Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: To będzie najważniejszy mecz w pana trenerskiej karierze?
Mariusz Staszewski, trener Arged Malesy Ostrów: Liczę, że te najważniejsze są dopiero przede mną. Mogę za to powiedzieć, że dla mnie jako trenera to jedno z trudniejszych spotkań, jeśli chodzi o wybór składu.
Dlaczego?
Największy kłopot polegał na tym, że wiele rzeczy musiałem robić po omacku. Zwłaszcza na tej ostatniej prostej, kiedy nie szło już sprawdzić kompletnie nic. Na ten tydzień mieliśmy zaplanowane najważniejsze sparingi z Stelmetem Falubazem Zielona Góra, które się nie odbyły. Do tego nie mogliśmy trenować na własnym torze. Wszystko musiałem układać na podstawie pierwszych treningów.
Jakie były zatem największe znaki zapytania przed meczem z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz?
Przede wszystkim była nim pozycja U24. Poza tym numer 16, a do tego wybór pomiędzy Oliverem Berntzonem a Nicolaiem Klindtem. Nie było też wiadomo, w jakiej formie jest Grzegorz Walasek. Wątpliwości było naprawdę sporo, a ja musiałem coś wybrać i robiłem to na podstawie danych z początku sezonu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. To będzie sezon dla dobrych taktyków. Cieślak mówi o stosowaniu zastępstwa zawodnika
Dlaczego zatem Oliver Berntzon a nie Nicolai Klindt?
Był tylko jeden powód. Jedziemy u siebie, a na naszym torze szybszy był Oliver Berntzon. To dlatego on znalazł się w składzie na pierwsze spotkanie. Chciałbym jednak od razu dodać, że nie należy wyciągać z tego poważniejszych wniosków. Nicolai nie dostał zielonego światła na rozmowy z innymi klubami.
Czy podjął pan w ogóle z Grzegorzem Walaskiem temat zastosowania za niego zastępstwa zawodnika?
Rozmawialiśmy na ten temat. Zadałem mu pytanie, jak się czuje i czy da radę. Otrzymałem zapewnienie, że jest gotowy w stu procentach. Poza tym uważam, że zastępstwo zawodnika jest korzystnym rozwiązaniem, ale w sytuacji, kiedy ma się mocnych liderów. My jesteśmy inną drużyną, bardziej wyrównaną. Za każdym razem trudno do końca określić, kto pociągnie nam wynik. W związku z tym doszedłem do wniosku, że zastępstwo zawodnika jest bardziej problematyczne niż wystawienie Grzegorza Walaska.
Od poniedziałku ostrowski tor jest przykryty plandeką, ale w teorii nie oznacza to, że nie można nim trenować. Czy myśleliście w ogóle o zdjęciu plandeki i przeprowadzeniu treningu przed meczem z GKM-em?
Pokusa może i była, ale pogoda była na tyle niekorzystna, że w to nie poszliśmy. Cały czas pojawiały się jakieś przelotne opady. Może nie były one duże, ale jednak nam towarzyszyły. Do tego dochodził silny wiatr, a on sprawia, że tej folii nie idzie później naciągnąć. Nie byliśmy w stanie nic zrobić.
Kiedy w grudniu pojawiały się pytania, czy GKM to dla Arged Malesy dobry rywal na inaugurację, zdania były podzielone. Teraz mamy trochę więcej danych, by to ocenić. Jakie jest zatem pana zdanie?
Nie cieszę się i tak naprawdę od początku nie byłem zadowolony z takiego układu. Dla nas wygodniejszym rywalem na inaugurację byłby ktokolwiek, ale nie GKM.
Dlaczego?
Dobrze wiedzieliśmy, że nasze przygotowania do tego sezonu będą zaburzone i że z tego powodu będziemy jeździć mniej niż zazwyczaj. Poza tym to nie jest idealne rozwiązanie także od sportowego punktu widzenia. Na początku sezonu jest nieco łatwiej o punkty na teoretycznie silniejszym rywalu, bo niektórzy zawodnicy nie są jeszcze do końca dopasowali. To było widać już w piątek po żużlowcach Włókniarza czy Stali. Oni jeszcze nie są na etapie, na którym znajdą się zapewne za miesiąc czy dwa. To dlatego uważam, że mecze z GKM-em byłyby dla nas lepsze w nieco późniejszym terminie, aczkolwiek chcę wyraźnie zaznaczyć, że teraz sobie tylko dywagujemy. Jeśli wygramy, to przecież wszyscy powiedzą, że dobrze się to ułożyło. Gdy będzie przegrana, to opinie będą odwrotne.
Powiedział pan, że zastępstwo zawodnika to nie jest idealna opcja dla takiej drużyny jak Arged Malesa Ostrów. A jak jest w przypadku ZOOleszcz GKM-u i Wadima Tarasienki?
GKM jest akurat tym zespołem, który na zastępstwie zawodnika zyskuje. Moim zdaniem Wadim Tarasienko nie zdobyłby tyle punktów co jego koledzy.
Jeśli Arged Malesa Ostrów wygra na inaugurację, to ten sezon będzie wyglądać zupełnie inaczej także pod kątem frekwencji na trybunach. Pozostaniecie w grze i kolejne mecze na pewno będą generować spore zainteresowanie. Jakich reakcji kibiców spodziewa się pan natomiast w przypadku przegranej i jaką średnią frekwencję założyliście w budżecie, by bezpiecznie przejechać ten sezon?
Mogę powiedzieć, o co chciałbym poprosić naszych kibiców. Bardzo ważny będzie doping, ale nie tylko na fali entuzjazmu i w momentach, kiedy wygrywamy. W zeszłym sezonie tych sukcesów mieliśmy sporo. Spotkania wygrywaliśmy seriami. Jeśli już pojawiały się porażki, to niewielką różnicą punktów, a czasami z powodu różnych decyzji sędziowskich czy po powtórkach biegów. Wygranych było jednak więcej i czuliśmy wsparcie, a teraz potrzebujemy go również w tych trudnych chwilach, a zapewniam, że nie będzie ich w tym roku brakować. Przy planowaniu budżetu zakładaliśmy natomiast frekwencję w granicach sześciu, siedmiu tysięcy widzów. Oczywiście, na pierwszy mecz ten wynik będzie znacznie lepszy. Zobaczymy, co wydarzy się później, ale wiadomo, że wiele będzie zależeć od naszej postawy.
Zobacz także:
Polska firma wychodzi z Rosji
Chomski skomentował mecz z Motorem