Żużel. Zawodnik Włókniarza chwali decyzję klubu. "Bardzo dobry ruch" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki

Mateusz Świdnicki to czołowy junior w całej PGE Ekstralidze. Popiera on powrót do Częstochowy Lecha Kędziory. - Chwaliłem sobie współpracę z tym trenerem - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty zawodnik zielona-energia.com Włókniarza.

Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Jak to jest wygrać z Bartoszem Zmarzlikiem na jego domowym torze?

Mateusz Świdnicki, zawodnik zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa: Dla mnie jest to już historia. Na pewno będę bardzo dobrze wspominał tamten mecz, ale mamy teraz kolejny sezon i nie rozmyślam o tym co było. Skupiam się na tym, aby cały czas iść do przodu i żeby takich biegów było więcej.

Co dają ci takie wyścigi?

Jest to dla mnie bardzo motywujące i budujące. Wiem, ile ciężkiej pracy włożyłem w to, aby się przygotować zarówno do zeszłego sezonu, jak i do nadchodzącego. Myślę, że teraz pracowałem jeszcze bardziej intensywnie. Przygotowania fizyczne zacząłem zaraz po ostatnich zawodach, które odjechałem 10 października 2021 roku. Od razu w kolejnym tygodniu zabrałem się do treningów.

Czyli żadnych wakacji, odpoczynku?

No nie. Postanowiłem, że przepracuję tę minioną zimę jeszcze solidniej. Jak miałem ochotę na chwilę relaksu to wyskoczyłem sobie do Warszawy czy Wrocławia pozwiedzać. Na wakacje czas przyjdzie później. Czuję się naprawdę dobrze przygotowany do nowego sezonu i wierzę, że wszystko będzie układało się dla mnie pomyślnie.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Fredrik Lindgren: Rywale muszą zacząć obawiać się przyjazdu do Częstochowy

Wrócę jeszcze do tego biegu z Bartoszem Zmarzlikiem. Stringi podprowadzających były zrywane jak żartował Sławomir Drabik?

Znamy Sławka i on lubi powiedzieć coś śmiesznego. Ale uspokajam, nie goniłem dziewczyn (śmiech).

Wiadomo, że sobie żartujemy, ale nawiązuję do Sławomira Drabika, bo wasza współpraca dobiegła końca.

Tak jak już Sławek opowiadał, tę pracę, którą miał wykonać w stosunku do mnie, wykonał. Bardzo mu za to dziękuję, bo ogromnie mi pomógł. Od zeszłego sezonu współpracuję z Dariuszem Łapą. Jest to bardzo doświadczony mechanik, bez którego mój zeszłoroczny wynik nie byłby możliwy. Ponadto pod koniec sezonu do mojego teamu dołączył Damian Polak i dużo do niego wniósł. Wszystko w teamie funkcjonowało bardzo dobrze i myślę, że było to widoczne. Wzajemnie się uzupełnialiśmy i chłopaki przekazywali mi cenne rady.

Co do Sławka, jeszcze raz bardzo dziękuję mu za współpracę i jestem mu ogromnie wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobił. Cały czas mogę liczyć na jego wsparcie. Jak tylko czegoś potrzebuję, wystarczy, że do niego zadzwonię czy też porozmawiamy na stadionie. To wielki zaszczyt mieć wsparcie od takiej postaci.

Jesteś w ścisłej czołówce młodzieżowców PGE Ekstraligi. Czy w związku z tym presja wzrasta?

Nie, nie odczuwam żadnej presji. Jak już mówiłem, przygotowałem się najlepiej jak potrafię, a i moje przygotowanie sprzętowe to moim zdaniem najwyższy poziom. Mam jednostki od Flemminga Graversena. Będzie to trzeci sezon, w którym będę korzystać z jego silników...

Tylko od tego tunera?

Tak. Jestem bardzo zadowolony z tej współpracy, więc nie widzę potrzeby szukać czegoś innego. W tej chwili mam trzy silniki od Flemminga, ale mam jeszcze otrzymać dwie nowe jednostki od klubu. One również będą przygotowane przez Duńczyka. Mogę więc powiedzieć potocznie, że jestem uzbrojony po zęby. Teraz wszystko w mojej głowie, żeby dobrze reprezentować barwy Włókniarza.

Do Ekstraligi za moment przejdziemy, ale chciałem cię zapytać o ligę szwedzką. Jakie masz oczekiwania wobec tamtejszych rozgrywek?

Na razie w Szwecji zostałem zakontraktowany jako zawodnik rezerwowy. Jeżeli tylko klub z Malilli będzie mnie potrzebował, wystarczy jeden telefon i jestem gotowy, by tam jechać. Oczywiście priorytetem są dla mnie starty w Ekstralidze, a zaraz potem rozgrywki młodzieżowe, bo w lidze U24 nie mogę startować. Chcę dobrze reprezentować Włókniarza. Przede mną ostatni sezon w gronie juniorów, staram się o tym nie myśleć, ale chcę pojechać na tyle dobrze, aby znaleźć miejsce w składzie na kolejny sezon już jako senior. Poza tym, wychowałem się w Częstochowie i to jest moje miejsce.

Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki (z prawej) wraz ze swoim mechanikiem Dariuszem Łapą
Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki (z prawej) wraz ze swoim mechanikiem Dariuszem Łapą

Na co będzie stać Włókniarz twoim zdaniem? Na konferencji, podczas której klub ogłosił nowego sponsora tytularnego z ust choćby włodarzy miasta słyszeliśmy, że oczekiwania to podium.

Na pewno jesteśmy bardzo zgraną drużyną. Każdy z nas wyciągnął wnioski po zeszłym roku, więc uważam, że będziemy dużo silniejsi. Tor wszystko zweryfikuje, dlatego na to pytanie będę mógł odpowiedzieć po sezonie.

Wrócę jeszcze do mojej rozmowy ze Sławomirem Drabikiem. On powiedział, że bardzo ważne jest to, że we Włókniarzu doszło do zmiany trenera, bo jego zdaniem w zeszłym roku drużyna była zaskakiwana przez Piotra Świderskiego np. przygotowaniem toru. Jak się do tego odniesiesz?

Nie chcę już do tego wracać. Mogę jedynie się wypowiedzieć na temat powrotu trenera Lecha Kędziory. Moim zdaniem to bardzo dobry ruch. Miałem okazję współpracować z nim w 2017 roku w moim pierwszym sezonie startów. Bardzo sobie chwaliłem tę współpracę. Ogromnie szanuję trenera Kędziorę i naprawdę uważam, że działacze zrobili słusznie sprowadzając go do Częstochowy z powrotem.

Ostatnie dni spędziliście w Szczyrku na obozie integracyjnym. Był to przydatny wyjazd?

Oczywiście. Obóz trwał trzy dni, pochodziliśmy po górach, popływaliśmy w basenie czy posiedzieliśmy w saunie. Dużo rozmawialiśmy, a że atmosfera była naprawdę bardzo dobra to dużo się śmialiśmy. Nie zaniedbaliśmy też treningów i jak dla mnie był to wyjazd jak najbardziej na plus. Mam nadzieję, że ta integracja przyniesie efekty w sezonie.

Wspomniałeś, że przed tobą ostatni sezon w gronie juniorów. Na co się indywidualnie nastawiasz?

W tym miejscu mogę wrócić do tego, co już mówiłem, że jestem przygotowany na najwyższym poziomie pod każdym względem.

Czyli deklaracji "jadę po tytuł mistrza świata juniorów" z twoich ust nie usłyszymy?

Nie, bo nie skupiam się na tym. Chcę przede wszystkim każde zawody przejechać cało i zdrowo. Wychodzę z założenia, że jeżeli podczas zimy wykonałem ciężką pracę, to efekt przyjdzie sam. Liczę na to, że tak właśnie będzie w moim przypadku i zbiorę owoce wysiłku włożonego w przygotowania.

Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki wraz ze swoją mamą
Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki wraz ze swoją mamą

Na koniec przyjmij proszę gratulacje dla twojej mamy za wygraną w "Kole Fortuny".

A dziękuję, przekażę. Na udział w programie mamę namówiła babcia. Mama oglądała ten program już przed laty, gdy była jego pierwsza edycja. Cóż, pojechała na casting, potem był telefon, że zapraszają do udziału w głównym programie i udało jej się wygrać. Myślę, że to taka sympatyczna ciekawostka w naszej rodzinie.

Czytaj również:
- Wielkie emocje już na otwarcie. Znane godziny meczów 1. i 2. kolejki PGE Ekstraligi
- Po bandzie: W obronie beniaminka z Ostrowa [FELIETON]

Źródło artykułu: