Apeluje do sumień rosyjskich sportowców. "Nie róbcie tego!"

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Ilona Termińska i Jacek Frątczak.
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Ilona Termińska i Jacek Frątczak.

- Na głowy ukraińskich dzieci spadają bomby i rakiety, a my zastanawiamy się nad losem trzech Rosjan w polskiej lidze? Litości. To kwestia sumienia i przyzwoitości - mówi Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Niebawem FIM ma podjąć decyzję w sprawie rosyjskich żużlowców. Wydaje się, że ich wykluczenie z imprez międzynarodowych jest pewne. Czy sankcje powinny być bardziej dotkliwe i obejmować również występy w rozgrywkach krajowych np. w PGE Ekstralidze?

Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Torunia i Zielonej Góry: Zapewne w tej sprawie może zostać wydana tylko rekomendacja, a później piłka będzie już po stronie krajowych federacji. Nie mam jednak wątpliwości, że i na tym poziomie należy zachować się przyzwoicie. Podam od razu przykład koszykarskiego Zastalu Zielona Góra, który wycofał się z rosyjskiej ligi VTB.

Ta dyskusja nie powinna toczyć się wokół żużla, bo najważniejsze jest zrozumienie jednej kwestii. Mamy ukraińskich sportowców lub ich rodziny, które zostały wcielone do armii w ramach powszechnej mobilizacji. Po drugiej stronie jest kraj agresora, w którym funkcjonują sportowcy. Część z nich chciałaby uprawiać na terenie Polski swoje dyscypliny. Z tego, co jednak słyszałem, to w Rosji nie ma żadnej wojny. Jest spokój. Chyba nie muszę wyjaśniać, co to oznacza i do jakich wniosków powinno prowadzić.

Rozumiem zatem, że spodziewa się pan ze strony FIM zdecydowanej rekomendacji, która doprowadzi ostatecznie do zablokowania startów Rosjan także w ligach krajowych.

Tak, bo sportowcy ukraińscy nie mogą teraz robić tego, co kochają. Na głowy ich dzieci spadają bomby lub rakiety. W Rosji nie dzieje się natomiast nic złego. Spodziewam się zatem jasnej rekomendacji międzynarodowych federacji. Poza tym my rozmawiamy o trzech Rosjanach w polskiej lidze żużlowej, a proszę zobaczyć, co zrobił Robert Lewandowski. Zanim FIFA wykluczyła Rosję z areny międzynarodowej, on powiedział: odpuszczamy mundial, bo są rzeczy ważniejsze. Gdzie Lewandowski i mistrzostwa w Katarze, a gdzie żużel? O czym my w ogóle dyskutujemy? Najlepszy piłkarz świata potrafił zrezygnować z jednej z najważniejszych imprez w życiu, a my się zastanawiamy, co jeden, drugi lub trzeci Rosjanin ma ścigać się na żużlu w naszej rodzimej lidze. No litości. Najgorsze, że niektórzy już szykują się już do ewentualnych ruchów, jak to obejść!

ZOBACZ WIDEO Żużel. Znamy plany Włókniarza na obóz przed sezonem

Zapewne mówi pan o tym, że działacze mogą namawiać zawodników rosyjskich, by skorzystali z licencji innych krajów. Spodziewa się pan, że do tego dojdzie?

Przede wszystkim jestem przekonany, że Polski Związek Motorowy zda ten test i żaden Rosjanin nie otrzyma licencji. To kwestia sumienia i nie mam wątpliwości, że prezes Michał Sikora doskonale to rozumie. Proszę się też zastanowić, w jakich kategoriach będziemy mówić o prezesach klubów, którzy będą próbowali to "obejść". To przecież brzmi okropnie. Opinia publiczna nie zostawi na takich ludziach suchej nitki. Mamy już casus przewodniczącego FIFA Gianniego Infantino. Kim on dziś jest dla kibiców piłki nożnej? Czy prezesi żużlowi chcą być tak samo postrzegani? To będzie się za nimi ciągnąć. Działacze mogą oczywiście szukać wsparcia w innych federacjach niż polska, ale to nic nie zmienia. To nadal dyskusja, w której po jednej stronie mamy ludzką przyzwoitość i sumienie, a po drugiej partykularny interes jednego sezonu. Mam nadzieję, że nikomu nie zabraknie wyobraźni.

Wierzy pan, że tak będzie?

Obawiam się, że może być zupełnie inaczej. Czuję, że pojawią się próby pudrowania rzeczywistości. Na szczęście rośnie presja społeczeństwa i już nawet zwlekanie z niektórymi decyzjami jest źle odbierane. Spodziewam się zatem zdecydowanej reakcji w imię społecznej solidarności. Za chwilę możemy się również dowiedzieć bardzo wiele o sumieniach rosyjskich żużlowców.

Co ma pan na myśli?

Jeśli FIM wyda rekomendację, by nie brali udziału również w rozgrywkach krajowych, to nie powinni wyciągać rąk po licencje innych krajów. To znowu jest kwestia przyzwoitości i sumienia. Trzeba również pamiętać, że inna jest sytuacja Gleba Czugunowa, a inna Artioma Łaguty czy Emila Sajfutdinowa. Ten pierwszy dokonał wyboru, że chce być Polakiem znacznie wcześniej i dlatego powinien nadal startować.

Pozostali mieli wystarczająco dużo czasu, żeby to zrobić, zanim rozpoczęły się działanie wojenne. To mogła być z ich strony nawet forma sprzeciwu. Trzeba było znacznie wcześniej mówić "nie zgadzam się z tym, zrzekam się rosyjskiego obywatelstwa, dajcie mi polską licencję", kiedy na wojnę się zanosiło. Takich ruchów jednak nie było, więc nie róbcie tego teraz! W tej całej dyskusji pomijamy jeszcze jedną kwestię. Kto zapewni bezpieczeństwo Rosjanom rywalizującym na zachodzie? Czy mamy gwarancję, że oni na pewno będą bezpieczni na stadionach? Mocno bym się nad tym zastanowił.

Część kibiców cały czas powtarza jednak, że rosyjscy sportowcy nie są niczemu winni, więc nie należy ich karać.

Tylko presja społeczna w Rosji jest w stanie zmienić bieg historii. Znam rosyjskich żużlowców i rozumiem, że oni nie są niczemu winni. Ważna jest jednak odpowiedzialność. To nie my wybraliśmy Władimira Putina. Nie zrobili tego również Ukraińcy. Rosyjskie społeczeństwo nie ponosi winy za wojnę, ale musi zapłacić za niektóre wybory. To nie ma znaczenia, czy mówimy o koszykarzach, żużlowcach, bankowcach czy urzędnikach. Nie możemy ich różnicować.

Zobacz także:
Polski klub pomoże Ukraińcowi
Chciał wizę do Polski. Zdziwił się