Remis Stelmet Falubazu z Aforti Startem to chyba największa niespodzianka inauguracji sezonu ligowego w Polsce. Zielonogórzanie są przecież spadkowiczem z PGE Ekstraligi i głównym kandydatem do zwycięstwa w eWinner 1. Lidze. Gnieźnianie mają z kolei w tym roku zupełnie inne cele. W niedzielę na torze nie było tego jednak w ogóle widać.
- Niedawno było zakończenie sezonu z płonącym masztem, a teraz inauguracja z płaczącym niebem i opłakaną jazdą naszych zawodników. Źle się to układa. Obraz marketingowy tego znakomitego zespołu sprzed lat totalnie się rozmydlił. Niedzielny mecz oglądałem z małymi przerwami, trochę z doskoku, ale widowisko było takie, że nawet i w ten sposób odechciewało się je śledzić. A mogło być jeszcze gorzej. Mam wrażenie, że gdyby nie spadł deszcz, to Falubaz by to przegrał - mówi nam Robert Dowhan, były prezes zielonogórskiego klubu, który typował, że gospodarze wygrają to spotkanie 60:30.
- Przed meczem żyłem trochę zapowiedziami lokalnych mediów, które rozpisywały się o silnym składzie i szybkim powrocie do PGE Ekstraligi. Ja zresztą nadal traktuję Falubaz jak zespół z najwyższej ligi, bo w większości mają zawodników, którzy rok temu w niej jeździli - tłumaczy.
Dowhan zwraca uwagę, że klub ma teraz większy problem niż strata punktów na inaugurację. - Ta drużyna nie wysyła sygnału, że jest silna i że szybki powrót do elity stanie się faktem. A proszę mi wierzyć, że to jest naprawdę bardzo istotne, bo okres transferowy rozpocznie się nie w listopadzie, ale za miesiąc czy dwa. Już wtedy będzie trzeba rozmawiać z potencjalnymi kandydatami do jazdy w klubie, żeby nie zostać z niczym. To nie będą łatwe tematy, a takie wyniki stanowią kiepski grunt pod negocjacje. Ja nadal uważam, że ta drużyna jest mocna, ale trzeba zrobić coś, by szybko wskoczyła na wysoki poziom i wysyłała właściwy sygnał do środowiska - podsumowuje.
Zobacz także:
Frątczak liderem po pierwszej kolejce
Ostra reakcja na słowa Skrzydlewskiego
ZOBACZ WIDEO Thomsen o koledze z drużyny: To będzie dla niego trudny sezon