Żużel. Transfer Bartłomieja Kowalskiego był jego pierwszą misją dla Betard Sparty. "Nie rozumiem tej fali hejtu"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartłomiej Kowalski w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartłomiej Kowalski w kasku czerwonym

- Nie twierdzę, że Bartek Kowalski nie popełnił żadnego błędu, bo być może to zrobił, ale bądźmy wyrozumiali i dajmy mu się uczyć. To młody chłopak, który nagle stał się najgorętszym juniorem na rynku - mówi Piotr Mikołajczak z Betard Sparty.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Jak odnajduje się pan w nowym klubie?[/b]

Piotr Mikołajczak, manager ds. sportu w Betard Sparcie Wrocław: Jestem we Wrocławiu już grubo ponad miesiąc i można powiedzieć, że od początku działam na miejscu. Pracuję od poniedziałku do piątku, a na weekendy zjeżdżam do domu. Cały czas poznaję jeszcze klub jako organizację, ale także różne instytucje, z którymi muszę współpracować z racji nowej funkcji. Powoli się tego uczę i nabieram doświadczenia. Mam dużą pomoc ze strony współpracowników, którzy są mi bardzo przychylni. Wszystko zmierza we właściwym kierunku.

Na czym dokładnie polegają pana zadania?

Można powiedzieć, że koordynuję pracę pierwszej drużyny, zespołu U24 i drużyn juniorskich. Do tego dochodzi wsparcie administracyjno-organizacyjne sztabu szkoleniowego, czyli Dariusza Śledzia i Grega Hancocka. Zajmuję się również takimi obszarami jak warsztat, szkółka czy zapotrzebowanie na części do motocykli. To wszystko jest na mojej głowie. Uczestniczę także w przygotowaniu klubu do procesu licencyjnego. Mam sporo zadań, ale staram się z nich wywiązywać jak najlepiej.

Czy to pan odegrał kluczową rolę w transferze Bartłomieja Kowalskiego?

Nie chciałbym tego tak nazywać. Oczywiście, z Bartkiem znamy się doskonale, bo jeździł u mnie w Opolu, więc prowadzenie rozmów było czymś naturalnym. Przez miesiąc byliśmy w stałym kontakcie. Kiedy przyszedłem do Wrocławia, to ten kontakt został zintensyfikowany. Można w pewnym sensie powiedzieć, że to była moja pierwsza misja dla nowego klubu, którą powierzył mi zarząd. Starałem się pomóc w negocjacjach, które nie były łatwe. Cieszę się, że dołożyłem swoją małą cegiełkę, aczkolwiek prezes Andrzej Rusko jest na tyle skutecznym człowiekiem, że trzeba mówić przede wszystkim o nim i jego olbrzymim wkładzie.

Transfer Bartłomieja Kowalskiego wzbudził wiele emocji. Niektórzy mówią, że sposób prowadzenia negocjacji przez zawodnika pozostawiał wiele do życzenia.

Rozmawiałem na ten temat wiele razy z Bartkiem i jego rodziną. Nie rozumiem fali hejtu i wypowiedzi niektórych działaczy. To młody chłopak. Ma dopiero 19 lat i z dnia na dzień stał się najgorętszym juniorskim nazwiskiem na rynku. To była dla niego zupełnie nowa rzeczywistość. Nie twierdzę, że nie popełnił żadnego błędu, bo być może to zrobił, ale bądźmy wyrozumiali i dajmy mu się uczyć. On pierwszy raz w swojej karierze podpisał kontrakt zawodowy. Być może w pewnym momencie ktoś mu źle doradził, ale ja nie ganiłbym aż tak tego chłopaka. Uważam, że niektóre reakcje są nieadekwatne do tego, co się wydarzyło.

Czy uważa pan, że emocje związane z tym transferem będą mu ciążyć w trakcie nowego sezonu? Na wielu stadionach Kowalski nie będzie mile widziany.

Nie sądzę, że to będzie problem. Staram mu się tłumaczyć, by się od tego odciął. Poleciłem mu nawet, żeby zaglądał tylko na profil klubowy Betard Sparty, gdzie został gorąco przyjęty. Tym powinien się teraz nakręcać. Czytanie całej reszty artykułów nie ma sensu. Powinien się od tego odciąć.

Ile może dać Bartłomiej Kowalski Betard Sparcie Wrocław? Z jednej strony mówi się, że to było najgorętsze nazwisko na rynku, a z drugiej, że do tej pory zawodnik niewiele pokazał, bo na poziomie PGE Ekstraligi zdobył tylko kilka punktów.

Mam wrażenie, że wszyscy, którzy nie pozyskali Bartka, zaczynają teraz zmieniać narrację i opowiadać, że on jeszcze nic wielkiego w żużlu na ekstraligowym poziomie nie pokazał. Proszę jednak pamiętać, że jeździł bardzo niewiele. Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Ja nie mam wątpliwości, że Bartek byłby uznawany za zdecydowanie bardziej wartościowego zawodnika, gdyby dostał więcej szans. Zobaczymy, ile zyska dzięki niemu Betard Sparta, aczkolwiek ja jestem optymistą. Myślę, że jazda w takim zespole będzie dla niego dodatkową mobilizacją. Według mnie ma wszystko, żeby być juniorem pokroju Mateusza Świdnickiego, Mateusza Cierniaka czy Wiktora Lamparta.

Wróćmy do tematu pana pracy we Wrocławiu. Długo zastanawiał się pan nad przyjęciem propozycji?

Jeśli chodzi o podjęcie decyzji, to chwilę to trwało. Nie podjąłem jej po pierwszym telefonie ani po pierwszym spotkaniu twarzą w twarz. Musiałem to przemyśleć, a poza tym czekałem na rozwój wydarzeń w Opolu. Ważne były w tym wszystkim także kwestie rodzinne. Moje życie zawodowe od 25 lat układa się tak, że działam poza domem, więc musiałem to przedyskutować z rodziną i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dam radę, czy lepiej dać sobie na razie spokój z żużlem. Miałem w głowie różne myśli, ale po drugiej rozmowie ze Spartą byłem pewny, że chcę być we Wrocławiu.

Miał pan inne propozycje?

Były inne propozycje, aczkolwiek nazwałbym to bardziej sondowaniem tematu. Mogłem pracować bliżej domu, ale zależało mi też na prawdziwym wyzwaniu, a praca w Betard Sparcie takim bez wątpienia jest. Traktuję to również w pewnym sensie jako nagrodę za to, co do tej pory zrobiłem. Mam wrażenie, że ta propozycja była efektem obserwacji mojej osoby i dotychczasowych dokonań. To wielkie wyróżnienie.

Był temat powrotu do Gniezna?

Nie miałem oficjalnej propozycji z Gniezna od czasu, kiedy odszedłem z klubu. Oczywiście, regularnie rozmawiam z ludźmi, którzy tam działają. Start będzie zawsze głęboko w moim sercu. Gdyby pojawiła się oferta, to zapewne bym ją poważnie przemyślał. Nic w tym temacie się jednak od dłuższego czasu nie dzieje. W klubie następują zmiany personalne. Może w przyszłości jeszcze tam wrócę, ale na ten moment czekają mnie inne wyzwania.

A jak ocenia pan kierunek, w którym zmierza klub z Gniezna?

Ciężko mi oceniać Start. Pewne rzeczy przez ostatni rok totalnie mi się nie podobały. To zresztą widać po wyniku sportowym z sezonu 2021. Teraz w klubie pojawiają się jednak nowe twarze i mam nadzieję, że coś drgnie do przodu. Wierzę, że zawodnicy, którzy zostali zakontraktowani, zapewnią tej drużynie spokojne utrzymanie, a liczę po cichu, że osiągną coś więcej.

A co z OK Bedmet Kolejarzem Opole? Czy klub w końcu awansuje do eWinner 1. Ligi?

Bardzo im tego życzę i jestem za nimi całym sercem. Druga liga w sezonie 2022 będzie jednak szalenie wyrównana. Mam wrażenie, że jeszcze bardziej niż w tym roku. Trudno mi nawet pokusić się o prognozę i wskazać zespoły, które pojadą w finale, a co dopiero powiedzieć, kto wygra rozgrywki. Nie widzę murowanego faworyta, ale mam nadzieję, że opolanie odniosą sukces.

Zobacz także:
Świetne wyniki oglądalności PGE Ekstraligi
Zawodnik utknął w RPA

ZOBACZ WIDEO Żużel. Nie zna domowego toru, ale jest przekonany, że odnajdzie się w każdych warunkach

Źródło artykułu: