Koronawirus. Szlaki w Nepalu otwarte, za chwilę rozpocznie się sezon wspinaczkowy, a liczba zakażeń rośnie gwałtownie

Getty Images /  Narayan Maharjan/NurPhoto / Na zdjęciu: puste ulice w Nepalu
Getty Images / Narayan Maharjan/NurPhoto / Na zdjęciu: puste ulice w Nepalu

Nepal dłużej nie mógł czekać i otworzył szlaki w Himalajach dla obcokrajowców. We wrześniu rozpoczyna się szczyt jesiennego sezonu i zbiegło się to z potężnym wzrostem zakażeń koronawirusem.

4,5 miesiąca trwał zakaz wspinaczki na Mount Everest i inne szczyty w Himalajach po stronie nepalskiej. 30-milionowy kraj zamknął się na cztery spusty w marcu, gdy na świecie zaczął szaleć koronawirus. Zrobiono to w momencie, gdy w Nepalu był potwierdzony zaledwie jeden przypadek. Izolacja przyniosła skutek: notowano zaledwie pojedyncze przypadki zachorowań.

Mocno w kość dostała za to nepalska gospodarka. Wpływy z turystyki stanowią sporą część budżetu państwa. Dlatego z końcem lipca nepalski rząd zdecydował się otworzyć szlaki w Himalajach, co zaskoczyło nawet osoby, które organizują wyprawy górskie.

Prawdziwy jednak problem może zacząć się teraz. We wrześniu rozpoczyna się jesienny szczyt w Himalajach. Potrwa do listopada. Potężny wzrost zakażeń w ostatnich dniach nie zwiastuje niczego dobrego.

Źródło: Google
Źródło: Google

Spokojny sezon

- Chociaż odwołanie wypraw nigdy nie jest tym, co chcesz usłyszeć, to tym razem jest to odpowiedzialna decyzja - pisał w marcu w oświadczeniu Adrian Ballinger z Alpenglow Expeditions. - Wybuch COVID-19 w obozie bazowym byłby niebezpieczny i potencjalnie niszczycielski - dodał.

Mimo że wielu Nepalczyków zostało pozbawionych zarobków w szczycie sezonu wiosennego, nikt nie miał pretensji do rządu. Decyzje o zamknięciu granic i w ten sposób uchronienie się przed koronawirusem, spotkały się z poklaskiem społeczeństwa.

Minęły jednak cztery miesiące i Nepal stanął przed trudną decyzją: co dalej? Gospodarka nie poradziła sobie z izolacją, trzeba było ponownie odmrażać niektóre gałęzie. Postanowiono, że wrócą także wyprawy w Himalaje. Mount Everest znów jest dostępny.

Mercedes Hutton, publicysta "South China Moring Post", pyta jednak: "czy Nepal stawia pieniądze przed ostrożnością?". Pytanie wydaje się być zasadne, bo w kraju trwa właśnie szczyt pandemiczny. 16 sierpnia odnotowano ponad 1000 przypadków, co jest niechlubnym rekordem. To nie pierwszy raz, gdy zarzucono rządowi chciwość. W 2019 roku wydano rekordową liczbę pozwoleń na wejście na Mount Everest. Powodowało to olbrzymie zatory na szlakach, wspinacze szli gęsiego, aby zdobyć szczyt. 11 osób straciło życie.

Bez pracy

"Financial Times" wyliczył, że aż 200 tysięcy osób w Neapolu mogło ucierpieć w związku z zamknięciem szlaków górskich, a cała turystyka w Nepalu to aż milion zatrudnionych. Pełna izolacja nie mogła trwać w nieskończoność, ale jesienny sezon nie zapowiada się ciekawie.

W sierpniu gwałtowanie zaczęła rosnąć liczba zakażonych (łącznie jest już ponad 30 tys.). W ostatnich dniach regularnie przekracza kilkaset przypadków dziennie. Przyjazd zagranicznych wspinaczy z pewnością przysporzy jeszcze większych problemów. Przewiduje się, że na jednego wspinacza przypada aż 6-8 szerpów.

Rząd stara się zminimalizować ryzyko. Podróżni nie dość, że muszą przedstawić negatywny test (zrobiony maksymalnie 72 godziny przed przylotem), to i tak trafiają na tygodniową kwarantannę. Państwo przygotowało specjalne kwatery i ceny zaczynają się od (po przeliczeniu na złotówki) 56 do 282 zł za dobę.

Mount Everest to najwyższy szczyt na świecie (8848 m n.p.m.). Koszt uzyskania pozwolenia wejścia to aż 11 tysięcy dolarów. Szacuje się, że cała wyprawa zamyka się w kwocie 35 tys. dolarów.

Zobacz takżeLiga Mistrzów. Slovan Bratysława przegrał z koronawirusem. Słowacy wyrzuceni z kwalifikacji

Zobacz także: Koronawirus w Rosji. Sytuacja w kraju wraca do normy. Wiktoria Iwanowa: Nie odczułam strachu przed pandemią

ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Jacek Gmoch nie ma wątpliwości: Lewandowski jest najlepszym piłkarzem w piłce klubowej

Komentarze (0)