Zaczynali w małej wsi Mączniki w powiecie ostrowskim na powierzchni 600 mkw. Teraz mają salon zlokalizowany w Ociążu przy ruchliwej drodze Ostrów - Kalisz. Zajmują już 9 hektarów. Sponsorują najlepszych żużlowców świata, którzy są również ich klientami. Największym sentymentem darzą jednak ostrowską drużynę, której pomogli po prawie ćwierć wieku awansować do elity.
- Pracowałem w Niemczech w Mercedesie. To były lata 80. w czasie stanu wojennego w Polsce. Przez myśl mi wtedy nie przeszło, że kiedyś z bratem stworzymy salon Mercedesa pod Ostrowem, że tak rozwiniemy firmę i będziemy otrzymywać tytuły Dealera Roku Mercedes Benz - mówi Jan Garcarek, starszy z braci, którzy w środowisku żużlowym są cenionymi sponsorami.
Zaczęło się od Jacka Brucheisera
- Początki naszego sponsoringu żużlowców sięgają lat 90. ubiegłego wieku. Zaczęło się od Jacka Brucheisera i Marka Latosiego, którzy startowali w ówczesnej Iskrze Ostrów. Syn Jacka Brucheisera, jednej z legend ostrowskiego żużla, był u nas na praktykach. Postanowiliśmy pomóc Jackowi. Zrodziło się to wszystko z wielkiej pasji i miłości do żużla - nie kryje Jan Garcarek.
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta mówi o braku rosyjskiego hymnu na podium i więzi z Polską
W 1994 roku pod skrzydła braci Garcarków trafił Rif Saitgariejew. Rosjanin po raz pierwszy w karierze dzięki sponsorom otrzymał wysokiej klasy sprzęt, na którym mógł ścigać się jak równy z najlepszymi na świecie. Braci Garcarków z Saitgariejewem połączyła nie tylko współpraca na niwie sponsor - żużlowiec, ale także przyjaźń. Mocno przeżyli tragedię, która rozegrała się w 1996 roku, gdy Rif Saitgariejew zmarł 12 dni po wypadku na torze w Ostrowie 18 czerwca 1996 roku.
Mieli słabość do Rosjan
Firma braci Garcarków w przeszłości często wspierała rosyjskich żużlowców. Z ich reklamą jeździli po Saitgariejewie m.in. Rinat Mardanszyn, Renat Gafurow czy Denis Gizatullin. Im bardziej rozwijał się salon, tym większe gwiazdy światowego żużla zaczęły ścigać się z nazwiskiem Garcarek na kombinezonie czy kasku i charakterystyczną gwiazdą Mercedesa.
- Z głowy nie powiem, ilu zawodników sponsorujemy - śmieje się Jan Garcarek. - Trzeba byłoby to na spokojnie policzyć, ale na pewno będzie ich kilkunastu - dodaje. Część z nich to klienci salonu w Ociążu. - Faktycznie niektórzy kupują u nas auta, inni serwisują. Z większością zawodników mamy kontakty wręcz przyjacielskie - zaznacza.
Poczwórna korona w 2019 roku
Dwa lata temu podostrowska firma sponsorowała wszystkich mistrzów sezonu 2019. - Tamten rok był dla nas faktycznie wyjątkowy. Sponsorowani przez nas zawodnicy zdobyli wszystkie najważniejsze tytuły na świecie i w Europie. Numerem jeden był oczywiście Bartosz Zmarzlik - Polak, który został indywidualnym mistrzem świata. Współpracowaliśmy wtedy także z mistrzem świata juniorów, Maksymem Drabikiem - wylicza Andrzej Garcarek. Do tego doszli Mikkel Michelsen - mistrz Europy z 2019 roku oraz Wiktor Lampart - mistrz Europy juniorów.
Na dobre i na złe bracia Garcarkowie są również z Tomaszem Gollobem. Mistrz świata z 2010 roku praktycznie we wszystkich przekazach telewizyjnych widywany jest w charakterystycznej czapce z logo sponsora. - Z Gollobem byliśmy w ostatnich latach jego kariery, ale jesteśmy z nim do dnia dzisiejszego - podkreśla Jan Garcarek.
W salonie w Ociążu spotkać można choćby Bartosza Zmarzlika, dwukrotnego mistrza świata, który nie tylko jest sponsorowany przez firmę Garcarek, ale także jest klientem, bo jeździ samochodami marki Mercedes. Tai Woffinden, Robert Lambert czy Mikkel Michelsen to kolejni zawodnicy z żużlowego topu, którzy są w "stajni" braci Garcarków.
Z niektórymi zawodnikami współpraca trwa ładnych kilkanaście lat. Tak jest choćby w przypadku Piotra Protasiewicza. Żużlowcem, którzy przez ostatnie trzynaście lat może liczyć na wsparcie Jana i Andrzeja Garcarków, jest Tomasz Gapiński, obecny kapitan Arged Malesy Ostrów - beniaminka PGE Ekstraligi. - Są niesamowici. Oprócz tego, że pomagają nam finansowo, to spędzamy wiele godzin na rozmowach. Pewnie niewielu sobie zdaje z tego sprawę, ale my naprawę w siedzibie firmy Auto Partner Garcarek w Ociążu godzinami rozmawiamy o tym, co zrobić, żeby było lepiej - podkreśla Gapiński.
Marzyli o PGE Ekstralidze w Ostrowie
- Przez lata walczyliśmy o ten awans z byłym prezesem, Janem Łyczywkiem, który zginął w wypadku samochodowym w 2009 roku. Teraz udało się wypełnić jego testament i awansowaliśmy do PGE Ekstraligi - mówi Jan Garcarek, który tuż po tym, jak ostrowski zespół wywalczył w Krośnie Drużynowe Mistrzostwo eWinner 1.Ligi, pojechał na grób przyjaciela, by zapalić znicze.
Nie byłoby tego awansu, na który ostrowski żużel czekał prawie ćwierć wieku, gdyby nie pomoc braci Garcarków w dostępnie do najlepszych silników od Ryszarda Kowalskiego, które otrzymali Tomasz Gapiński i Grzegorz Walasek. Na szybkim sprzęcie przeżywali drugą, jeśli nie trzecią młodość. - To nie jest tylko finansowa pomoc. Jadąc do Ociąża, do siedziby firmy, jestem otoczony wręcz rodzicielską opieką. Bardzo dobrze się rozumiemy, wiele rozmawiamy i to też był taki klucz do tego, że to wszystko złożyło się na ten awans ostrowskiej drużyny - podkreśla Tomasz Gapiński.
Z 600 mkw na 9 hektarów
Rozwój firmy, szczególnie w XXI wieku jest niesamowity. Każdy, kto jedzie trasą z Kalisza do Ostrowa Wielkopolskiego, jest pod wrażeniem zlokalizowanego w Ociążu salonu. - Pierwszy budynek w tym miejscu powstał w roku 2000 - wspomina Jan Garcarek. - Pięć lat później nastąpiła jego rozbudowa. W 2009 roku powstało skrzydło dla samochodów ciężarowych. Kilka lat później znów rozbudowaliśmy firmę. W Mącznikach, gdzie zaczynaliśmy działalność, pracowało trzech ludzi. Teraz cała załoga to 198 osób. Pierwsza siedziba firmy miała 600 mkw., a obecnie całość zajmuje 9 hektarów - obrazowo opisuje rozwój firmy Jan Garcarek.
Firma braci z Ociąża jest nie tylko widoczna w sporcie żużlowym. Wśród wielu pamiątek i podziękowań w sali konferencyjnej zobaczyć można motocykl, kevlar, ale również płytę od piosenkarki Cleo, która także jest klientem ich salonu. Garcarkowie również wspierają lokalny rozwój sportu amatorskiego i młodzieżowego. - To są ludzie z wielkim serduchem nie tylko dla speedwaya i nie od dzisiaj, ale od wielu, wielu lat. Pasja do tego sportu im nie wygasła. Teraz wręcz jeszcze bardziej ją pobudziliśmy - podkreśla Tomasz Gapiński.
Beniaminkowi PGE Ekstraligi wielu współczuje, że na rynku transferowym nie ma już za bardzo kogo zakontraktować. Z drugiej strony ci sami ludzie zazdroszczą ostrowskiej drużynie takiego sponsora. I można być pewnym, że jeśli Arged Malesa Ostrów Wielkopolski utrzyma się w PGE Ekstralidze, to za rok w Ociążu dojdzie do podpisania spektakularnego transferu z jednym z żużlowych klientów salonu braci Garcarków.
Zobacz także:
Nicki Pedersen poznał wyrok
Witold Skrzydlewski: Falubaz podbijał ceny