W tym artykule dowiesz się o:
Mistrzowie świata w Toruniu
Od 1995 roku, czyli od początku Grand Prix złożonego z wielu rund przez Klub Sportowy Toruń przesunęło się kilku mistrzów świata. Nie każdy z nich radził sobie świetnie w pierwszych meczach sezonu.
Zainspirowani niezbyt udanymi występami Jasona Doyle'a prezentujemy historycznych mistrzów w barwach toruńskiej ekipy. Pod uwagę bierzemy dwa pierwsze mecze. Zależy nam na tym, by było sprawiedliwie. W związku z tym pomijamy mecz ze Stalą (35:54), w którym Doyle zaliczył upadek i musiał jechać do szpitala. W tym przypadku istotne są dwa kolejne spotkania. Żużlowcy są uszeregowani od najlepszego do najgorszego.
6. Jason Crump, sezon 2005 - 27+2 pkt (14+1, 13+1)
Dla Crumpa był to trzeci sezon z rzędu w zespole z Torunia. Mistrz świata miał poprowadzić zespół do jak najlepszego wyniku i od początku sezonu pokazał, że stać go na wiele. 10 kwietnia 2005 roku torunianie przegrali wprawdzie z Unią Leszno 39:51, ale Australijczyk zdobył 14 punktów z bonusem i był, obok Wiesława Jagusia, najjaśniejszym punktem drużyny.
Tydzień później, 17 kwietnia, Crump ponownie nie zawiódł, a jego 13 punktów z bonusem w starciu z Polonią Bydgoszcz dało zwycięstwo 53:36. Żużlowiec utrzymał wysoką formę do końca sezonu, który zakończył ze średnią 2,278. Drużyna kolejny raz uplasowała się tuż za podium, na czwartym miejscu.
5. Tony Rickardsson, sezon 2002 - 25 pkt (14, 11)
Mistrz świata z 2001 roku zaczął kolejny sezon bardzo dobrze. W pierwszym meczu 1 kwietnia poprowadził zespół do zwycięstwa nad Unią Leszno i zdobył 14 punktów. Torunianie mogli cieszyć się wynikiem 53:37. Niespełna tydzień później drużyna jechała do Piły i przegrała 40:50. Rickardsson jednak nie zawiódł - wywalczył 11 punktów.
To obiecujące wejście w sezon zwiastowało dobrą jazdę w dalszej części rozgrywek. Szwed spisywał się świetnie, a rozgrywki zakończył ze średnią 2,600. W zespole z Torunia zabrakło ostatecznie armat i skończyło się na piątym miejscu. Sam zawodnik nie zmienił otoczenia po sezonie.
4. Tony Rickardsson, sezon 2003 - 22 pkt (12, 10)
2003 to kolejny rok, w którym Szwed udowodnił, że jest wielkim żużlowcem. Wszystko rozpoczęło się po myśli torunian. W pierwszym meczu sezonu Rickardsson był liderem zespołu w starciu z Lotosem Gdańsk (62:28). Zdobył 12 punktów i nie przegrał żadnego wyścigu.
W kolejnym meczu na wyjeździe było niewiele gorzej. Torunianie wygrali z Unią Leszno 50:40, a Szwed dorzucił do dorobku drużyny 10 punktów. Cały sezon mistrz świata zakończył ze średnią 2,430 i został najlepszym zawodnikiem zespołu. Ekipa z Torunia sięgnęła po srebrny medal.
3. Chris Holder, sezon 2013 - 14+2 pkt (9+1, 5+1)
Najlepszy żużlowiec świata z 2012 roku miał być liderem torunian w kolejnym roku. Tak się stało, jednak początek wcale nie był świetny. Zespół z Australijczykiem w składzie w pierwszym meczu pokonał Spartę Wrocław 50:40, ale to nie Holder był motorem napędowym. Najskuteczniej jeździł Darcy Ward - wywalczył 13 "oczek".
Drugie spotkanie, przeciwko Stali Gorzów, nie przyniosło poprawy. Drużyna wygrała wysoko (54:36), lecz bez wielkiego udziału Holdera. Żużlowiec zdobył zaledwie 5 punktów z bonusem. W skali całego sezonu wypadł jednak bardzo dobrze, zakończył ekstraligowe zmagania ze średnią 2,232. Jego postawa w kolejnych meczach przyczyniła się do zdobycia przez Unibax srebrnego medalu.
2. Jason Doyle, sezon 2018 - 12+3 pkt (7+2, 5+1)
Australijczyk wracał do zespołu z Torunia z wielkimi nadziejami. Kibice liczyli, że będzie liderem drużyny i realnie pomoże w walce o medale. Tymczasem już w pierwszym meczu sezonu upadł i fani drżeli o jego zdrowie. Szybko się podbierał, ale nadal nie błyszczy. W spotkaniu ze Spartą (47:43) zdobył 7 punktów z dwoma bonusami.
W kolejnym meczu było jeszcze gorzej. W Tarnowie Doyle wywalczył zaledwie 5 punktów z bonusem. Pesymiści mówią, że Australijczykowi pobyt w zespole z Torunia nie służy, a optymiści apelują o spokój i porównują aktualnego mistrza świata do Hancocka, który rok temu nie rozpoczął rozgrywek rewelacyjnie. Czas pokaże, kto miał rację.
1. Greg Hancock, sezon 2017 - 12+1 pkt (10+1, 2)
Pierwszy mecz mistrza świata z 2016 roku był obiecujący. Torunianie przegrali w nim ze Stalą Gorzów Wlkp. 44:46, ale Hancock nie zawiódł. Zdobył 10 punktów z bonusem i był najlepiej punktującym zawodnikiem zespołu. Drugie spotkanie wyszło jednak gorzej.
W Zielonej Górze Get Well spisał się bardzo słabo. Zespół przegrał 36:54 i zabrakło m.in. właśnie punktów Amerykanina. Dwa punkty w trzech startach to z pewnością nie był wynik, na który liczyli kibice "Aniołów". W dalszej fazie sezonu doświadczony żużlowiec się rozpędził i zakończył rywalizację w PGE Ekstralidze ze średnią 2,240. W lipcu doznał jednak kontuzji i nie mógł pomóc zespołowi w walce o utrzymanie.