Z żeglarstwa do żużla. Ścigał się u Maugera na torach z betonowymi bandami

Cierniak. Nazwisko doskonale znane fanom czarnego sportu. Obecnie na żużlowych torach oglądamy utalentowanego Mateusza. W latach 1990-2005 ścigał się jego tata Mirosław. Największe sukcesy święcił za czasów jazdy jako junior.

W tym artykule dowiesz się o:

Mówiąc nazwisko Cierniak, każdy może pomyśleć o juniorze Motoru Lublin - Mateuszu. O karierę utalentowanego młodzieżowca dba pieczołowicie jego ojciec Mirosław, który doskonale zna smak żużlowej rywalizacji, bo sam przez piętnaście lat ścigał się na torach całego świata. A do żużla trafił nieco z przypadku.

Mirosław Cierniak swoją przygodę ze sportem rozpoczynał od żeglarstwa. Zaczynał osiągać sukcesy, ale niejako wszystko zmieniło się 27 kwietnia 1984 roku, kiedy to w Tarnowie-Mościcach rozgrywano pierwszy w historii turniej o Indywidualny Puchar Polski.

Początki

To właśnie tego dnia (27.04.1984 r.) po raz pierwszy jedenastoletni wówczas Mirek w towarzystwie swojego taty zasiadł na trybunach tarnowskiego stadionu i oglądał perfekcyjną jazdę reprezentanta Apatora Toruń - Wojciecha Żabiałowicza, który nie zaznał goryczy porażki i pozostawił w pokonanym polu Andrzeja Huszczę oraz Janusza Stachyrę. - Ten sport zrobił na mnie ogromne wrażenie. Na tyle duże, że na następne zawody wybrałem się już sam - wspominał Cierniak w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".

Podczas kolejnej wizyty na obiekcie Unii, Bogusław Nowak zaprezentował adeptów miejscowej szkółki, ogłaszając również nabór na kolejny sezon. - Wiedziałem, że trafię do tej szkółki i na pewno zostanę żużlowcem - dodawał.

I słowo czynem się stało, a w 1990 roku Cierniak uzyskał certyfikat żużlowy. Poniekąd z miejsca został dołączony do młodzieżowej formacji i zbierał pierwsze żużlowe szlify, startując m.in. w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski. Kilka "oczek" dorzucił w eliminacjach, ale w finale przed własną publicznością nie było mu dane znaleźć się w składzie. Unia zajęła wówczas drugie miejsce, a triumfował Apator.

Mirosław Cierniak w kasku niebieskim
Mirosław Cierniak w kasku niebieskim

Sukcesy

Cierniak sięgał po medale głównie za czasów juniorskich. We wspomnianych MDMP dwukrotnie stawał na podium i w obu przypadkach na najwyższym stopniu. Startował jednak tylko raz - w 1993 roku, kiedy to we Wrocławiu z Pawłem Jachymem poprowadzili "Jaskółki" do złota zdobywając po dziesięć punktów. Dwa lata wcześniej w Grudziądzu był rezerwowym i na tor nie było mu dane wyjechać.

Do swojego sportowego dossier dorzucił również dwa medale Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych i także w tym przypadku startował w tylko jednym finale. W 1994 roku na torze w Krośnie wraz z Grzegorzem Rempałą stracili ledwie trzy punkty i sięgnęli po złoto. W trzeciej serii startów Cierniak został wykluczony za spowodowanie upadku, a w powtórce Rempała uległ Ireneuszowi Kwiecińskiemu. W 1992 roku do Torunia udał się w roli rezerwowego, a jego koledzy wywalczyli srebrne krążki.

Indywidualnie nie mógł narzekać na nadmiar sukcesów. W 1993 roku na torze w Machowej zajął drugie miejsce w finale Srebrnego Kasku, ulegając Tomaszowi Krukowi. Kto wie, jakby się ten turniej skończył, gdyby sędzia nie przerwał rywalizacji po osiemnastym biegu z powodu zapadających ciemności. Rok później w Tarnowie Cierniak został wicemistrzem Polski juniorów. Triumfował klubowy kolega - Grzegorz Rempała.

Raz - w 1994 roku udało mu się awansować do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, jednak jedynie w roli rezerwowego. Tarnowianin w wywiadzie przyznawał otwarcie, że półfinał w węgierskiej Gyuli to jedna z tych imprez, której szczególnie żałuje. - Jechałem bieg dodatkowy o miejsce w podstawowej szesnastce i prowadziłem w nim. Niestety... na ostatnim łuku zerwał mi się łańcuch i zaliczyłem upadek, tracąc swoją szansę na awans przez złośliwość rzeczy martwych - wspomina.

Wyścig ten wygrał Niklas Klingberg przed Ronnim Pedersenem. Szwed przed finałem doznał jednak kontuzji, więc w jego miejsce wskoczył Pedersen, a Cierniak udał się w roli rezerwowego. Czterokrotnie wyjeżdżał wtedy na tor zastępując zawodnika Wolfe Wittstock - Mirko Woltera, który wycofał się na skutek upadku. Polak wywalczył dwa punkty, pokonując Norberta Magosiego i Daniela Anderssona.

Jako senior Cierniak był solidnym ligowcem, ale nie było mu dane świętować sukcesów na krajowym i światowym podwórku. Stawał na podium turniejów towarzyskich.

Piętnaście lat, pięć klubów

Cierniak w macierzystej Unii ścigał się w latach 1990-1997. Po ośmiu sezonach w biało-niebieskich barwach przeniósł się na dwa lata do WTS-u Wrocław. Później zaliczył roczny epizod w RKM-ie Rybnik, trzy sezony w KSŻ Krosno, a ostatni rok jazdy w lewo spędził w Kolejarzu Opole.

- Patrząc z perspektywy czasu, było dużo okoliczności i zdarzeń losowych, że w którymś momencie trzeba było powiedzieć "stop", niż robić coś na siłę i bez pożądanego efektu. Z kariery jestem zadowolony. Każdy tytuł, każdy wynik wywalczony na torze był w czystej i sportowej rywalizacji. Ja ze swojej strony jako sportowiec dokładałem wszelkich starań, aby osiągać jak najlepszy wynik i wnosić do drużyny pozytywną energię - opowiadał Cierniak.

Nie omijały go również kontuzje. W rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" Cierniak wymienił, że miał m.in. złamaną żuchwę, która była przez dziesięć tygodni zdrutowana. Była też oderwana pięta, pęknięte płuco, mostek oraz dwukrotnie złamany obojczyk.

Cierniak (kask niebieski) jest usatysfakcjonowany ze swoich osiągnięć
Cierniak (kask niebieski) jest usatysfakcjonowany ze swoich osiągnięć

Jazda pod okiem Ivana Maugera

Tarnowianin w swojej karierze startował na wielu zagranicznych torach. W latach 1995-98 był zawodnikiem duńskiego klubu z Herning, z kolei w 1996 roku udał się na australijskie tournée na zaproszenie samego Ivana Maugera.

Na Antypodach spędził prawie trzy miesiące, a żeby wystartować w dziesięciu turniejach, przemierzył osiemnaście tysięcy kilometrów. Obiekty, gdzie gościli żużlowcy, były przeróżne, a dziś zapewne na wielu z nich PZM nie wydałby zgody na start reprezentanta Polski.

- Nasza przygoda zaczynała się w Darwin, a kończyła w Sydney. Spotkałem wielu Polaków, szczególnie w Adelajdzie. Same zawody były typowo towarzyskie, więc nie ma co porównywać tego z zawodami ligowymi w Europie, jednakże każdy, kto tam pojechał dawał z siebie wszystko. Każdy chciał osiągnąć jak najlepszy wynik. A ścigaliśmy się w różnych warunkach, także na torze z... betonowymi bandami - wspominał Cierniak.

A sam mistrz nie tylko sygnował zmagania swoim nazwiskiem, ale również wiele tłumaczył i doradzał zawodnikom, którzy przyjęli jego zaproszenie. Dla Cierniaka wylot do kraju kangurów zakończył się wielkim sukcesem, bowiem w klasyfikacji generalnej zajął on wysokie trzecie miejsce.

Teraz liczy się tylko syn

Po zakończeniu kariery sportowej Cierniak rozpoczął nowy etap swojego żużlowego życia. Po namowie Bogusława Nowaka postanowił otworzyć szkółkę żużlową - UKS Jaskółki Tarnów, gdzie swoje pierwsze doświadczenie z jazdą w lewo nabierali m.in. Mateusz Cierniak czy Bartłomiej Kowalski. Gdy Mateusz zaczął skupiać się na pięćsetkach, Cierniak musiał wybierać i oczywiście zajął się karierą swojego syna.

Mateusz coraz śmielej zaznacza swoje miejsce w światowym speedwayu. Z pewnością jest mu o tyle łatwiej, że ojciec swoje przeżył, doświadczenie ma, więc i wiele doradzi zarówno w kwestiach sportowych, jak i tych poza torem.

Czytaj także:
Rozbrajający wesołek o posturze zapaśnika. Trzy kwestie zniszczyły mu życie
Oszukali go na wartość dwóch domów

ZOBACZ WIDEO Osobista tragedia go ukształtowała. Tomasz Lorek o swoich początkach w dziennikarstwie

Źródło artykułu: