Bez niego sport byłby nudny. Mistrz, którego się kocha albo nienawidzi

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Nicki Pedersen i Anna Natascha Ohlin Hoe
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Nicki Pedersen i Anna Natascha Ohlin Hoe

Trzykrotnie zostawał mistrzem świata, choć jego brutalne ataki wywoływały furię u rywali. Wszczynał bójki na torze, a czasem i poza nim. Nicki Pedersen najlepsze lata być może ma za sobą, ale nadal trudno przejść obok niego obojętnie.

Był rok 2003, gdy startujący dotąd na I-ligowych torach Nicki Pedersen zostawał po raz pierwszy mistrzem świata. To była ogromna niespodzianka, bo Duńczyk nie był uważany za największy talent w swoim kraju. Ledwie sezon wcześniej w mistrzowskim cyklu SGP zajął dwunastą pozycję i nic nie wskazywało na nagłą poprawę dyspozycji u zawodnika z kraju Hamleta.

Jednak Pedersen pokazał, że ciężką pracą i zadziornością można wdrapać się na Olimp, czasem wbrew przeciwnościom. Nie bez znaczenia był też jego sprzęt, bo w tamtym okresie Duńczyk imponował prędkością na trasie. Gdy jej brakowało, wychodziło prawdziwe oblicze Pedersena.

Pedersena się kocha albo nienawidzi

- Po trupach do celu - mówili przez lata niektórzy rywale Pedersena, gdy ten niejednokrotnie blokował ich pod bandą w sposób brutalny, co nie było zbyt dżentelmeńskim zachowaniem. Czasem kończyło się na utarczkach słownych, jak chociażby w przypadku Grzegorza Walaska, który przed kamerami TVP Sport nazwał trzykrotnego mistrza świata "kawałem szmaty, nic więcej". Czasem dochodziło do rękoczynów.

Jeszcze zanim o Pedersenie zrobiło się głośno na międzynarodowej arenie, udowadniał on, że jest kłębkiem nerwów i frustrację związaną z porażkami potrafi wyładować na rywalu. Gdy jego RKM Rybnik przegrywał w sezonie 2003 podczas spotkania w Tarnowie, a niedoświadczony wówczas Janusz Kołodziej poskromił Duńczyka, ten odpowiedział uderzeniem go w kask. Został za to wykluczony do końca zawodów i musiał pauzować w kolejnym meczu, osłabiając w ten sposób "Rekiny".

Nawet gdy po latach Duńczyk wypadł ze ścisłej światowej czołówki, niejednokrotnie rywale brali go na celownik. Tylko w cyklu Speedway Grand Prix blisko było pozasportowych pojedynków Pedersena z Matejem Zagarem, Samem Mastersem czy Maciejem Janowskim.

Nicki Pedersen świętuje w sobotę 45. urodziny
Nicki Pedersen świętuje w sobotę 45. urodziny

Do historii przeszły też wydarzenia z ligi szwedzkiej, gdy z pełnym impetem w kierunku Duńczyka ruszył Greg Hancock. Amerykanin, przez lata słynący z kulturalnej jazdy i spokojnego podejścia do ścigania, nie wytrzymał po jednym z fauli Pedersena. Zrzucił go bez pardonu z motocykla, a koledzy z toru byli gotowi składać się na karę finansową dla niego.

Dyscyplina potrzebuje Pedersena

W sobotę Pedersen świętuje 45. urodziny. Obecnie należy do najstarszych zawodników w PGE Ekstralidze, ale wielu fanów trzyma kciuki za to, by Duńczyk startował jak najdłużej. Chociażby jego średnia biegowa z ubiegłego sezonu (2,059) wskazuje na to, że byłego mistrza świata wciąż stać jeszcze na wiele. Jego jazda w głównej mierze przyczyniła się do utrzymania ZOOleszcz GKM-u Grudziądz w najlepszej lidze świata.

Nie obyło się przy tym bez kontrowersji, bo w połowie 2021 roku znów dał o sobie znać porywczy charakter Duńczyka. Po kontrowersyjnych decyzjach sędziego w rodzimych rozgrywkach, kilkukrotnie próbował on wtargnąć na wieżyczkę sędziowską. Zwyzywał arbitra, w jego budce miało też dojść do szamotaniny. Duńska federacja chciała dla Pedersena wielomiesięcznego zawieszenia.

- Jest mi z tego powodu przykro. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jeśli popełniłeś błąd, to w takich sytuacjach trzeba umieć dźwignąć rękę i przyznać się do niego. Rozumiem karę finansową czy też kilkudniowe zawieszenie. Takie zachowanie się nigdy nie powtórzy - twierdził Pedersen w duńskiej TV2.

Ostatecznie skończyło się na karze finansowej i czterech miesiącach zawieszenia, które biegło od października do stycznia, czyli akurat w okresie, gdy rozgrywki żużlowe nie startują. - Ulżyło mi - komentował finał sprawy Pedersen, nie ukrywając przy tym łez.

Nicki Pedersen ma wielu zwolenników, ale i przeciwników
Nicki Pedersen ma wielu zwolenników, ale i przeciwników

Problem z Pedersenem jest jednak taki, że musi czuć się liderem drużyny. To typ solisty, który wśród innych gwiazd traci blask. Było to widać w Zielonej Górze, do której trafił w roku 2019. Potrafił tam mieć zastrzeżenia, co do decyzji trenerskich i oczekiwał występów w konkretnych gonitwach. Wobec tego, bez żalu oddano go do Grudziądza. Nawet w GKM-ie przekonali się, że czasem lepiej nie wchodzić w paradę byłemu czempionowi. W jednym ze spotkań Duńczyka wywrócił kolega z drużyny - Przemysław Pawlicki, po czym obaj panowie zaczęli się wykłócać na torze.

Obecny kontrakt Pedersena wiąże go z grudziądzkim GKM-em do końca sezonu 2023. Czy czekają nas zatem ostatnie miesiące z Duńczykiem na torze? Kibice mają nadzieję, że nie.

- To nie jest tak, że boję się zakończenia kariery i odejścia ze świata sportu żużlowego. Po prostu wiem, że jeszcze mam trochę do udowodnienia. Ciągle jestem w stanie coś pokazać - mówił jesienią 2021 roku, gdy wisiało nad nim widmo zawieszenia.

Czytaj także:
Zmarzlik mógł podpisać umowę z niewypłacanym klubem. Oferta była kusząca
Syreny wyją bez przerwy. "Każdego dnia marzę o końcu tego koszmaru"

ZOBACZ WIDEO "Nawierzchnia gubi zawodników". Dominik Kubera o tym, dlaczego przyjezdni nie potrafią wygrywać w Lublinie

Komentarze (4)
avatar
Abelia
2.04.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A co to za stare pudło plastikowe koło Nickiego....... Max 
avatar
dawidZG
2.04.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
PS: Pawlicka #$@$& przeprosić z szacunkiem mistrza zamiast się kłócić, bo stereotyp "pedersena" więc z góry uprzedzenia... Leszczu możesz mu buty lizać co najwyżej i słuchać rad, żeby osiągnąć Czytaj całość
avatar
dawidZG
2.04.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Kocha lub nienawidzi... ale dlaczego zawsze pod kątem incydentów, które działy się wokół niego? Denerwuje mnie to. Ja Pedersena uwielbiam jako wzór sportowca, żużlowca oraz pełnego profesjonali Czytaj całość
avatar
Bonzo65
2.04.2022
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Profesjonalista w każdym calu,smutno będzie jak zakończy karierę,dzik jest jedyny i niepowtarzalny, zawsze go lubiłem bo kto dodaje kolorytu zawodom jak nie on , zdrowia Nikuś.