W tym artykule dowiesz się o:
Szymon Woźniak (Polska) - 3 turnieje
Biorąc pod uwagę częstotliwość startów w cyklu Grand Prix, to reprezentant Polski dysponuje najmniejszym doświadczeniem z całej stawki najbliższej edycji. Dotąd 30-latek trzykrotnie wystartował jako "dzika karta" w Gorzowie Wielkopolskim i trzykrotnie kończył zmagania na rundzie zasadniczej. Oczekiwania były większe, szczególnie w 2023 roku, lecz do sukcesu sporo brakowało. Teraz Woźniak stoi przed życiową szansą, by zaistnieć wśród najlepszych, choć też trzeba powiedzieć wprost, że z trójki Polaków jego akcje stoją najniżej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Quiz. Sprawdź swoją wiedzę o żużlu!
Dominik Kubera (Polska) - 4 turnieje
Na ten moment, z małym przymrużeniem oka, mówimy o zawodniku, który w połowie imprez GP, w których wziął udział, stał na podium. Oczywiście mowa tu o dublecie w Lublinie w 2021 roku, gdy jako "dzika karta" zajął tam drugie i trzecie miejsce. Debiut 24-latek miał więc piorunujący, jednakże wróży się mu większe sukcesy. Polscy kibice po cichu liczą na to, że Kubera w najbliższym sezonie powiększy swoją kolekcję podiów, a kto wie, czy nie zostanie kolejnym reprezentantem Polski zaliczającym prestiżowe zwycięstwo.
Jan Kvech (Czechy) - 5 turniejów
Najmłodszy i - biorąc pod uwagę całą dotychczasową karierę - najmniej doświadczony żużlowiec w stawce uczestników na sezon 2024. W GP reprezentant Czech dwukrotnie wystąpił z "dzikusem", raz jako nominalny rezerwowy, a dwa razy jako rezerwa toru. Daleko było mu do półfinału, a co dopiero do finału. Jeżeli tego typu wyniki pojawią się w tym roku, będzie raczej można mówić o sensacji. Dość powiedzieć, że nigdy jeszcze żaden czeski żużlowiec nie zdołał wygrać turnieju tego cyklu, a tylko dwóch stało na "pudle".
Kai Huckenbeck (Niemcy) - 7 turniejów
Wiadomo już, że gdyby w tym roku wspiął się na pierwsze miejsce, w którejś z rund, nie byłby pierwszym Niemcem z takim skalpem na koncie. W kwietniu minie bowiem dekada od sensacyjnego triumfu Martina Smolinskiego w Auckland. Niemniej Huckenbeck zamierza pisać własną historię. Doświadczenie z rywalizacji na arenie międzynarodowej ma spore, biorąc pod uwagę jazdę nie tyle w GP, ile w zmaganiach reprezentacyjnych czy TAURON SEC. Z drugiej strony jakikolwiek awans do finału w jego wykonaniu raczej byłby zaskakujący.
Andrzej Lebiediew (Łotwa) - 12 turniejów
Swego czasu został pierwszym reprezentantem Łotwy, który wygrał wyścig w GP i pierwszym, który awansował do fazy półfinałowej. Teraz natomiast został pierwszym stałym uczestnikiem z tego kraju i pewnie po cichu marzy, aby być pierwszym, który wygra zawody. Indywidualny mistrz Europy z roku 2017 już parokrotnie pokazał, że nie przerasta go ściganie w takiej stawce. Lebiediew jest świadomy wyzwania, jakie przed nim stoi i nie ukrywa, że zamierza wykorzystać to, że organizatorzy dali mu szansę regularnej jazdy w elicie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jasna deklaracja! Chodzi o przyszłość Kolejarza Rawicz
Jack Holder (Australia) - 22 turnieje
Przypominając sobie wydarzenia z ostatniego sezonu IMŚ, to właśnie ten zawodnik może mówić o największym niedosycie, jeśli mowa o wygranym turnieju. Przecież Holder prowadził niezagrożony w finale w Warszawie, kiedy upadek na trzecim okrążeniu zanotował Jason Doyle. W powtórce tak dobrze już nie było. Później Australijczyk wystąpił jeszcze w czterech decydujących wyścigach wieczoru, lecz również bez powodzenia. Jeśli jednak w tym roku ponownie będzie tak szybki i groźny dla rywali, być może w końcu dopnie swego.
Mikkel Michelsen (Dania) - 33 turnieje
Poletko trzykrotnego indywidualnego mistrza Europy w IMŚ wciąż jest do zagospodarowania. Wszak mowa o kimś, kto trzy dotychczasowe edycje w roli pełnoprawnego zawodnika kończył w drugiej dziesiątce (miejsca: 14., 11., 12.), w finale jechał tylko dwa razy, a na podium pojawił się raz i w obu przypadkach było to w sezonie 2022. Michelsen oprócz sukcesów w SEC potrafił stać się już gwiazdą PGE Ekstraligi, lecz w GP cały czas brakuje wyników. Można chyba nawet przyznać, że to najwyżej notowany Duńczyk w XXI wieku, który nie wygrał rundy w światowej serii.
Robert Lambert (Wielka Brytania) - 41 turniejów
W tym momencie szósty zawodnik poprzednich mistrzostw jest w czołówce tych, którzy najdłużej czekali na triumf w pojedynczych zawodach i pierwszym z tych, którzy obecnie są czynnymi zawodnikami. Wprawdzie rekord Scotta Nichollsa to dwa razy więcej występów bez pierwszego miejsca, ale jego młodszy rodak ma prawo być już zniecierpliwiony. Lambert w finale pojechał jak na razie pięciokrotnie. Jeździ jednak w GP z roku na rok coraz pewniej, więc jeżeli ponownie będzie czołową postaci cyklu, kto wie, czy w 2024 wreszcie się nie przełamie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Mariusz Puszakowski na zawsze związany z Apatorem Toruń
Bartosz Zmarzlik deklasuje
Pozostali zawodnicy GP 2024 wiedzą, jak zwyciężać w turniejach elity i co więcej każdy robił to już niejednokrotnie. Zdecydowanym numerem jeden jest tu Bartosz Zmarzlik, który dzierży rekord wraz z Jasonem Crumpem. Dwucyfrowy dorobek triumfów ma też Tai Woffinden, choć po raz ostatni stał na pierwszym stopniu dawno, bo w 2018. Rok dłużej czeka Jason Doyle.
Biorąc pod uwagę sezony od 2005, czyli te, w których liczba stałych uczestników GP wynosi 15, w tym roku pierwszy raz od roku 2006 więcej niż połowa zawodników przystąpi do rywalizacji bez wygranego turnieju cyklu w karierze. Przed osiemnastoma laty również ośmiu pełnoprawnych lewoskrętnych nie miało takiego sukcesu w dorobku. Wówczas przełamać się udało tylko jednemu - Andreasowi Jonssonowi.
Zawodnik | Kraj | Wygrane turnieje |
---|---|---|
Bartosz Zmarzlik | Polska | 23 |
Tai Woffinden | Wielka Brytania | 11 |
Martin Vaculik | Słowacja | 7 |
Fredrik Lindgren | Szwecja | 6 |
Jason Doyle | Australia | 6 |
Leon Madsen | Dania | 4 |
Daniel Bewley | Wielka Brytania | 3 |
[b]ZOBACZ WIDEO: Rewelacyjne informacje od Hansena! Zdradził, kiedy wsiądzie na motocykl
[/b]