Podczas środowej rundy DMPJ w Gnieźnie pojawił się problem z torem, ale po interwencji sędziego Pawła Michalaka udało się go doprowadzić do porządku i zawody dokończono. W czwartek już się to nie udało.
Prace torowe odbywały się bezpośrednio przed zawodami, pod czujnym okiem Michalaka. Właśnie ze względu na kosmetykę turniej opóźnił się o kwadrans. Niestety, po upadku Pavla Kuchara rywalizacja została przerwana.
Na owal znów wyjechał ciężki sprzęt i próbowano coś zdziałać, ale wysiłki spełzły na niczym. W końcu sędzia Michalak zebrał zawodników i oświadczył, że tor nie nadaje się do bezpiecznej jazdy, w związku z czym decyduje o odwołaniu zawodów.
ZOBACZ WIDEO Solidny punkt w cieniu gwiazd. Szymon Woźniak o swojej roli w zespole
To już kolejny raz, kiedy w Gnieźnie jest kłopot z torem. Choćby podczas przedsezonowego sparingu z PSŻ-em Poznań nawierzchnia też sprawiała zawodnikom sporo problemów.
Dlaczego w czwartek na gnieźnieńskim owalu nie dało się bezpiecznie rywalizować?
- Niestety, po wczorajszych zawodach było mało czasu. Turniej skończył się bardzo późno, około godz. 21:00 i nie udało się tego toru doprowadzić do takiego stanu, żeby można było odjechać te dzisiejsze zawody. Nie chciałbym krytykować żadnych decyzji, ale sędzia podjął decyzję, żeby spróbować zrobić ten tor pod jego dyktando i wyszło, jak wyszło. Nie zwalam winy na sędziego, tylko ja jestem odpowiedzialny z toromistrzami za przygotowanie tego toru i to spoczywa na mnie. Odpowiedzialność całkowicie biorę na siebie - powiedział Błażej Skrzeszewski, menedżer Aforti Start Gniezno.
W niedzielę czerwono-czarnych czeka mecz z Trans MF Landshut Devils, więc trzeba szybko działać, by zażegnać problemy torowe. Skrzeszewski zapewnia, że jest gotowość do pracy nad torem nawet przez całą noc. Wie też, że mecz z Niemcami będzie ważny dla Startu.
- Oczywiście, wszyscy wiedzą, że to jest bardzo ważny mecz. Może on zadecydować o awansie do fazy play-off. Wszyscy jesteśmy tego świadomi - zapewnił.
O gnieźnieńskim torze w czwartek rozmawialiśmy również z Adamem Skórnickim z Metalika Recycling Kolejarza Rawicz. - Troszkę tutaj nie wyszło. Mała dziurka na szczycie łuku i to trochę od wczoraj nie związało. Chyba za mocno było wjechane szyną, za dużo luźnego materiału się zrobiło i tor zaczął trochę pękać, bo też jest gorąco i ciężko było go przelać. Nie udało się, tak czasem się zdarza - mówił.
Kamil Brzozowski z Arged Malesy Ostrów nie ukrywał, że tor był ciężki. - Myślę, że gdyby było więcej czasu, to ten tor udałoby się doprowadzić. Jest już jednak godzina 18, a zaczynać zawody o 20 to byłoby bez sensu. Tor był ciężki. Seniorzy mieliby problem, a juniorzy tym bardziej, to zawody szkoleniowe i lepiej było to przełożyć - podkreślał.
- Kosmetyka toru też była dość często, tor może nie był ciężki, ale bardzo niebezpieczny. Udało się jednak pościnać koleinki i odjechać zawody. Dzisiaj próbowaliśmy to pościnać, ale nie wyszło. Wyszło jeszcze gorzej, dlatego sędzia odwołał te zawody - kontynuował trener ostrowskiej drużyny.
Doszło więc do kuriozalnej sytuacji. Choć pogoda była dobra, to zawody nie mogły być kontynuowane. Dodajmy, że w tym sezonie za przygotowanie gnieźnieńskiego toru odpowiada menedżer Startu Błażej Skrzeszewski, toromistrz Stanisław Gała i Roman Szterba, który operuje polewaczką.
Czytaj także:
> Żużel. Oskar Paluch nie zwalnia tempa. Poprowadził swój zespół do wygranej
> Żużel. Włókniarz po raz drugi wygrywa w Opolu. Kowalski krok od kompletu