Ostre słowa byłego mistrza świata. Wskazał, dlaczego Grand Prix zmierza w złym kierunku

Materiały prasowe / FIM / Na zdjęciu: Erik Riss drugi od lewej
Materiały prasowe / FIM / Na zdjęciu: Erik Riss drugi od lewej

Erik Riss jest jednym z najlepszych zawodników globu w wyścigach na długim torze. 27-latka próżno jednak szukać obecnie w Indywidualnych Mistrzostwach Świata w tej odmianie speedwaya. Niemiec uważa, że Grand Prix zmierza w złym kierunku.

W tym artykule dowiesz się o:

Erik Riss poszedł w ślady swojego ojca - Gerda i ściga się nie tylko na torach klasycznych, ale także w longtracku. Gerd to absolutny hegemon IMŚ z dorobkiem ośmiu złotych medali na koncie (1991, 1996, 1999, 2001, 2004, 2007-09). Jego synowi dwukrotnie było dane świętować tytuł - w 2014 i 2016 roku.

Wydawało się, że Erik Riss jest w stanie osiągnąć podobny wynik do swojego ojca, a może nawet i przebić liczbę jego tytułów, bo pierwsze złoto zdobył mając zaledwie 19 lat. Ostatecznie jednak szybko wycofał się ze zmagań światowego czempionatu.

Zawodnik chciał się skupić na rozwoju kariery w klasycznym żużlu, a dziś nie do końca widzi sens powrotu do Longtrack Grand Prix. Powodem są tory, na których organizowane są zawody rangi mistrzostw świata. - W tej chwili nie ma to dla mnie wiele wspólnego z długim torem, jeśli używane są tory żużlowe, tak jak w Polsce. Mistrzostwa świata na długim torze tracą na znaczeniu, skoro jeździsz po standardowym torze żużlowym - mówi Riss w rozmowie ze Speedweek.com.

ZOBACZ WIDEO Żużlowiec z PGE Ekstraligi zaskoczył. To nie jest obecnie popularny wybór wśród zawodników

Kilka lat temu działacze postanowili zmienić w regulaminie minimalną liczbę metrów dla obiektów, na których mogą odbywać się turnieje na długim torze. Miało to pomóc w popularyzacji Longtracka w krajach, gdzie są chętni, ale nie ma specjalnych warunków. I tak oto z kilometrowych torów przeniesiono się na znacznie krótsze, jak np. w Rzeszowie czy w Pardubicach.

- Mistrzostwa świata w longtracku lub seria Grand Prix powinny być rozgrywane tylko na długich, prawdziwych torach liczących po 1000 metrów. Ewentualnie na torach trawiastych i piaszczystych, które są przeznaczone do longtracka - zauważa Riss.

Żużlowiec nie ukrywa również swojego rozczarowania tym, co działo się w Indywidualnych Mistrzostwach Świata na długim torze w ubiegłym sezonie. Przypomnijmy, że z kilku rund udało się rozegrać zaledwie dwie - jedną w Marmande, gdzie zawodnicy zmagali się z problemami torowymi oraz drugą w Rzeszowie. - Myślę, że zeszłoroczne IMŚ były totalnym żartem - komentuje Niemiec.

Riss ubiegał się o miejsce w Grand Prix Challenge Long Track w 2021 roku, ale jego wniosek został odrzucony przez krajową federację. Zawodnik zapowiada, że nadal będzie ścigał się na długim torze, ale raz, może dwa w sezonie i w zależności od tego, gdzie będą organizowane turnieje. Chciałby wziąć udział w Drużynowych Mistrzostwach Świata w Herhxeim, o ile dostanie powołanie.

A na torach klasycznych będzie ścigał się w eWinner 1. Lidze w barwach Trans MF Landshut Devils ora w brytyjskiej Premiership, gdzie parafował umowę z Redcar Bears.

Czytaj także:
Nigdy nie jechali w finale play-off PGE Ekstraligi
Złoty Kask, lekcja niewychowawcza

Komentarze (0)