Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Niedawno wróciłeś z Hiszpanii. To był ostatni etap przygotowań do sezonu?
Bartosz Smektała, zawodnik Eltrox Włókniarza Częstochowa: Dokładnie tak. W zeszłym roku dosyć mi brakowało tego wyjazdu, na który nie mogłem się wybrać ze względu na sytuację pandemiczną. Oczywiście COVID w dalszym ciągu z nami jest, ale teraz się to trochę uspokoiło, dlatego mogłem sobie pozwolić na tę wyprawę. Zależało mi, aby pojeździć na motocyklu motocrossowym. Mógłbym trenować w Polsce, ale chciałem złapać trochę słońca i ładniejszej pogody.
Poza tym, wyjazd na cross w Polsce może wiązać się z jakąś infekcją, która mocno zachwiałaby moją formą przed sezonem. Nie mówię tutaj o COVIDZIE, tylko ogólnie nie mogę sobie pozwolić na to, aby być przeziębionym. Mam wrażenie, że okres przygotowawczy, który przepracowałem, poszedłby wówczas w las.
Wspomniałeś o łapaniu promieni słońca. Metaforycznie można zatem powiedzieć, że chciałeś rozgonić chmury przed startem sezonu po nieudanym zeszłym roku?
Poprzedni sezon odkreśliłem grubą kreską.
Czyli wnioski zostały wyciągnięte. Zdradzisz je?
Nie. Mam swoje przemyślenia, ale pozostawiam je dla siebie.
Rozmawiałem z kilkoma osobami, m.in. z Marianem Maślanką czy Józefem Kaflem i konkluzja była taka, że nie trafiłeś ze sprzętem. Możesz to potwierdzić lub zdementować?
Mówiąc szczerze, to nie tylko to. Faktycznie miałem jakieś problemy, ale potem to wszystko się złożyło do kupy, że ja już też nie byłem sobą na motocyklu. Wtedy jeszcze ciężej było mi szukać odpowiednich ustawień.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Lech Kędziora wskazał, co trzeba zmienić w częstochowskim torze
Mówisz, że zacząłeś się źle czuć na motocyklu. Z niepokojem obserwowaliśmy twoją asekuracyjną jazdę. Z czego to wynikało?
Tak jak powiedziałem wcześniej, nazbierało się wiele rzeczy na raz. Zmieniłem klub i spodziewałem się, że będzie inaczej...
Nie pomagały też pewnie takie sytuacje, jak ta z Leonem Madsenem w meczu z gorzowską Stalą, kiedy to wyraźnie ci on przeszkodził. Jak unikać takich sytuacji w przyszłości, bo domyślam się, że to wpłynęło na twoją dalszą postawę w tym meczu?
Powstało jakieś nieporozumienie na torze i rzeczywiście może trochę mnie to wybiło z rytmu. Tymczasem nie powinno dziać się tak, że takie rzeczy wpływają na mnie i moją koncentrację. Potem do końca spotkania nie mogłem się odnaleźć. Do pewnych rzeczy po prostu trzeba przywyknąć i wyciągnąć wnioski.
To jak unikać takich sytuacji w przyszłości? Rola trenera jest tu istotna?
Trudno mi na to odpowiedzieć. Nie wiem, to już chyba leży w interesie klubu, żeby o to zadbać i myślę, że to właśnie tam należy skierować to pytanie.
Rozmawiałem również ze Sławomirem Drabikiem, który powiedział, że trzeba zadbać o to, aby nie serwować wam niespodzianek związanych z torem. Możesz się do tego odnieść?
Faktycznie, nasz tor trochę sprawiał nam figle i bywało, że musieliśmy w trakcie zawodów szukać odpowiednich ustawień.
A jak czujesz się we Włókniarzu?
Dobrze, poznałem fajnych ludzi w Częstochowie. Wiele dobrego mogę powiedzieć o prezesie i ludziach, którzy pracują w klubie. Jak na razie wszystko jest na plus.
Pytam, bo w zespole nie zdecydowano się na zmiany kadrowe. Jak to oceniasz?
Uważam, że to dobry pomysł. Mieliśmy czas, aby lepiej się poznać. Ja byłem nowy, więc w moim przypadku było inaczej, ale mogę powiedzieć, że zaaklimatyzowałem się w tym zespole. Dlatego cieszę się, że nie ma zmian i będę pracować z tymi samymi ludźmi.
Masz jakieś konkretne oczekiwania związane ze współpracą z trenerem Lechem Kędziorą?
Zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu. To trener z dużym doświadczeniem. Od wielu lat siedzi w tym sporcie, więc na pewno ma sporą wiedzę, z której, mam nadzieję, będziemy korzystać i wszystko będzie dobrze.
Miałeś okazję już z nim pracować?
Nie, ale oczywiście znamy się od kilku paru ładnych lat. Nigdy wcześniej natomiast nie miałem okazji na przestrzeni całego sezonu współpracować z trenerem Lechem.
Wspomniany już przeze mnie Marian Maślanka powiedział mi, że was, zawodników Włókniarza nie trzeba dodatkowo motywować, aby nadchodzący sezon był lepszy, aniżeli poprzedni. Rzeczywiście czujecie taką sportową złość?
Myślę, że tak jest. Każdy z nas chce jeździć jak najlepiej i nikt przecież nie zamierza przyjeżdżać do mety ostatni. Sądzę, że ta sportowa złość teraz w nas siedzi. Każdy też musi indywidualnie wiedzieć, czego potrzebuje. Ja mam duży niedosyt po zeszłym sezonie.
To jak widzisz szanse Włókniarza? Wiadomo, że do fazy play-off wchodzi sześć zespołów.
Z perspektywy zawodnika widzę to tak, jak przez wszystkie dotychczasowe lata. Po prostu wierzę w to, co się robi. Wierzę w to, co ja robię i co robi drużyna. Nie wiem czy można powiedzieć, że "zobaczymy, jak to wyjdzie", tylko uważam, że każdy z nas jest przygotowany, aby osiągać dobre wyniki. Mówiąc za siebie zapewniam, że przepracowałem solidnie zimę po to, aby sezon w moim wykonaniu był lepszy, a co za tym idzie, zyskała na tym drużyna dzięki moim większym zdobyczom punktowym.
Ale to konkretnie stawiasz przed sobą cel: "jak zrobię taką średnią, to wtedy będę zadowolony"?
Nie, nie stawiam tak sprawy. Chcę jeździć na takim poziomie, żeby to przynosiło efekty dla mojego zespołu.
Śledziłeś pewnie to, co działo się na rynku transferowym. Kto na tobie zrobił największe wrażenie?
Wiesz co, akurat zbytnio nie sprawdzałem tego, co się działo w innych klubach. Wiem oczywiście, gdzie kto będzie jeździć i na dzisiaj Apator Toruń wygląda bardzo mocno. No i oczywiście Betard Sparta Wrocław, która jest Drużynowym Mistrzem Polski.
A Motor Lublin?
Jasne, ten klub także zbudował bardzo mocny skład.
Zahaczam o Motor, bo tam jest twój kolega z młodzieżowej pary leszczyńskiej Unii, Dominik Kubera. Pytałeś go, jak to jest, że jego wyniki w nowym klubie były zadowalające, a twoje nie?
Nie, nie było takiej rozmowy.
Brak powołania do kadry narodowej jakoś cię dotknął czy zmobilizował do cięższej pracy?
Na pewno szkoda, że w kadrze się nie znalazłem. Przez kilka lat byłem w reprezentacji, ale nie mam się czym obronić. Poprzedni sezon był słaby, wyniki nie były najlepsze, więc nie dziwię się, że mnie w reprezentacji Polski nie ma. Jednak to tak działa, że jak się jest potrzebnym, to się miejsce znajdzie.
Czytaj również:
Miał być ślub, a była walka o przekroczenie granicy
Polski klub przeciwko wykluczeniu rosyjskich sportowców