Żużel. Żart, który odbił się szerokim echem. Duńczyk błyskawicznie dostał oferty z dwóch lig

WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński / Na zdjęciu: Mikkel Bech na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński / Na zdjęciu: Mikkel Bech na prowadzeniu

Po żarcie w mediach społecznościowych Wybrzeża, w którym gdańszczanie zaproponowali Mikkelowi Bechowi powrót na tor, Duńczyk błyskawicznie otrzymał oferty z dwóch lig. Sam zawodnik, który zakończył żużlową karierę, nie chce jeszcze wracać na tor.

8 marca Zdunek Wybrzeże Gdańsk przedstawiło zrzut ekranu z rozmowy z Mikkelem Bechem, z którego można było wyczytać, że ze względu na brak możliwości jazdy Wiktora Kułakowa, Duńczyk zgodził się na powrót na tor w zamian za... BMW X6. Żart odbił się szerokim echem.

- Zawsze miło pożartować, zwłaszcza że z władzami Wybrzeża żyję w dobrych relacjach. Ten przygotowany wspólnie żart odbił się echem także w Anglii czy w Danii, bo już wczoraj odzywali się do mnie ludzie z tamtejszych klubów, które oferowały mi miejsce w składzie! Ściganie na żużlu to dla mnie cudowny, ale już zamknięty rozdział. Czerpałem z jazdy ogromną przyjemność, ale przecież nie zrezygnowałem tak sobie, a miałem ku temu powody. Pod koniec kariery nie czułem już tej frajdy. Przez 23 lata zebrałem jednak wiele wspaniałych wspomnień oraz znajomości. One zostaną ze mną już na zawsze - powiedział Bech w rozmowie z oficjalną stroną klubu.

Bech, który skupia się na życiu rodzinnym i edukuje się w kierunku bycia stolarzem jednak nie chce wznawiać kariery. - W zeszłym roku skusiłem się spróbować swoich sił na długim torze, bo Erik Gundersen zwrócił się do mnie, abym wziąć udział w testach nowego motocykla, nad którym pracował. Było fajnie, bo zawody na długim torze to znacznie większy luz, ale ja nie mam czasu ani energii, aby zaczynać od zera. Dla mnie przyszedł już czas na normalne życie - zauważył.

ZOBACZ WIDEO Pełna mobilizacja w Ostrowie. W pracę zaangażowali się również kibice

Kibice z Gdańska będą mieli okazję do spotkania Becha raz jeszcze. - Zamierzam przyjechać w kwietniu na inauguracyjny mecz z Cellfast Wilkami Krosno. Jesteśmy umówieni z Wybrzeżem, że razem z żoną i córką wpadnę do Gdańska na kilka dni. Zobaczę mecz, spotkam się z kibicami... Bardzo zależało mi na tym, aby moja żona zobaczyła Gdańsk, bo jestem bardzo dumny z tego, co tu przeżyłem i co po sobie zostawiłem. Przetłumaczyłem sobie i poczytałem te wszystkie komentarze pod wtorkowym postem o moim rzekomym powrocie. Cieszę się, że kibice o mnie pamiętają, super było to przeczytać. Zawsze zostawiałem na torze swoje serce i niezmiernie mi miło, że ludzie wciąż do tego wracają - przekazał zawodnik.

Duńczyk wyjaśnił też sytuację z września 2020 roku, gdy pojawił się na trybunach gdańskiego stadionu jako kibic i jak sam przekazał, kupił sobie sam bilety na mecz.

- Kibice mieli pretensje do klubu, że nie otrzymałem bezpośredniego zaproszenia. To całe zamieszanie było niepotrzebne i przyznam, że wyniknęło z mojej winy. Nie informowałem klubu, że zamierzam przyjechać, bo byłem zły, że straciłem miejsce w składzie i nie pożegnam się z kibicami na torze. Nie byłoby najmniejszego problemu z zaproszeniem dla mnie, ale ambicja wzięła górę i chciałem wszystko załatwić sam. Dziś nie ma między nami złej krwi, jesteśmy w stałym kontakcie. Kocham Gdańsk i nie mogę się doczekać inauguracji sezonu - przekazał Mikkel Bech.

Zawodnik, który był uznawany za wielki talent i przedwcześnie zakończył karierę przyznał, że wciąż jest fanem żużla i nie wyklucza powrotu do tego sportu w innej roli. Na razie sprawdza się jako komentator telewizyjny, co robi już od ubiegłego sezonu.

Źródło artykułu: