Zielonogórzanie niespodziewanie zremisowali na własnym torze z Aforti Startem Gniezno, a bydgoszczanie minimalnie przegrali na terenie beniaminka z Landshut. - Po tej pierwszej kolejce wiele osób mówiło mi, że w sumie dobrze się stało, bo niektóre gwiazdy startujące w Stelmecie Falubazie i Abramczyk Polonii zostały lekko sprowadzone na ziemie. Być może myśleli, że w pierwszej lidze da się wygrywać z marszu i robić to w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Tak jednak nie jest. Mamy zimny prysznic i sygnał, że trzeba brać się do roboty. Znane nazwisko nie gwarantuje punktów - mówi nam prezes Jerzy Kanclerz.
Szef Abramczyk Polonii z porażki w Niemczech nie robi jednak tragedii. - Spotkanie było naprawdę ciekawe, bo decydował ostatni bieg. Spodziewaliśmy się takiego oporu beniaminka, bo wiedzieliśmy, że u siebie będą groźni, aczkolwiek liczyliśmy na zwycięstwo. Teraz trzeba się zrehabilitować, więc przygotowujemy się już do rywalizacji ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk - tłumaczy.
Zdaniem Kanclerza mecz w Landshut potwierdził, że eWinner 1. Liga będzie ciekawa. - Na papierze my, Falubaz i Cellfast Wilki wyglądamy bardzo dobre, ale zwycięstwo ma na razie tylko jedna z tych drużyn. Mamy jeszcze trzynaście meczów, więc wszystko będzie zmieniać się jak w kalejdoskopie. Jeszcze wiele spotkań wygramy. Pewnie przyjdą też jakieś porażki. Dla mnie aż tak wiele na razie się nie zmieniło, bo do play-off wchodzi w tym roku sześć ekip. Koniec końców wszystko rozegra się podczas dwumeczów, na co zwrócił mi uwagę po spotkaniu w Landshut Adrian Miedziński. Powiedział: prezes, nie martw się i tak to się rozstrzygnie dopiero w play-off. Na razie trzeba się tam dostać, aczkolwiek widać, że czeka nas ciekawy sezon - podsumowuje Kanclerz.
Zobacz także:
Skórnicki odchodzi z Orła Łódź
Nowa nadzieja dla Tomasza Golloba
ZOBACZ WIDEO Tłumaczymy zmiany w regulaminach przed sezonem 2022