Dla Marcela Krzykowskiego transfer do Zdunek Wybrzeża Gdańsk to duża szansa na rozwój. - Już rok temu Zdunek Wybrzeże o mnie zabiegało, jednak ja zdecydowałem się wówczas na starty w II lidze. Oferta była najkorzystniejsza w perspektywie długofalowego rozwoju - powiedział zawodnik, przed którym trzy lata w gronie juniorów.
Wychowanek Śląska Świętochłowice trenował i rozwijał się mimo tego, że nie miał domowego toru. - Muszę się nagimnastykować, żeby jeździć, ponieważ nie mam lokalnego toru. W miarę możliwości korzystam z gościnności innych ośrodków żużlowych - stwierdził Krzykowski.
Zawodnik nie podchodzi do rówieśników z zazdrością. - Miałem chwile wątpliwości, ale nie można się poddawać. Według mnie nie przynosi to nic dobrego. Przede wszystkim trzeba skupić się na sobie i szukać możliwości własnego rozwoju - dodał.
Marcel Krzykowski ma przez najbliższe dwa lata jeździć w Zdunek Wybrzeżu. Liczy na to, że będzie mógł w przyszłości wrócić na Śląsk i uczestniczyć w reaktywacji swojego ośrodka. - Bardzo chciałbym wystartować z "Ś"-ką na plastronie, jednak nie wiadomo jak potoczy się sytuacja związana z torem. Wszystko w rękach władz naszego miasta - podkreślił.
Czytaj także:
Apator o rozmowach z Maksymem Drabikiem
Artiom Łaguta dołączył do legend
ZOBACZ WIDEO Żużel. Jedno okienko, killerów dwóch. Eksperci o składzie Apatora, Patryku Dudku i jego ewentualnym powrocie do Falubazu