Żużel. To dzięki mamie Kołodziej pokochał żużel. Był moment, że chciał zawiesić karierę

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Janusz Kołodziej.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Janusz Kołodziej.

Janusz Kołodziej był gościem radia RDN Małopolska w programie "Wieczór na luuuzie". Zawodnik Fogo Unii Leszno podczas audycji opowiedział m.in. o swoich początkach z żużlem - w roli kibica, ale i zawodnika.

Jeden z fanów tarnowskiej Unii poprosił Kołodzieja, by ten opowiedział, skąd pojawiło się u niego zainteresowanie żużlem. Wszystko zaczęło się, dzięki mamie.

- W Tarnowie nie trzeba było nikomu mówić, czym jest żużel, a dodatkowo moja mama była bardzo wielką fanką sportu, także żużla. Chcąc nie chcąc, to jak przychodziłem ze szkoły i odrabiałem lekcje, to gdzieś ten żużel cały czas leciał. Oglądałem, podobało mi się, ale nigdy nie myślałem, aby samemu brać udział - opowiadał Kołodziej.

Wspomina on również, że po raz pierwszy na zawody żużlowe zabrał go brat, a była to potyczka Unii Tarnów z Motorem Lublin. Nie był to łaskawy debiut Kołodzieja na stadionie, bowiem cały dzień padał deszcz. - Tor wyglądał bardziej ja staw, niż tor. Pierwszy bieg, zawodnicy wystartowali, ale tylko jednemu udało się wystrzelić, a był to Marek Kępa. Jednak w pierwszym łuku nie wyrobił i wszyscy się przewrócili - mówił.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Trener Arged Malesy nie jest zadowolony z rywala na inaugurację PGE Ekstraligi

Ten sam kibic kontynuując swoje zapytanie zagadnął czterokrotnego Indywidualnego Mistrza Polski (2005, 2010, 2013, 2019), o początki w świecie czarnego sportu. - Im więcej tego żużla było, to nie potrafiłem o nim przestać myśleć. Chciałem jeździć, ale ze strachu nie potrafiłem tego powiedzieć rodzicom. Trafiłem jednak na kogoś, kto żył marzeniami, że warto je spełniać i jeden z kolegów powiedział, że skoro takowe mam, to żebym rodzicom powiedział - dodał.

Trochę czasu jednak upłynęło, nim nadeszła ta odpowiednia chwila. - Czekałem chyba z miesiąc, żeby tata miał dobry humor, wszystko mu się w danym dniu udawało i żeby było wszystko idealnie. Jak zadałem pytanie, to musiał sobie usiąść, bo mu się ciepło zrobiło. Nie zgodził się, więc poprosiłem o motorynkę, którą po jakimś czasie kupił i to jeszcze bardziej mnie wciągnęło. Przez dwa lata od tego dnia, co jakiś czas przypominałem o swoim marzeniu, aż się spełniło - stwierdził Kołodziej.

Janusz Kołodziej na brak sukcesów w speedwayu narzekać nie może
Janusz Kołodziej na brak sukcesów w speedwayu narzekać nie może

Janusz Kołodziej nie ukrywał podczas audycji, że będąc młodszym chłopakiem miał wrażenie, że nie powiedzie mu się i nie będzie jeździł na żużlu. Traktował to jako przygodę, ale dawał z siebie tyle, ile mógł. Nie chciał narzekać, by jego sprzęt nie trafił do garażu, albo na sprzedaż. Przetrwał, a dziś jest jednym z najbardziej utytułowanych czynnych zawodników. Nie zawsze było jednak kolorowo.

- W pewnym momencie mówiłem do ojca, że chyba chciałbym zrezygnować, że się nie nadaję, bo nie osiągam tego, co bym chciał. To było ponad dziesięć lat temu, gdy pierwszy raz odchodziłem do Unii Leszno i ojciec, jak to usłyszał, to odpowiedział: "Co ci odbiło? Weź się chłopie weź za to, podciągaj się i nie narzekaj". To była dobra rada, bo dziś plułbym sobie w brodę - wspominał Kołodziej.

Czytaj także:
W składzie GKM-u łatwo dostrzec słabsze punkty. Wyróżnić mogą się zawodnicy zagraniczni
"Bezstresowe wychowanie" Stanisława Chomskiego. Sprawdziło się u Zmarzlika, zadziała na Palucha?

Źródło artykułu: