Zawieszona akcja poszukiwawcza na Alasce. Wierzyli w powtórkę z Nanga Parbat
Tydzień poszukiwano dwóch alpinistów na Alasce. W środę poinformowano o przerwaniu akcji. Marka-Andre Leclerca i Ryana Johnsona uznano za zaginionych. Drugi z wymienionych był oceniany jako jeden z najlepszych alpinistów młodego pokolenia.
W środę 7 marca ratownicy rozpoczęli poszukiwania. Po jednym dniu akcji znaleziono sprzęt, który miał posłużyć alpinistom do wspinaczki (m. in. plecaki i kije). Niestety mężczyzn nie udało się odnaleźć. Helikoptery nie były w stanie zlokalizować ich na podstawie sygnału GPS.
Na dalszą akcję ratunkową nie pozwoliły m.in. warunki pogodowe. Bardzo silny wiatr, opady śniegu i słaba widoczność. Pogoda miała poprawić się w czwartek, ale nie czekano do tego dnia i już teraz poinformowano o zakończeniu akcji.
Jedną z osób, która zaangażowała się w sprowadzenie ratowników był ojciec Marka-Andre Leclerca. Po tygodniu poszukiwań zdał sobie sprawę, że szanse na powodzenie akcji ratowniczej były bardzo niewielkie. - Zimno, brak żywności, żadnego sygnału życia. Najprawdopodobniej zostali porwani przez lawinę - przyznał.
Na początku akcji ratownicy wierzyli, że uda się powtórzyć sukces z Nanga Parbat, gdy pod koniec stycznia czwórka polskich alpinistów uratowała Elisabeth Revol. Francuzka i jej partner wspinaczkowy Tomasz Mackiewicz utknęli na Nanga Parbat po ataku szczytowym. Mackiewicz z poważnymi objawami choroby wysokościowej został sam na wysokości około 7200 metrów. Z kolei Revol zdołała nieco zejść i przed załamaniem pogody dotarli do niej ratownicy. Po Mackiewicza nie mogli już ruszyć, ponieważ warunki pogodowe były zbyt trudne na dalsze wspinanie.
ZOBACZ WIDEO: Denis Urubko o samotnym ataku na K2: "Nie chciałem, żeby ktoś mnie ratował, jak będą problemy"