Chris Holder przez wiele lat utożsamiany był z klubem z Torunia. Trafił tam w 2008 roku, kiedy Apator (wówczas Unibax) ścigał się jeszcze na starym stadionie przy ul. Broniewskiego. Od razu idealnie wkomponował się w ten zespół, który na pożegnanie z wysłużonym obiektem sięgnął po złoto DMP (jak dotąd ostatnie).
W Toruniu stał się bardzo lubianym zawodnikiem. Tam też osiągnął szczyt formy w 2012 roku, po czym wywalczył jedyny w karierze tytuł indywidualnego mistrza świata. Później jednak jego kariera wyhamowała.
Jednym z powodów był paskudny upadek, jaki zaliczył w Coventry w meczu ligi brytyjskiej w sezonie 2013. Doznał wtedy paskudnych urazów i zmuszony był podjąć długie leczenie. Drugim ciosem był poważny wypadek jego przyjaciela Darcy’ego Warda, wskutek którego drugi z Turbo Bliźniaków w 2015 roku został przykuty do wózka inwalidzkiego.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Mecze w poniedziałki? Ekspert komentuje: "Silniejszy będzie dyktował warunki"
Ostatnie lata to przeciętne wyniki Holdera, który jednak pozostawał wierny Toruniowi - nawet po spadku zespołu do eWinner 1. Ligi. W końcu jednak jego przygoda z Grodem Kopernika się zakończyła, a były mistrz świata i reprezentant Australii wylądował w zespole beniaminka.
- Na pewno jest to dziwne uczucie, odchodzić z Torunia po 14 sezonach, które spędziłem w tym klubie - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty. - To istne szaleństwo, ale też nowy początek dla mnie - podkreślił.
Eksperci są zgodni, że Holder to wciąż zawodnik, którego stać na osiąganie dobrych wyników. Tym bardziej, że jego rola w Ostrowie będzie zupełnie inna - będzie musiał wziąć na swoje barki znacznie większy ciężar. Ma szansę zostać liderem klubu, a jednocześnie stać się bohaterem, który zapewni utrzymanie w PGE Ekstralidze.
- Czuję, że jestem potrzebny, a jednocześnie wiem, że mogę dać dużo tej drużynie. Mam naprawdę jeszcze wiele niedokończonych spraw w tej lidze - mówił.
Sam zawodnik ma świadomość, że ostatnie sezony nie szły tak jakby wszyscy - włącznie z nim - tego oczekiwali. Tłumaczył, że złożyło się na to wiele różnych kwestii. Podkreślił także, że lubi tor w Ostrowie i ma z niego dobre wspomnienia - dość powiedzieć, że w 2007 roku został tam wicemistrzem świata juniorów.
- To dobry tor do ścigania, duży, szeroki i szybki. Nie mogę się już doczekać, kiedy zacznę na nim kręcić przedsezonowe okrążenia - zapowiedział.
Oczekiwania wobec niego będą ogromne już od samego początku. Na inaugurację Arged Malesa Ostrów zmierzy się bowiem z ZOOleszcz GKM Grudziądz. To te dwie ekipy wymieniane są w gronie zespołów, które powalczą o utrzymanie. W drugiej kolejce natomiast przyjdzie mu zmierzyć się przeciwko byłej drużynie, w której pozostał jego młodszy brat Jack.
Jacek Gajewski przyznał, że wciąż widzi ogień w jego oczach. Holder z kolei nadal jest głodny sukcesów. Jego postawa może zatem okazać się kluczowa dla losów ostrowskiego zespołu.
Czytaj także:
- "Czeka nas armagedon". Właściciel sieci zakładów pogrzebowych mówi o pandemii
- Motor Lublin da szansę Austriakowi. Nigdy nie miał trenera, a żużla uczył się z filmików