. - No cóż, zaważyły na tym nasze błędy, moje, ale i chłopaków. Musimy powalczyć o awans za rok - dodaje.
Czy stwierdzenie "zawalczymy" może oznaczać, że Tonder wiąże swoją przyszłość właśnie z Kolejarzem? - Będziemy dopiero myśleć i rozmawiać. Nic nie wiem na ten moment - kontynuuje.
Żużlowiec pytany, jak ocenia ten sezon w swoim wykonaniu, odpowiada: - Ciężko powiedzieć. Z Falubazem spadliśmy z ligi, zaś z Kolejarzem nie awansowaliśmy...
Wychowanka zielonogórskiego Falubazu zapytaliśmy również o bardzo dobre wyniki, które notował w pierwszej części sezonu. Wygrał ćwierćfinał IMP, był również najjaśniejszą postacią zespołu w wysoko przegranym meczu we Wrocławiu. Później jednak jego rezultaty znacznie poszybowały w dół. Dlaczego? - Sam nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie - rozkłada ręce Mateusz Tonder.
Czytaj także:
Wielkie serce mistrza
Miało być święto speedwaya, ale przysłoniło je kuriozalne widowisko
ZOBACZ WIDEO Dominik Kubera mówi, dlaczego odejście z Unii Leszno było dobrą decyzją