Żużel. Po bandzie: Sajfutdinow a atmosfera w Toruniu [FELIETON]

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow

- Wiadomość dla tych, co nie porzucili marzeń o globalnej ekspansji speedwaya. Mianowicie szef rosyjskiej federacji motorowej myśli o zorganizowaniu jednej z rund IMŚ w Soczi - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Zima w żużlu sprzyja różnego typu dywagacjom, zwłaszcza teraz, gdy poznaliśmy już terminarz PGE Ekstraligi. Znawcom tematu wystarczy rzut oka na ten grafik, by w jednej chwili orzec, kto zaliczy wejście smoka, a komu przyjdzie czekać na pierwsze duży punkty do czwartej, piątej, a może i szóstej kolejki. W zasadzie to... wszystko już wiemy.

To także czas, gdy branżowe media rokrocznie się zastanawiają, gdzie powstało zbyt duże stężenie trudnych w obyciu gwiazd i w związku z tym pojawi się ognisko konfliktu. Takie wróżenie z fusów, kto z kim może się pożreć. Rozważania czysto teoretyczne, ale jednak chwytliwe - bo konflikty w parku maszyn i w życiu codziennym zajmują nas bardziej niż drobne nieporozumienia na torze.

Dla przykładu, w eWinner 1. Lidze na najgorętszy park maszyn, mimo że zacieniony, typuje się ten bydgoski. Bo Matej Zagar, bo Kenneth Bjerre, bo Adrian Miedziński. Gdy przyjdzie już założyć kask i udać się na wojnę, lub też ustalać skład i bramki startowe na biegi nominowane, to podobno każdy z nich może się okazać mało przyjemski dla otoczenia.

ZOBACZ WIDEO Nietypowe daty fazy play-off. Marcin Majewski zaskoczony terminami półfinałów

Te wszelkie przewidywania mogą się jednak okazać nietrafione. Bo dziś jeszcze nie wiemy, w czyim boksie i w czyim sąsiedztwie lont okaże się zbyt krótki i dojdzie do gwałtownych wyładowań atmosferycznych.

Mnie zawsze bawiły podejrzenia względem Nickiego Pedersena - że komuś wbije nóż w plecy, odgryzie ucho albo też wyprowadzi prawy zamachowy lub cios z dyni między oczy. Bo Nicki to najwyższej, absolutnie najwyższej klasy prowokator, lecz do bitki jest akurat ostatni. Jego główny oręż to język, środkowy palec i szyderczy uśmiech, a dopiero w ostateczności kop w jaja, lecz tylko w pozycji siedzącej. Gdy można odkręcić gaz i uciec z miejsca prowokacji. Widzieliście kiedyś Pedersena w prawdziwej walce wręcz? No nie. Za to ten niby największy bandzior w środowisku został zaatakowany w afekcie przez oazę spokoju, wielkiego dżentelmena i właściciela najsłodszego uśmiechu w środowisku (sorry, Sebastian) - Grega Hancocka. Dlaczego? Bo Hancock został po raz enty sfaulowany. Innymi słowy - sprowokowany.

A więc Nicki poza godzinami pracy to stuprocentowy pacyfista.

Tej zimy media zaczynają się też obawiać o relacje w Apatorze Toruń. Bo do zespołu doszły dwie gwiazdy: Patryk Dudek i Emil Sajfutdinow. Choć akurat obu uważam za pozytywne postacie, raczej bezkonfliktowe. W przypadku Rosjanina mogę nawet podać przykłady jego prospołecznych zachowań. Pamiętam, jak go oczerniano po pierwszym, domowym meczu z Moje Bermudy Stalą Gorzów, którego stawką był brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Jak zarzucano, że przeszedł obok spotkania, bo zdobył ledwie dwa oczka (1,1,0,-,0).

Naprawdę myślicie, że chciał na złość babci odmrozić sobie uszy? I nie zarobić kilkudziesięciu tysięcy złotych? Przerysować pomnik, który, de facto, sam sobie w Lesznie zbudował wieloletnią, kapitalną jazdą ku chwale Byków? Nie, chciał dobrze, nawet za dobrze, stąd przedobrzył z ekipą w sprawach sprzętowych. A, jak wiadomo, trochę tego typu kłopotów w minionym sezonie miał. Co tak zacny rywal jak ten z Gorzowa wykorzystuje z miejsca i bezwzględnie.

Tydzień później w Gorzowie Sajfutdinow był już jednak innym zawodnikiem. W tych samych barwach, za te same pieniądze i tę samą stawkę sportową - brąz DMP. Co tylko pokazało, jakie niuanse są w dzisiejszym żużlu decydujące. A nade wszystko, że jednak mu się chciało. Zdobył 11 punktów (3,3,3,2,-), jako jedyny pokonał Zmarzlika, po czym - starym zwyczajem - oddał ostatni wyścig młodzieżowcowi. A jeśli by zajrzeć do najnowszej historii Unii Leszno, można by się przekonać, ile razy w ten sposób postąpił na przestrzeni siedmiu lat spędzonych w klubie. Bartek Smektała i Dominik Kubera coś o tym wiedzą. To są właśnie te detale, na które nie każdy sobie pozwala.

Wtedy w Gorzowie ukłon był zresztą podwójny - raz, by dać szansę juniorowi, dwa - przeprosić za Leszno sprzed tygodnia. Może jestem naiwny i zbyt mocno idealizuję zjawisko, a może nie.

Kto się okaże w Toruniu aniołem, a kto diabłem - czas pokaże.

Aha, jeszcze jedno. Otóż gdyby jakiś niezorientowany w temacie obserwator zerknął na końcową klasyfikację IMŚ 2021, mógłby spokojnie uznać, że cykl został zdominowany przez Rosjan. W końcu ci zajęli dwa miejsca na pudle, w tym najbardziej eksponowane. Mam więc informację dla tych, którzy nie porzucili nadziei na globalną ekspansję speedwaya. Mianowicie szef rosyjskiej federacji motorowej myśli o zorganizowaniu w niedalekiej przyszłości jednej z rund Grand Prix w Soczi.

A więc byłaby to już druga żużlowa Grand Prix w tym olimpijskim kurorcie. Bo raz już Rosjanie o takich zawodach w Soczi myśleli…

Wojciech Koerber

P.S. Artiom i Emil to już nie jedyni rosyjscy kandydaci do kolejnych tytułów globalnego championa. Na okładce najnowszego Tygodnika Żużlowego znalazłem bowiem intrygujący tytuł. "Grigorij Łaguta: Chcę być indywidualnym mistrzem świata!" Ależ musiał Artiom zdenerwować brata na stare lata.

Zobacz także:
GKM ma już plan na mecz w Ostrowie. Wiemy, gdzie będzie trenować drużyna
Tomasz Gollob chce stanąć na nogi. Na oku ma trzy metody

Źródło artykułu: