Żużel. Tobiasz Musielak mówi o intratnych ofertach z PGE Ekstraligi i chęci sprawienia niespodzianki z Wilkami [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Tobiasz Musielak
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Tobiasz Musielak

Mogłem mieć lepszy kontrakt i dużo bliżej do pracy, ale jednak zostałem w Krośnie i chyba to już samo za siebie powinno coś powiedzieć - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty lider Cellfast Wilków Krosno, Tobiasz Musielak.

[b]

Stanisław Wrona (WP SportoweFakty): Jak może pan - indywidualnie oraz drużynowo - ocenić sezon 2021 w swoim wykonaniu?[/b]

Tobiasz Musielak (zawodnik Cellfast Wilków Krosno i Sheffield Tigers): Wydaje mi się, że było dobrze, a momentami nawet bardzo dobrze. O jednoznaczną ocenę zatem pewnie jest ciężko, ale chyba nie było najgorzej. Sądzę, że zarówno indywidualnie, jak i drużynowo mogę ocenić go pozytywnie. Wydaje mi się, że zawsze warto ciężko pracować, bo tak ja, jak i drużyna również w przyszłym sezonie możemy zrobić więcej. Podchodzimy do tego jednak raczej spokojnie.

Do Cellfast Wilków dołączył pan dosyć szybko, gdy wydawało się, że będą one walczyć o utrzymanie w eWinner 1. Lidze. Czy zaskoczyła pana postawa całej ekipy, która ostatecznie rywalizowała do końca o triumf w rozgrywkach?

Nie, bo uważam nawet, że przeszłość tych zawodników, z którymi jeździłem w drużynie, była dosyć ciekawa. Przecież Andrzej Lebiediew i "Vaszek" Milik jeszcze niedawno jeździli dla Betard Sparty Wrocław, czy ROW-u Rybnik, a zatem drużyn ekstraligowych. Mateusz Szczepaniak również ma za sobą nie tak dawną przeszłość na tym poziomie rozgrywkowym. Nie byłem zatem zaskoczony. Bardzo cieszę się, że trafiłem do takiego zgranego zespołu i fajnie mi w nim. Jestem zadowolony z faktu, że ten trzon został utrzymany i ta cała czwórka seniorska w przyszłym sezonie będzie wyglądać zupełnie tak samo. Uważam, że dobrą atmosferą możemy zdziałać dużo fajnych rzeczy.

ZOBACZ WIDEO Żużel. "Bezstresowe wychowanie" Stanisława Chomskiego. Sprawdziło się u Zmarzlika, zadziała na Palucha?

Czy któryś swój występ ligowy w sezonie 2021 zapamiętał pan szczególnie?

Nie, ponieważ nie rozpamiętuję takich rzeczy. Gdy odjadę zawody, to raczej szybko o nich zapominam. Jest to dla mnie bez znaczenia, nawet gdy były dobre, czy złe. Zawsze po meczu myślę już o kolejnym.

Czy czuł pan duży zawód po przegranym dwumeczu finałowym z Arged Malesa Ostrów Wlkp.?

Z pewnością czuliśmy zawód, szczególnie po tym pierwszym pojedynku, ale nam nie zależało aż tak na awansie do Ekstraligi, aby rozpaczać cały tydzień, do meczu rewanżowego i również po nim. Raczej wyzwoliło to w nas taką sportową złość na przyszły sezon i z takimi nadziejami bardziej się na niego nastawiamy. Mówię to jednak całkiem na spokojnie, bo wiadomo, że w pierwszej lidze są dwie drużyny, które bardzo chcą awansować do Ekstraligi. Wobec tego my specjalnej presji na siebie nie nakładamy, ale zdajemy sobie sprawę z naszej siły.

Jaka była atmosfera w zespole? Można powiedzieć, że pan, Andrzej Lebiediew i Vaclav Milik to jedno pokolenie.

Tak, Andrzej jest młodszy od nas o rok. Razem ścigaliśmy się w różnych juniorskich zawodach rangi mistrzostw świata, czy Europy. Widywaliśmy się zatem bardzo często. Teraz tak los nas "uraczył" w jednej ekipie. Generalnie jest to bardzo fajna drużyna i - powiem to raz jeszcze - cieszę się z tego, że jestem z tymi chłopakami w zespole.

Tobiasz Musielak cieszy się, że trafił do Krosna
Tobiasz Musielak cieszy się, że trafił do Krosna

Długo zastanawiał się pan nad pozostaniem w Krośnie? Co o tym zdecydowało?

Nie było takich złych rzeczy, które mogłyby mnie spotkać w tym klubie. Wiemy oczywiście, że ja mieszkam w Lesznie i do tego Krosna jest trochę daleko, ale to tylko taki jeden mały minus. Dużo więcej było plusów po tej stronie i to one zdecydowały o tym, że zostałem w Cellfast Wilkach. Przede wszystkim jest tam ciekawe środowisko, bardzo "głodne" żużla i stabilność finansowa klubu. Nie muszę zastanawiać się, czy mogę inwestować w sprzęt, tylko po prostu to robię. Myślę, że to klub, który się rozwija, jest on zatem dla mnie dobrym miejscem, bo także chciałbym się rozwijać i uważam, że w tej pierwszej lidze, można również tak mocniej te "skrzydła" rozłożyć.

Czy miał pan jakieś konkretne oferty z PGE Ekstraligi?

Tak, pojawiły się. Numerem jeden były dla mnie jednak rozmowy z Wilkami, bo wiemy, że w tej drużynie jeździłem. Miałem oferty z Ekstraligi, takie nawet bardzo intratne, ale zdecydowałem się zostać w Krośnie. To chyba o czymś świadczy. Tak jak wspomniałem, mogłem mieć lepszy kontrakt i dużo bliżej do pracy, ale jednak zostałem w Krośnie i chyba to już samo za siebie powinno coś powiedzieć.

Może pan zdradzić, ile otrzymał ofert z PGE Ekstraligi?

Mogę powiedzieć, że miałem dwie takie "konkretne" oferty z PGE Ekstraligi.

Na co stać Cellfast Wilki w sezonie 2022? Teraz ekipa ta przystąpi do rozgrywek w roli jednej z potencjalnie mocniejszych. Są drużyny z Bydgoszczy i Zielonej Góry, które mocno liczą na awans, ale czy wasz zespół może im napsuć krwi?

Oczywiście, że możemy napsuć im krwi i tak też będziemy robić, aby nikt nie miał z nami łatwo. Mamy w drużynie walczaków, więc z pewnością nie będziemy oddawać punktów za darmo. Myślę, że taka jazda bez presji jest chyba najlepsza. Pragniemy wykorzystać ten aspekt, który jest powszechnie znany, że gdy są dwie drużyny walczące ze sobą, to może na tym skorzystać trzecia. My zatem spokojnie będziemy robić swoje, wiedząc o tym, że stać nas na wiele.

Czy skład na przyszły sezon jest według pana zbliżony siłą, czy mocniejszy od tego z 2021 roku? Patryk Wojdyłę zastąpił Rafał Karczmarz, a doszli jeszcze rokujący juniorzy.

Z pewnością ta formacja młodzieżowa wygląda lepiej. Jeśli chodzi o pozycję "U24", to Rafała można docenić za to, że po dosyć słabym ostatnim sezonie w Gorzowie, te kilka ostatnich spotkań pojechał naprawdę bardzo dobrze. Świadczy to o tym, że potrafi on również szukać przyczyn w sprzęcie i wtedy odnalazł się w Ekstralidze. Ta pozycja zatem na pewno nie jest gorsza. Trudno jednak mi się wypowiadać o kolegach z drużyny, niemniej jednak wydaje mi się, że siła tego zespołu powinna być zbliżona lub nieco większa.

Dosyć szybki rozwój ośrodka w Krośnie to chyba coś bardzo dobrego dla kibiców w tym mieście i regionie Polski?

Oczywiście, ale bez poparcia głównych sponsorów, takich jak firma Cellfast, nie miałoby to prawa bytu. Nie jest jednak oczywiście tak, że ktoś tylko "rzucił pieniądze" i od razu wszystko jest fajnie i kolorowo. Ktoś, kto się na tym zna, musiał to od podstaw poukładać i ten zarząd, który jest w Krośnie można raczej chwalić za to, co widzimy dzisiaj. Tak, jak wspomniałem wcześniej - fajnie, że jestem w takim klubie, który z roku na rok się rozwija.

Wydaje mi się, że możemy określać to "projektem długofalowym". Znam plany Wilków Krosno na klika przyszłych lat, więc to też był jakiś argument do tego, żeby zostać w tym zespole. Zobaczymy, jak to się dalej będzie rozwijało. Nikt nie będzie płakał, jeśli nie awansujemy w tym roku do Ekstraligi, ale kto wie, co się wydarzy. To jest sport, więc będziemy robić wszystko, żeby wspomóc władze tego klubu, aby miały co robić, jeśli chodzi o przygotowania do sezonu 2023.

Wychowanek Unii Leszno odrzucił intratne oferty z PGE Ekstraligi
Wychowanek Unii Leszno odrzucił intratne oferty z PGE Ekstraligi

Dzięki dobrym występom w lidze znalazł się pan w reprezentacji Polski, przez co m.in. mógł startować w eliminacjach do Speedway Grand Prix oraz meczu kadry. To chyba spore wyróżnienie?

Tak i to właśnie jest to, o czym mówiłem już wcześniej. Jeździłem w pierwszej lidze, a jednak dostałem się do tej kadry, więc uważam, że w tej klasie rozgrywkowej też można się rozwijać. Nie mówię, że tak szybko, jak w Ekstralidze, ale kto wie, czy nie lepiej właśnie czasami robić mniejsze kroczki, ale cały czas do przodu. Taką mamy dewizę wraz z teamem. Spokojnie dążymy do przodu i wydaje mi się, że to jest dosyć zdrowe podejście. Zobaczymy, jak będzie w przyszłym roku. Dokładamy wszelkich starań, żeby było co najmniej tak samo albo może i nieco lepiej.

Nie nakładam na siebie presji, ale ta druga pozycja w indywidualnych statystykach i dokonaniach nieco mnie podrażniła (2,264 pkt./bieg - przyp. red.), bo przez większość sezonu jednak przodowałem w tej tabeli. Trochę "wjechało" mi to zatem na ambicję. Na pewno jednak nie zrobię niczego na siłę, na torze też nie będę pchał się tam, gdzie nie ma miejsca. Zobaczymy "w praniu", jak to się wszystko potoczy.

3308 - tyle dni dzieliło pana występy w reprezentacji, które miały miejsce w roku 2012 w Togliatti i w 2021 w Glasgow. Co ciekawe, brał pan zatem udział w test-meczach kadry tylko za granicą. Chciałby pan wystąpić w meczu reprezentacji również na terenie Polski?

Oczywiście, to jest też jeden z małych celów na przyszły sezon. Zobaczymy, jak to się ułoży. W Polsce jednak każdy chce jechać, a gdy już mieliśmy wyjazd do Glasgow, to chętnych było znacznie mniej i tego też nie ma co ukrywać (śmiech). Ja i tak doceniam to, że mnie zauważono i do tej drużyny mnie powołano. Na pewno będę chciał pokazać się z tej lepszej strony i pojechać w jakimś meczu w Polsce. Może nawet trafiłaby się jakaś „egzotyczna” wyprawa polskiej reprezentacji do Krosna. Kto wie, czy nie szykuje się coś takiego (uśmiech). Nie ukrywam jednak, że byłoby fajnie. Czułbym się wtedy jeszcze bardziej doceniony, ale oczywiście za tym wszystkim muszą stać dobre wyniki. Teraz rozmawiamy w grudniu, więc nie możemy jeszcze dyskutować o rezultatach z przyszłego sezonu (uśmiech).

Informacja o pana udziale w meczu w Glasgow była podana dosyć późno. Czy wystąpiły jakieś większe problemy logistyczne związane z tym przedsięwzięciem?

Ja dowiedziałem się o tym dosyć wcześnie, to było oczywiście nieco później ogłoszone. Sam wiedziałem z wyprzedzeniem i logistycznie tutaj nie było problemów. Chłopaki jechali oczywiście na finał Speedway of Nations do Manchesteru i później udali się jeszcze "wyżej" do Glasgow. Mój motocykl pojechał na Wyspy wraz z teamem Kuby Miśkowiaka, więc nie było żadnego problemu. Podrzuciłem tylko potrzebny sprzęt do Rawicza i on pojechał przez Manchester do Glasgow. Te motocykle zostawiłem już w Anglii na przyszły sezon, bo wiedziałem wtedy, że będę wracał do brytyjskiego żużla. Nie bardzo byłem pewny wówczas gdzie, bo trochę rozmawialiśmy tu i tam, więc tylko miejsce było zagadką. Byłem już jednak pewien, że chcę tam wrócić i że na pewno te motory się tam przydadzą.

Był pan obecny na finale Speeday of Nations w Manchesterze?

Nie, nie byłem. Ja przyleciałem dopiero w poniedziałek na lotnisko Londyn Luton. Odwiedziłem przyjaciół i we wtorek rano już miałem lot do Glasgow. Ostatecznie mecz kadry odbył się w środę, bo jak wiemy wcześniej tam padało.

Kilka słów o torze w Glasgow. W czerwcu zdobył pan na nim komplet punktów w eliminacjach do cyklu SGP, a mecz reprezentacji zaczął od zera. Następnie wywalczył pan 7 punktów z bonusem w trzech startach, czy zatem po tym ostatnim miejscu udało się już odnaleźć właściwe ustawienia?

Ja ustawienia miałem dobre, bo nie zmieniałem ich przez całe zawody. Tam przespałem jednak moment startowy i w ogóle jechałem w pierwszym wyścigu. Przegrałem zatem start, chyba dostałem "szprycę" jedną, a później drugą i nie mogłem już po prostu zawalczyć, bo rywale mi odjechali. Cała ta historia z tym zerem jest związana wyłącznie z przegranym startem.

Czy te dwa dobre występy w Glasgow miały jakiś wpływ na decyzję o powrocie do ścigania na Wyspach Brytyjskich? Co skłoniło pana do takiego ruchu?

Nie, Glasgow w ogóle nie wpłynęło na tę decyzję. Po prostu sam chciałem wrócić na Wyspy, bo przez ostatnie dwa lata przy tej pandemii nie jeździłem nigdzie za granicą. Miałem masę zapytań, a w tym roku to już w ogóle wszyscy przechodzili samych siebie, bo np. z Danii te same kluby dzwoniły do mnie po kilka razy. Miałem też mnóstwo telefonów ze Szwecji, były też z Rosji, Czech, nawet z Francji i chyba dzwonił też ktoś z ligi niemieckiej. Jak zatem widać miałem masę zapytań. Powiedziałem sobie jednak, że ten sezon przejadę do końca w jednej lidze, tylko w Polsce.

Wcześniej miałem również jakieś problemy rodzinne i osobiste, więc uznałem, że zostanę tutaj i będę jeździł tylko w kraju, a w tygodniu zająłem się nieco innymi rzeczami. Później stwierdziłem, że w przyszłym roku wracam już do jazdy takiej "dwuligowej". Chciałem podpisać kontrakt w tej Anglii, bo w sumie ona mi najbardziej pasuje pod względem logistycznym. Mój charakter chyba też bardziej pasuje do tego kraju niż do Szwecji, więc tak postanowiłem. Bardzo się z tego cieszę, bo brakowało mi trochę tego "pradawnego" brytyjskiego żużla (uśmiech).

Musielak w sezonie 2022 ponownie będzie startował na Wyspach Brytyjskich
Musielak w sezonie 2022 ponownie będzie startował na Wyspach Brytyjskich

Wiemy, że do rozgrywek kolejny rok nie przystąpią Swindon Robins, z którymi zdobył pan mistrzostwo w roku 2019. Dlaczego zatem wybór padł na Sheffield Tigers i czy były oferty z innych ośrodków?

Tak, otrzymałem oferty z kilku innych klubów, ale wybraliśmy Sheffield, też trochę pod względem logistycznym . Będę miał najbliżej na lotnisko, jest dużo połączeń do Polski. Dostałem tam w sumie również jedne z ciekawszych warunków finansowych, więc wydaje mi się, że Sheffield to strzał w "dziesiątkę". Te loty też nie są tak bardzo "poranne", jak kiedyś. Pamiętam, że musiałem latać na Luton o godzinie 6:00, czy o 5:30, więc będzie łatwiej. Zobaczymy zatem, jak to się w tej "betoniarce" życiowej ułoży, ale myślę, że wszystko wyjdzie fajnie. Zasięgnąłem również języka, jeśli chodzi o ten klub, bo znam się z chłopakami. Z Adamem Ellisem startowaliśmy parę sezonów razem w Swindon, Jacka Holdera znałem z Torunia, więc trochę popytałem ich, jak to wygląda. Dostałem w sumie same pozytywne odpowiedzi, więc za bardzo nie miałem się nad czym zastanawiać.

Sheffield zajęło miejsce w Premiership formalnie przed sezonem 2020, a praktycznie w 2021 roku, gdyż wcześniej rozgrywki nie wystartowały z powodu pandemii COVID-19. Zespół ten wiele lat nie jeździł jednak na najwyższym poziomie na Wyspach, a zatem nie miał pan okazji do startów w tym miejscu. Nie będzie obaw o adaptację do tego toru?

Nie, absolutnie nie mam żadnych problemów z tym, żeby pojechać pierwszy raz na tor i nawet od razu wystąpić w meczu, bo w zasadzie dla żużlowca jest to normalne. Niejednokrotnie zmagamy się z takimi rzeczami, więc to nie jest żaden kłopot, szczególnie, że w Anglii czymś normalnym jest "Press and Practice Day", zatem przejadę sobie jeden trening przed pierwszym meczem. Wydaje mi się, że nie będzie żadnego problemu, głównie dzięki temu, że tor w Sheffield jest dosyć okrągły i nie ma tam żadnych niespodzianek. Gdy pierwszy raz jeździłem w Anglii, to podpisałem kontrakt w Wolverhampton Wolves (śmiech), więc to był dopiero rzut na głęboką wodę. Dzisiaj czuję się zupełnie inaczej, jestem też trochę bardziej doświadczonym zawodnikiem, więc w ogóle mnie to nie przeraża.

Czy działacze Sheffield Tigers stawiają sobie jakieś cele przed sezonem 2022?

Szczerze mówiąc, to chyba nie. Nie ma presji na wielką walkę, ale myślę, że zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy ciekawy skład i możemy powalczyć o mistrzostwo Anglii. Bardzo fajnie, że do ścigania w tym kraju wrócili Jason Doyle i Max Fricke. Są to zawodnicy z topu, z cyklu Grand Prix, więc ta liga będzie też fajna i ciekawa. To są jednak pojedyncze osoby w poszczególnych zespołach. U nas w tym Sheffield będzie nieźle, bo mamy przecież w składzie mistrza Anglii Adama Ellisa, jest Jack Holder, Kyle Howarth i ja. Ta czwórka jest bardzo fajna, tzn. za bardzo o sobie nie mogę się wypowiadać, ale mówię o kolegach (uśmiech). Oni zawsze dokładają dobre punkty do zespołu, więc jest to doświadczony skład, choć jeszcze nadal młody. Myślę, że jesteśmy w stanie powalczyć o mistrzostwo.

Nie obawia się pan problemów logistycznych, w związku ze startami na Wyspach Brytyjskich? Pamiętamy, że panuje pandemia, Wielka Brytania jest poza Unią Europejską, a sam po eliminacjach do SGP z Glasgow miał pan w czerwcu problemy ze zdążeniem na mecz.

Gdy rozmawiałem o tym w czerwcu, to był problem logistyczny, lecz ta sprawa miała inny charakter, bo mówiliśmy tu o Glasgow, z którego wprawdzie są połączenia do Polski, ale jest ich znacznie mniej niż z Anglii. My musieliśmy do niej zjechać. Pierwszym lotniskiem, z którego leciał samolot do Polski, było to w Leeds, oddalone o ok. 4,5 godziny jazdy od Glasgow. W samej Anglii są już Sheffield, Manchester, Londyn Luton i Stansted oraz np. lotnisko w East Midlands. Jest ich kilka, z wszystkich lata się do Polski, bo nadal mieszka tam bardzo dużo Polaków, więc nie ma z tym problemu.

Ja już mam wizę wyrobioną, bo pracowaliśmy nad tym od pierwszego dnia, gdy podpisaliśmy kontrakt. O pozwolenie na pracę też się nie obawiam, bo to również w tym podaniu o wizę zostało zawarte, więc nie będzie z tym żadnego problemu. Gdyby coś się "rozwijało", to wtedy pomyślimy nad tym na bieżąco, a dzisiaj nie ma się co przejmować. Jest, jak jest, do startu ligi zostało jeszcze kilka miesięcy, więc dajmy czas temu covidowi, niech się jeszcze trochę "pobuja" i może temat w końcu zginie śmiercią naturalną.

Jak pan wspomniał, będzie startował tylko w dwóch ligach. Nie było planów odnośnie kontraktu w trzeciej, np. w Szwecji? Dlaczego podjął pan taką decyzję?

Za bardzo nie chcę jeździć w Szwecji, dlatego że tu pojawia się właśnie problem logistyczny. Ja nie chciałbym, żeby moi mechanicy spędzali trzy dni w aucie, żeby odjechać wtorkowy mecz, a niekiedy Anglia pokrywałaby się właśnie ze Szwecją, bo tam czasami jeździ się również w czwartki. Chcę uniknąć sytuacji, w których ktoś chciałby mnie na meczu w Szwecji, a ja miałbym spotkanie w Anglii i jedni mogliby się obrazić na drugich. Na końcu jeszcze ja mógłbym dostać tam "obuchem", więc wolałem, aby do tego nie dochodziło.

Dodatkowo w Anglii jeździ się przeważnie dwa mecze w tygodniu, ten w lidze polskiej będzie trzecim. W ogóle nie czuję tego, abym potrzebował jeszcze więcej spotkań, bo przez ostatnie dwa lata startowałem tylko w Polsce. Wydaje mi się, że to było dla mnie dobre. Faktycznie poczułem trochę potrzebę jazdy w tygodniu, to już jest jednak raczej optymalna liczba meczów, w których chciałbym brać udział, więc podchodzę do tego ze spokojem.

Lider Cellfast Wilków będzie startował w dwóch ligach
Lider Cellfast Wilków będzie startował w dwóch ligach

Czy jakiś klub nie chciał zatem zakontraktować pana np. jako opcji "rezerwowej", w której pojawiałby się pan w składzie wtedy, gdy nie sprawiałoby to problemów i nie było kolizji terminów?

Były takie kluby, nawet dosłownie kilka dni temu miałem telefon z Danii. W tym kraju mam akurat "grupę A", więc ktoś chciał mnie zakontraktować jako zmiennika za kogoś z tej kategorii. Po pierwsze stwierdziłem jednak, że nie czuję się w ogóle zawodnikiem "rezerwowym" i jeżeli będę chciał pojeździć jeszcze w Danii, to wolałbym mieć gwarancję startów i te terminy nie będą mogły się nakładać. Po drugie podpisując gdziekolwiek kontrakt nie chcę zamknąć sobie opcji tej drugiej ligi zagranicznej, bo mogę wybrać tylko dwie. Nie mogę zatem zablokować się takim kontraktem "na rezerwę", bo to byłoby kompletnie bez sensu z mojej strony i wyglądałoby to raczej jak "strzał w kolano". Spokojnie uważam, że, gdy będę chciał, to może gdzieś wrócę w sezonie, a jeśli nie, to będę jeździł w Polsce oraz Anglii i też będzie dobrze.

Jeśli dobrze zatem rozumiem, woli pan mieć jedną "furtkę" otwartą dla możliwości większej liczby startów, na wypadek nieprzewidzianych okoliczności?

Dokładnie tak, gdyby coś się wydarzyło. Nie wiemy również, co będzie z tym covidem. Jeśli np. "pozamykaliby" mi Anglię, to muszę mieć ten jeden wolny kontrakt, żeby gdzieś ewentualnie poszukać sobie jazdy - w Danii albo w Szwecji, w zależności od tego, jaka tam będzie np. sytuacja z pandemią. Jest to zatem dosyć skomplikowane, ale raczej trochę przemyślane. Na razie zostawiam sobie ten jeden "wakat" zagraniczny, niech to zatem spokojnie "leży" i czeka.

W sezonie 2022 będzie pan w domu chyba rzadko, prawda? "Domowy" tor w eWinner 1. Lidze to ten w Krośnie, a zatem musi pan przejechać połowę Polski, a dodatkowo dojdą starty na Wyspach Brytyjskich, nawet dwa razy w tygodniu.

Nie ma takiej tragedii. Jak wspominałem, tych połączeń lotniczych jest mnóstwo. Ja mogę sobie we wtorek polecieć do domu, po meczu poniedziałkowym. Tak już zresztą to wyglądało, gdy jeździłem w Swindon. Byłem zatem we wtorek i środę w domu, a w czwartek znowu leciałem do Anglii, po czym wracałem w piątek do Polski. W zasadzie nawet nie trenowałem, bo wtedy jeździłem w Łodzi, więc jechaliśmy prosto na mecz ligowy w sobotę lub niedzielę. Z Krosna do najbliższego lotniska nie jest aż tak daleko. Mam Rzeszów, Kraków, Katowice, po drodze Wrocław, a chwilę od domu Poznań. Gdy zatem będę miał mecz w Gnieźnie, czy Gdańsku, to w ogóle nie będzie stanowiło problemu.

Wszystko posprawdzałem, dlatego logistycznie nie może mnie nic zaskoczyć. Nawet jeśli czasami będę musiał nadrobić 100 kilometrów w Polsce, żeby pojechać na lotnisko, to też nie jest żaden problem, bo wszyscy wiemy, że te lokalizacje żużlowe w naszym kraju są głównie niedaleko autostrad. Nie ma co narzekać. Myślę, że to nie będzie żaden problem. Przygotowałem się, bo już nieraz jeździłem w dwóch ligach zagranicznych i polskiej, więc po prostu jestem do tego przyzwyczajony.

Ma pan jakieś założenia indywidualne na sezon 2022?

Owszem mam, ale podchodzę do nich ze spokojem i na razie nie ujrzą one światła dziennego. Coś tam jednak z teamem planujemy. Zobaczymy jeszcze, jak wystartuje początek sezonu - czy będziemy szukać nowych rozwiązań i czy ten sezon rozpocznie się dla mnie dobrze. Ja liczę na to, że wszystko będzie przebiegać odpowiednio. Wierzę w to i później te plany indywidualne będą nabierały rozpędu.

Czy gdzieś z tyłu głowy myśli pan o startach w PGE Ekstralidze w przyszłości?

Zobaczymy. Aktualnie pierwszym takim klubem, w którym chciałbym jeździć w Ekstralidze, są Wilki Krosno, bo jestem zawodnikiem tego zespołu i możemy zrobić niespodziankę. Niejedna taka miała już miejsce w sporcie, więc gorąco wierzę w to, że niejednego zaskoczymy. Czy chcę do niej wrócić? Myślę, że tak, bo to jednak jest najlepsza liga świata i większość zawodników ma takie ambicje, żeby się w niej znaleźć. Nie inaczej jest w moim przypadku i zobaczymy, jak to się będzie toczyło, bo faktycznie nieco mnie kusi ten powrót do Ekstraligi, ale do wszystkiego podchodzę z chłodną głową. Ja na razie nie mam na to jakiejś ogromnej presji. Oczywiście mam to gdzieś z tyłu głowy, ale nie jest tak, żeby ten cel zaczerniał mi obraz i byłbym skoncentrowany tylko na tym. Spokojnie, małymi kroczkami robię swoje i myślę, że ten dzień nadejdzie.

Musielak w przyszłości chciałby wrócić na tory PGE Ekstraligi
Musielak w przyszłości chciałby wrócić na tory PGE Ekstraligi

W ostatnim czasie zorganizował pan imprezę dla sponsorów. To na pewno miły akcent na zakończenie roku. Czy zawsze żegna pan sezon w ten sposób?

Tak, jeśli pandemia nie przeszkadza i tylko możemy, to robimy takie wydarzenie. Jest to jedna z dwóch imprez, które zawsze planuję przygotować w jednym sezonie. Nowością, którą wprowadziłem przed pandemią, w 2019 roku były spotkania, które rozpoczynały sezon. Nakreślaliśmy sobie jakieś plany, ale wtedy po prostu chcieliśmy się spotkać w jednym gronie i porozmawiać. Podziękowania wiążą się już z podsumowaniem sezonu, a wtedy impreza trwa do rana. Sponsorzy, którzy przyjeżdżają, chyba bardzo miło to wspominają, bo na razie odbieram same pozytywne opinie, więc bardzo cieszę się z tego, że tak to wygląda.

Wszystko robione jest na zupełnym luzie. Nie jestem człowiekiem, który widzi w takich podsumowaniach szansę na jakieś "przebieranki", czy podobne spotkania. Robię to raczej na luzie i fajnie to wygląda. Ostatnio właśnie przygotowaliśmy taką imprezę, ona skończyła się dosyć późno, więc to jest dla mnie też fajne, bo wtedy wiem, że ci sponsorzy nie przyjeżdżają tylko i wyłącznie po to podziękowanie, tylko chcą też spędzić razem trochę czasu i się zabawić. Graliśmy również turniej na kręgielni, było zatem ciekawie.

Nie zabrakło pamiątkowego prezentu, przeznaczonego dla wyjątkowej osoby, na którym widniał napis "Mama". Pamiętamy również, że sezon 2021 był dla pana ciężki, ponieważ pożegnał pan swojego tatę. Czy gdzieś w głębi serca dedykuje mu pan swoje dobre występy?

Trochę tak, ale mój tata był taki, że on raczej nigdy nie wychodził przed szereg. On wiedział, że ja zawsze o nim dobrze myślałem i wzajemnie - ja cały czas byłem pewien, że tata dobrze mi życzył, chociaż praktycznie od wielu lat nie było go w moim teamie. To jednak są rodzice, oni zawsze mnie wspierali, bardzo często się też widywaliśmy. Jak tylko mogłem, jechałem pomóc tacie w gospodarstwie. To jest chyba naturalna rzecz, że takie wyniki chciałbym mu dedykować.

Jest już jednak kilka tych osób, które nie żyją, a te występy mógłbym kierować w ich stronę. Nie ma już z nami niestety śp. doktora Mariana Misiaka, który również włożył niejedną cegiełkę do tego, aby ta moja dzisiejsza kariera była tu, gdzie jest i o tym też staram się pamiętać. Poprzedni sezon i ta pandemia pozabierały kilka osób, którym bardzo wiele zawdzięczam, również takich, którzy byli moim sąsiadami, czy znajomymi. Niestety trochę tych ludzi się "wykruszyło", ale cóż - mamy taki świat, a nie inny i musimy z tym żyć. Zobaczymy, co będzie dalej, ale trzeba być dobrej myśli, robić swoje, z dnia na dzień pchać ten "wózek" do przodu i robić to przede wszystkim z uśmiechem.

Czy chciałby pan dodać na koniec jeszcze coś od siebie?

Chciałbym podziękować wszystkim fanom za trzymanie kciuków, a w szczególności pozdrowić całe Krosno i też wielu przyjaciół, których mam w Lesznie, bo nadal tam mieszkam. Chodzę po sklepach i tych kibiców nadal jest sporo, więc bardzo gorąco ich pozdrawiam. Dziękuję również moim sponsorom i wszystkim bliskim mi osobom za to, że ze mną byli, są nadal i wspierają mnie.

Czytaj także:
Mają znakomitego zawodnika "U24". Doświadczony Duńczyk wielką niewiadomą
Czy starty w trzech ligach i Grand Prix to nie za dużo dla Maxa Fricke'a?

Źródło artykułu: