Były szef klubu alpinistycznego o Mackiewiczu: "ludzie go nie rozumieli, nie traktowali poważnie"

- Nanga Parbat była jego marzeniem, pasją, zafiksował się na nią. W tym pozytywnym tego słowa znaczeniu - wspomina Tomasza Mackiewicza Asghar Ali Porik, który 3-krotnie pomagał Polakowi w organizacji wypraw na tę górę.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Szczyt Nanga Parbat był od wielu lat głównym celem Tomasza Mackiewicza Facebook / Tomasz Mackiewicz/Facebook / Szczyt Nanga Parbat był od wielu lat głównym celem Tomasza Mackiewicza.
Nanga Parbat (8126 m n.p.m.) znów zebrała makabryczne żniwo. W 2018 roku na jej zboczach odszedł Tomasz Mackiewicz, teraz życie stracili: Daniele Nardi oraz Tom Ballard (tutaj więcej szczegółów >>). To obecnie najniebezpieczniejsza góra biorąc pod uwagę tylko wyprawy zimowe. Dane pokazują, że na wszystkich ośmiotysięcznikach zginęło do tej pory 45 osób, w tym aż siedem właśnie na Nanga Parbat.

Wszystko o tej górze, jak i o niezdobytej nadal zimą K2, wie Asghar Ali Porik, który przez wiele lat pełnił funkcję szefa Pakistańskiego Klubu Alpinistycznego. Pomaga również w organizacji większości wypraw właśnie na K2 czy Nanga Parbat.

Marek Bobakowski, WP SportoweFakty: Nanga Parbat znów pokazała swoja makabryczną twarz.

Asghar Ali Porik, właściciel Jasmine Tours: Niestety, wysokie góry, a Nanga szczególnie, pokazują swoją niewyobrażalną siłę właśnie w zimie. Każdy, kto w tym okresie osiągnął jakikolwiek ośmiotysięcznik, jest bohaterem.

ZOBACZ WIDEO Stoch o zdobyciu srebrnego medalu: "Nigdy nie przestałem wierzyć"

Współpracował pan z Tomaszem Mackiewiczem. Jak pan go wspomina?

Tak, trzykrotnie pomagałem mu w organizacji wypraw na Nanga Parbat. On nie był profesjonalnym, zawodowym wspinaczem, jacy zimą odwiedzają Pakistan. Nanga była jego marzeniem, pasją, zafiksował się na nią. W tym pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Wielu przyznaje, że był traktowany przez środowisko nieco po macoszemu. Był uważany za outsidera.

Nie dysponował wielkimi pieniędzmi, na dodatek z roku na rok dopiero uczył się wspinaczki wysokogórskiej. Zdobywał doświadczenie na zboczach Nanga Parbat. Krok po kroku wspinał się coraz wyżej. Nic dziwnego, że ludzie mu nie wierzyli, nie rozumieli go, nie traktowali go poważnie, nie uważali za dobrego alpinistę. Moim zdaniem jednak, przez te wszystkie lata pokazał, że należy mu się hołd i szacunek. Był wielkim walczakiem, sportowcem.

Z którymi polskimi alpinistami pan współpracował?

Oj, z wieloma. Od wielu, wielu lat. Wymienię tylko kilku, bo przecież wszystkich nie pamiętam: Anna CzerwińskaKrzysztof Wielicki, Artur Hajzer, Adam Bielecki, Michał Obrycki, Jacek Teler, Paweł DunajMarek Klonowski, wspomniany już Mackiewicz.

Kto, oprócz Polaków, należy do grona najlepszych alpinistów świata. Simone Moro...

... Alex Txikon , Denis Urubko, Muhammad Ali Sadpara i pewnie jeszcze kilku innych.

Co pan myśli o Polakach? Pierwsze skojarzenie?

Jesteście bardzo przyjaźnie nastawieni, szanujecie lokalne tradycje i przede wszystkim kochacie góry. A my Pakistańczycy jesteśmy ludźmi, którzy jak raz się zaprzyjaźnią, to ta znajomość trwa przez całe życie. Dlatego wielu Polaków jest ze mną w ciągłym kontakcie.

Współpracował pan w 2018 roku przy nieudanej, zimowej wyprawie K2 dla Polaków. W 2020 roku znów nasi alpiniści mają podjąć próbę wejścia na tę ostatni, niezdobyty szczyt. Uda się?

W 2020 roku ma próbować ekipa pod wodzą najprawdopodobniej Wielickiego, a rok później swój atak zapowiada Urubko, też z polską ekipą. Moim zdaniem istnieje bardzo duża szansa, aby w końcu się udało. I to już w 2020. Oczywiście, karty rozdaje pogoda, ale wasi młodzi alpiniści zebrali bardzo cenne doświadczenie ostatnim razem. To była sroga lekcja, ale bardzo potrzebna.

Pana firma pomaga w organizacji takich wypraw, transporcie potrzebnych rzeczy do bazy, itd. Ile kosztuje taka usługa?

Tak, możemy się zająć całą logistyką, ale także i wsparciem ściśle związanym z akcją wspinaczkową, czyli namioty, tragarze, tlen, itd. Nie podam konkretnej ceny, bo to wszystko zależy od wielu czynników. Ale zakładając zespół od 7 do 12 osób, oczywiście zimą, to za osobę bierzemy mniej więcej 7-8 tysięcy euro (30-35 tys. zł - przyp. red.).

To wyprawy zawodowców, profesjonalistów. Organizujecie podobne "wycieczki" dla amatorów?

Oczywiście. Mamy dwie grupy chętnych. Jedna to półzawodowcy, którym oferujemy zwłaszcza latem szczyty o wysokości 6500-7500 m n.p.m., bo ich zdobycie jest nieco tańsze, jeżeli chodzi o opłaty administracyjne. Taka wyprawa może kosztować od 3 do 5 tysięcy euro (13-22 tys. zł). Zajmujemy się także całkowitymi amatorami, którzy przylatują do Pakistanu na trekking.

Tom Ballard zginął na Nanga Parbat. Kiedy miał 7 lat, na K2 stracił matkę >>

Zdarzają się Polacy?

Język polski latem jest jednym z głównych w górach Pakistanu. Z roku na rok w naszych górach jest coraz bardziej tłoczno, ale gwarantuję, że potrafimy znaleźć jeszcze takie miejsca, że turyści mają poczucie obcowania z surową przyrodą.

Od 25 lat zajmuje się pan organizacją wypraw. Czy jest pan himalaistą? Sam pan atakuje te najwyższe szczyty?

Nie, nie odważyłbym się (śmiech). Niech to robią profesjonaliści. Ja uwielbiam turystyczny trekking. Poza tym prowadzę wiele wykładów na temat gór, Pakistanu, itp.






Czy polska wyprawa dokona pierwszego zimowego wejścia na K2? W 2020 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×