Po raz ostatni "Lwy Albionu" triumfowały w 1989 roku, kiedy to w Bradford rozgrywano finał Drużynowych Mistrzostw Świata. Ekipa w składzie: Jeremy Doncaster, Kelvin Tatum, Paul Thorp, Simon Wigg i Simon Cross pozostawiła w pokonanym polu Duńczyków i Szwedów.
Nic dziwnego, że ze zwycięstwem w Manchesterze brytyjska ekipa wiąże pewne nadzieje. - Zwycięstwo w Speedway of Nations było bez wątpienia wielkim momentem. Nie chcemy być krajem, który wygrywa raz na 30 lat. To musi cały czas być trwały wzrost. To wymaga dużo pracy, ale zmiany wprowadzone przez Roba Paintera i naszych partnerów sprawia, że są ku temu tworzone pewne struktury. To są detale, których brakowało zbyt długo - mówi Tai Woffinden w rozmowie z gbspeedwayteam.com.
Brytyjczycy cieszą się z tego, że po taki sukces w Speedway of Nations sięgnęli stosunkowo szybko. Woffinden zauważa, że jeszcze niedawno jego reprezentacja była dziesięć lat za polską ekipą, tymczasem teraz na tym, co udało im się osiągnąć w ojczyźnie pozwala iść dalej i budować coś na przyszłość.
- Wszyscy zawodnicy muszą chcieć do tego dążyć. Jest wiele potencjału, są obietnice, a my dostajemy najlepsze możliwe warunki do jazdy. Wszystko jest w porządku zarządzane, a taki sukces nie dzieje się przez przypadek - dodał były mistrz świata.
Czytaj także:
Sensacyjny zwycięzca Memoriału Cravena wciąż myśli o Polsce
Canal+ rozdaje karty w polskim żużlu. Czy to dobre dla dyscypliny?
ZOBACZ WIDEO Żużel. Czeka ich trudne zadanie. Kubera: Jesteśmy na to gotowi