Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Valtteri Bottas na czele wyścigu F1

F1. Rotacyjny kalendarz coraz bliżej. Dzięki temu nowe tory mogą dostać szansę

Łukasz Kuczera

Koronawirus sprawił, że w tym roku do kalendarza Formuły 1 wskoczyło kilka torów, które w normalnych warunkach nie dostałyby takiej szansy. To też sprawia, że w F1 rośnie liczba zwolenników rotacyjnego zmieniania niektórych obiektów.

Kalendarz Formuły 1 nie jest z gumy. Już sezon 2020 miał być wyjątkowo długi (22 wyścigi), ale koronawirus pokrzyżował plany szefom F1. Ostatecznie tegoroczna rywalizacja zamknie się w 17 Grand Prix, przy czym w terminarzu pojawiło się kilka obiektów, które dawno nie gościły królowej motorsportu - Istanbul Park, Nurburgring czy Imola. Są też takie, które pojawiły się po raz pierwszy - Mugello i Portimao.

GP Toskanii na Mugello pokazało, że organizowanie wyścigu na torze, którego kierowcy i zespoły nie znają na pamięć, może gwarantować dodatkowe emocje. Na dodatek charakterystyka tego obiektu przypadła do gustu zawodnikom, którzy chcą, aby ten ponownie pojawił się w kalendarzu F1.

Problem w tym, że szefowie F1 muszą pogodzić różne interesy. Z jednej strony w kalendarzu muszą się znajdować legendarne tory i ważne z punktu widzenia historii (Monza, Silverstone, Monako), nawet jeśli organizacja Grand Prix w tych miejscach nie przynosi kokosów. Z drugiej strony, w terminarzu musi się też znaleźć miejsce dla państw, które są skłonne płacić miliony za goszczenie F1 (Azerbejdżan, Wietnam, Abu Zabi, wkrótce Arabia Saudyjska).

ZOBACZ WIDEO Subiektywny ranking PGE Ekstraligi. TOPlista 15. kolejki
 

Dlatego szefowie niektórych ekip proponują wprowadzenie "rotacyjnego kalendarza". - To jest interesująca koncepcja, która zrodziła się w dobie koronawirusa ze względu na potrzebę zorganizowania jak największej liczby wyścigów. Widać, że ona ma potencjał. Zespoły mają niewielką wiedzę na temat niektórych torów, a one potrafią się znacząco różnić od tych, które znamy - powiedział w "Autosporcie" Toto Wolff, szef Mercedesa.

Podobnie uważa Gunther Steiner z Haasa. - Nie wiem, czy GP Toskanii było tak świetne, że organizowaliśmy je na nowym torze, czy może być ekscytującego każdego roku. Gdybyśmy jednak rotowali torami, to możemy mieć trochę efektu świeżości. Jestem całkowicie za - ocenił szef amerykańskiego zespołu.

Zdaniem Steinera, takie rozwiązanie przypadłoby też do gustu kibicom, którzy w ten sposób poznaliby nowe lokalizacje. - Sam lubię zmiany. Jeśli ciągle robisz to samo, to w końcu znasz wynik i wszystko robi się przewidywalne. Dlatego gdybyśmy rotowali obiektami, to byłoby coś wspaniałego. Czy możemy to robić? To już pytanie do Formuły 1. Oni zajmują się sprawami komercyjnymi - dodał Włoch.

Czytaj także:
Hamilton lepszy od Schumachera?
Silnik Strolla nie przetrwał pożaru

< Przejdź na wp.pl