Żużel. Dla kogo złoto? Były mistrz świata nie ma wątpliwości. Co za słowa!

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik i Gary Havelock
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik i Gary Havelock

Już w sobotę w chorwackim Gorican startuje cykl Grand Prix. Czy swoje trzecie złoto zgarnie Bartosz Zmarzlik? Swoją opinię na ten temat wyraził Anglik Gary Havelock, były mistrz świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Konrad Mazur, WP SportoweFakty: W 1992 roku na torze we Wrocławiu zdobyłeś złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Jak często wspominasz swój największy moment w karierze?

Gary Havelock, Indywidualny Mistrz Świata 1992: Coraz rzadziej. Minęło już naprawdę dużo czasu. Wtedy miałem inny styl życia. Czasem pomyślę o tym jak miło było zdobyć to trofeum. Moje życie kręciło się wokół żużla i całą karierę poświęciłem temu, by być mistrzem świata. Po to jeździłem. Nie dla pieniędzy, nie dla zabawy. Dzisiaj jest już inaczej, chcesz być wielki, ale przyświecają ci też inne powody. Będąc małym dzieckiem już marzyłem o tym, by być najlepszym. Żużel się bardzo zmienił. Widać to po polskiej lidze, gdy zaczynałem tam jeździć, to nam obcokrajowcom było znacznie łatwiej. Polska była zaraz po okresie komunizmu, a my mieliśmy sponsorów, najlepsze motocykle. Teraz? Sytuacja odwrócona o 180 stopni. Polski żużel dominuje.

Jesteś wyjątkowym mistrzem świata, bo byłeś utytułowany od początku swojej kariery. Sięgnąłeś po miano najlepszego juniora globu, a kilka lat później zrobiłeś to samo wśród seniorów. Tylko czterech tego dokonało.

No co, ty? Tylko czterech? Z pewnością to bardzo trudne być przez całą karierę na wysokim, równym poziomie. Teraz młodszym zawodnikom jest łatwiej, bo jest wprowadzony system szkolenia, od najmłodszych lat. Mają wiele rzeczy zapewnionych. Jeździłem na torach trawiastych, jednak gdy pojawiłem się na torze w Belle Vue, powiedziałem: "mam gdzieś ten grasstrack. Chcę być żużlowcem." Musiałem czekać na to, aż spełnię odpowiedni wiek. W 1984 roku pojechałem raptem kilka juniorskich zawodów, mając niecałe 16 lat, jeździłem za zgodą federacji.

Jechałeś w finale jednodniowym, a obecnie obowiązuje system Grand Prix. Wolałbyś startować w erze Grand Prix?

Zdecydowanie wolę Grand Prix. Do jednodniowego finału pamiętam, że trzeba było przejść przez siedem rund. W sumie prawie tyle samo, co w GP. Jednak jazda w cyklu jest niesamowicie pasjonująca. To co obecnie robią zawodnicy wprawia mnie w zachwyt. Sam pewnie nie dałbym rady zrobić niektórych rzeczy, które oni dokonują. Ustanowili poziom, któremu trudno jest sprostać.

ZOBACZ WIDEO Baron o Bellego: Emila nie da się zastąpić, ale David ma przyszłość przed sobą

Co twoim zdaniem jest najważniejsze, by zostać mistrzem świata?

Wszystkie rzeczy muszą się ze sobą nałożyć, wydarzyć. Weźmy Bartosza Zmarzlika. On ma wszystko poukładane, zaplecze sponsorskie, sprzęt, ma wielki hart ducha i talent. Ważna jest też psychika. W moim przypadku czułem się mocny psychicznie i radziłem sobie z presją, gdy stawka była duża. Spotkałem wielu zawodników, którzy byli lepsi ode mnie i mieli większy talent, ale nie wytrzymywali w takich sytuacjach i zostawali z niczym. Stawałem pod taśmą i niczego się nie bałem, po prostu uciekałem reszcie, bo myślałem o wygrywaniu. Musisz mieć tę pewność siebie, to daje ci atut w walce z innymi.

W takim razie, przejdźmy do tegorocznego Grand Prix. Kto w twoim uznaniu jest głównym kandydatem do wygrania cyklu?

Zmarzlik. Tylko nieprzewidywane rzeczy jak: upadki, kontuzja czy słaby sprzęt mogą mu w tym przeszkodzić. Reszcie pozostanie walka o drugie miejsce. Bartosz z łatwością prowadzi maszynę, jest nieustępliwy i ma w sobie sportową złość. Myślę, że gdyby pozostali to mieli, to mieliby o wiele większe szanse z nim. Zmarzlik to jeden z najwspanialszych zawodników w żużlu, jakich widziałem w swoim życiu. Per Jonsson, Bartosz Zmarzlik i Darcy Ward to najbardziej utalentowani zawodnicy, tak sądzę. Nie mówię, o tych z lat 50-tych czy 60-tych, bo to zupełnie inny żużel. A wypadek Darcy'ego to największa strata naszych czasów i strach pomyśleć, jak wyglądałaby teraz rywalizacja tej dwójki.

Kto twoim zdaniem będzie w stanie zagrozić Zmarzlikowi? Mamy inną stawkę niż rok temu, w której zabraknie dwóch medalistów.

W Grand Prix nie ma Rosjan, co jest dla cyklu ogromną stratą. Z drugiej strony, oglądałem ostatnio UFC, a tam Rosjanie nie są wykluczeni. Wykluczyli ich z innych sportów, a tu takie rzeczy, o co chodzi?

Zmarzlik stracił największego rywala. Dla kibiców, którzy jeżdżą po całym świecie, to spory zawód. Oczywiście wojna to jedno i nie można przejść wobec tego obojętnie, ale Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta byli w stanie robić wielkie widowisko i dawać jakość tej dyscyplinie.

Co do rywala - moim zdaniem go nie ma. Zmarzlik jest daleko przed pozostałymi. Oczywiście, każdy z nich jest w stanie pokonać go w pojedynczym biegu, rundzie Grand Prix, ale nie w cyklu. Jest zbyt mocny dla reszty. Może to nie brzmi fajnie czy optymistycznie, ale jestem szczery (śmiech).

Maciej Janowski powinien być tym, który stawi mu czoła, ale nie ujmując mu, jest zbyt delikatny w wielu sytuacjach, potrzebuje być twardszy, bo to gość, który może spokojnie zdobyć tytuł. Trochę więcej zdecydowania, braku odpuszczanie w stykowych sytuacjach. Byłem w szoku, że jeden z najlepszych startowców w cyklu, może pod koniec sezonu przegrywać każdy start. Ok, jest mega szybki, ale to będzie działać na kilku torach, jak Wrocław. Starty to sukces w 70 proc., jak nie jeszcze więcej. Możesz mijać rywali, ale nie cały czas, a w GP to szalenie istotne. Leon Madsen jest świetny w wyprzedzaniu, ale brakuje mu systematyczności w startach. Jest za mało powtarzalny. Fredrik Lindgren? Też stać go na wiele.

Pomówmy o twoich rodakach. Tym razem jest trzech reprezentantów Wielkiej Brytanii w cyklu. Kibice z pewnością będą zadowoleni.

Dawno tego nie było, to świetne dla kibiców, że znów będą oglądać trójkę. Ostatnio tak było co najwyżej w Cardiff. Mamy młodych, perspektywicznych zawodników. Nie tylko w GP, ale praca z młodymi za pięć lat przyniesie efekty i jako Wielka Brytania zrobimy progres i będziemy się liczyć. Podczas spotkań z młodymi zawodnikami powtarzam, że musisz być oddany dla sportu i musisz wystrzegać się dwóch rzeczy: niewłaściwej kobiety i szpitalnego jedzenia.

Marzysz, by znów tytuł powędrował w ręce brytyjskiego zawodnika?

Nie ma szans. I nie łudzę się. Robert Lambert i Daniel Bewley mają jeszcze sporo pracy przed sobą. Tai Woffinden to już nie jest ten sam zawodnik, dla mnie cofnął się. Ma talent, duże doświadczenie i pewnie dobry sprzęt. Reszta siedzi w głowie. Wydaje mi się, że Tai zaczął za dużo kalkulować. Skupia się na tym ile punktów mu potrzeba, aby przejść do półfinału, a potem ugrać co się da w finale. Nie możesz tak myśleć. Wygrywanie w każdym wyścigu daje ci psychologiczną przewagę, to cię napędza. Wciąż życzę sobie, by Brytyjczycy zajmowali miejsca na podium, ale będzie to trudne. Tai ma szansę na medal, może nawet na coś więcej, ale musi to poczuć, to co kilka lat wcześniej.

Co sądzisz o szansach Roberta Lamberta? Przejeździł trochę rund w cyklu, oswoił się ze stawką, do tego dorzucił złoto Speedway of Nations w ostatnim roku.

Nie powiem za wiele o jego osobowości, bo się nie znamy, ale z tego co widzę, to ma talent. Dużo pracuje nad sobą. Ma w sobie sporo sportowej agresji, potrafi jeździć twardo i zdecydowanie. Ma teraz kilka elementów, które pasują do tej układanki. Pytanie ile ich mu jeszcze brakuje. Dla Roberta celem powinna być czołowa szóstka. Choć mam wrażenie, że każdy z GP tak myśli. Oczywiście poza Zmarzlikiem, on tego nie potrzebuje. Robert jak zrobi ten krok, będzie już gotowy do walki o podium.

Trzecim, najmniej doświadczonym będzie Daniel Bewley. Bardzo pozytywnie na jego temat wypowiadał się Darcy Ward. To jego debiut w Grand Prix. Można powiedzieć, że trochę dostał prezent od losu. Masz jakieś oczekiwania wobec niego?

Z nim jest podobnie jak z Robertem. Ma dużo talentu, niczego się nie boi. Pamiętam sytuację, jak Woffinden był kontuzjowany i oddał swoje motocykle Danowi, który wtedy pokazał dużo dobrego. Bez wątpienia Tai ma na niego duży wpływ. Przez ten czas wzmocnił swoją pozycję. Jak jesteś młody i utalentowany, świat stoi przed tobą otworem. Trzeba iść jak po swoje. Przed swoim debiutanckim finałem opowiadałem, że jadę wygrywać. Doświadczenie? Jakie doświadczenie? Wygrywam w lidze, to dlaczego mam tego nie zrobić w finale? Dan i Robert są świetni, ale muszą mieć pragnienie wygranej, nie są za młodzi by zostać mistrzami, ja miałem 24 lata. Oni mają jeden problem, ten jeden (Zmarzlik - dop. red.).

Kto może zaskoczyć w tym roku? Nie mówimy o faworytach, ale o kimś, kto może się pozytywnie zaprezentować i sprawić kilka niespodzianek.

Może któryś z młodych Brytyjczyków? Bardzo bym chciał. Może Patryk Dudek? Ale wydaje mi się zbyt nierówny. Jednego dnia gniecie każdego, a następnego męczy się niemiłosiernie. Mikkel Michelsen robi progres z sezonu na sezon, a Anders Thomsen ma możliwości by pokazać nam jeszcze lepszy żużel. Wydaje mi się, że w jego przypadku nie widzieliśmy jeszcze wszystkiego, co potrafi. Max Fricke? Dużo nad sobą pracuje, ale nie ma w sobie tego naturalnego talentu do żużla, by powiedzieć, że żużel ma opanowany w małym palcu.

Zobacz także:
Nie chce nakładać na siebie presji w Grand Prix. "Nie mam zamiaru skupiać się na wynikach"
Półtora okrążenia: Trzeba trzymać kciuki za właściciela TVN [FELIETON]

Źródło artykułu: