K2 dla Polaków: poznaliśmy kilka tajemnic zimowej wyprawy. "Niektórzy kombinowali"

W jaki sposób rozbijano namioty w obozie pod K2, dlaczego Bielecki i Urubko nie poszli ratować Mackiewicza, z jakiego powodu nie ustalono z urodzonym w ZSRR himalaistą, że zima jednak nie kończy się z końcem lutego?

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
widok na K2 Facebook / Rafał Fronia / Na zdjęciu: widok na K2
Szefowie polskiej, zimowej wyprawy na K2 (8611 m n.p.m.) - Krzysztof Wielicki i Janusz Gołąb - podczas spotkania w Gliwicach podzielili się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi tej wyprawy. Na salę zostało wpuszczonych zaledwie 350 osób, ale dzięki serwisowi 8a.pl możemy poznać zapis tej jakże ciekawej dyskusji.

Alpiniści opowiedzieli, w jaki sposób rozbijano osobiste namioty w bazie pod K2. - Każdy był przekonany, że wybiera stanowisko, gdzie będzie najmniej wiało. Każdy miał też na ten temat inną teorię. Ale w rzeczywistości wszędzie wiało po równo - przyznał Wielicki.

I dodał: - jeszcze inni myśleli o tym, żeby nie być za daleko od satelity. Kombinowali, żeby złapać dobry sygnał, bo w namiocie przyjemniej korzysta się z telefonów, niż w mesie.

Podczas spotkania poruszono oczywiście temat decyzji Denisa Urubko o próbie samotnego wejścia na szczyt. Dlaczego szefowie wyprawy nie zareagowali wcześniej, przecież było wiadomo, że dla niego zima kończy się z końcem lutego. - Do teorii Denisa, że zima kończy się 28 lutego nie przykładaliśmy wagi, gdyż nie było o niej mowy podczas wyprawy. Dopiero 24.02. sobie przypomniał, że zostały mu 4 dni (…) Tego dnia, wieczorem Denis „obudził się” nagle i pyta się Adama (Bieleckiego - przyp. red.): to co, idziemy na szczyt? - opowiedział Wielicki.

Nie zabrakło również tematu akcji ratowniczej na Nanga Parbat. Dlaczego duet Adam Bielecki - Denis Urubko nie poszli wyżej, po Tomasza Mackiewicza? - W ratownictwie, również tym w górach, są takie procedury, że ocenia się szanse i ratuje się tę osobę, którą można uratować. W tym wypadku była to Elisabeth Revol. Należy się cieszyć z tego, że nasza wyprawa ocaliła przynajmniej jej życie - ocenił Gołąb.

- Jeśli poszliby po Tomka, akcja trwałaby całą noc i następny dzień… Wydaje mi się, że piloci nie polecieliby wyżej, w związku z tym nie było szans, żeby oni ściągnęli człowieka, który nie może ruszyć się z namiotu. Dla mnie to nie była szczęśliwa akcja, bo zginął człowiek. A to, czy mogliśmy pomóc, czy nie zależało od wielu elementów: nie tylko od nas - dodał Wielicki.

Na koniec spotkania padło pytanie, czy jest szansa wejścia na K2 kolejnej zimy. Niektórzy nawet mówią o grudniu 2018 roku. - Powiem tak: szansa wejścia na wierzchołek na pewno jest. Gdyby jej nie było, to byśmy tam nie jechali. Ja tylko przypomnę, że pierwsze zimowe wejście na Nanga Parbat miało miejsce chyba za 33 podejściem. Na K2 były jak dotąd cztery zimowe próby i wydaje mi się, że są to próby ważne. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski. Z tego co wiem, to w zespole paru chłopaków bardzo chce tam wejść - przyznał Gołąb.

Przypomnijmy, że projekt "K2 dla Polaków" zakładał pierwsze, zimowe wejście na drugą najwyższą górę świata. Narodowa wyprawa, którą kierowali Wielicki i Gołąb, zgromadziła bardzo wysoki budżet. Akcja rozpoczęła się w grudniu 2017 roku. 5 marca 2018 roku podjęto decyzję o zakończeniu wyprawy.

ZOBACZ WIDEO Denis Urubko: Na Nanga Parbat z Bieleckim wcale nie wspinaliśmy się bardzo szybko


Czy Polacy wejdą na szczyt K2 zimą 2018/19?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×