Glenn Cosey: Nie jestem samolubem. Nie myślę tylko o punktach

- Decyzja o przyjeździe do PLK była świetna. Cieszę się, że mogę grać w takim dobrym zespole - mówi Glenn Cosey, który w ostatnich tygodniach jest w genialnej dyspozycji. To pierwszoplanowa postać Polskiego Cukru Toruń.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Glenn Cosey WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Glenn Cosey
Początki miał dość trudne. Amerykanin przeplatał dobre mecze ze słabszymi, ale w klubie nikt jednak z tego powodu nie wpadał w panikę. Trener Dejan Mihevc apelował o spokój. Cierpliwość się opłaciła. Koszykarz ustabilizował formę i jest pierwszoplanową postacią Polskiego Cukru Toruń.

W ostatnich tygodniach Glenn Cosey jest w wybornej dyspozycji. Amerykanin ma serię 10 meczów z rzędu, w których przekroczył granicę 10 punktów - w pięciu z nich zanotował na swoim koncie ponad 20 "oczek".

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Chyba pan nie żałuje decyzji o przyjeździe do Polski...

Glenn Cosey, rozgrywający Polskiego Cukru Toruń: Tak, tym bardziej, że jeszcze na początku września nic nie wskazywało na to, że trafię do tak dobrego zespołu. Nie ukrywam, że okres wakacyjny był dla mnie trudny, bo nie wiedziałem, jak potoczy się moja przyszłość. Próbowałem wrócić do Włoch, ale nie udało się. Tam czułem się dobrze, ale nie otrzymałem żadnej interesującej propozycji. Finalnie wylądowałem w Toruniu i jestem zadowolony z rozwoju wydarzeń.

ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Wojnarowski: konkurs w Innsbrucku to najbardziej zdradliwy z konkursów TCS

Początkowo miał pan pewne problemy, ale z każdym tygodniem pana forma rośnie. Teraz śmiało można pana nazwać: "jedna z gwiazd PLK".

Uważam, że mimo wszystko dość szybko udało mi się wkomponować w system trenera Mihevca, czuję jego wsparcie, jak i kolegów z drużyny. To przekłada się na dobre występy. Jednak oceny i laurki zostawiam dziennikarzom i kibicom. Wiem, że różne rankingi, notowania cieszą się dużym zainteresowaniem, ale ja staram się robić swoje.

W rankingu "Przeglądu Sportowego" na tytuł MVP znalazł się pan w pierwszej dziesiątce.

Koledzy w szatni zdążyli mi już o tym powiedzieć. Słyszałem też, że w tym notowaniu znalazł się Karol Gruszecki. Chyba jest nawet wyżej ode mnie. Uważam, że moja forma jest już całkiem niezła, ale wciąż stać mnie na więcej, co zamierzam pokazać w kolejnych spotkaniach.

Trener Mihevc nazwał pana: "scoring point-guard". Zgadza się pan z takim określeniem?

Jak najbardziej. Wiem, że dużo ludzi mówi o tym, że Polski Cukier Toruń nie ma klasycznego rozgrywającego, ale uważam, że koszykówka się zmienia. Takich zawodników jest coraz mniej w NBA i w Eurolidze. Ja lubię zdobywać punkty, ale to nie jest tak, że ja myślę tylko o sobie. Nie jestem samolubem. Staram się dzielić piłką i kreować pozycje dla innych.

A czy można pana nazwać liderem Polskiego Cukru Toruń?

Nie, ponieważ w każdym meczu kto inny może wziąć na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów. To jest nasz duży atut. Jesteśmy kompletnym zespołem, który stać na duże rzeczy w PLK

Na co w takim razie stać toruńską drużynę?

Naszym celem jest pierwsza "czwórka". Nie będzie to wcale łatwe zadanie, bo w PLK jest kilka mocnych zespołów, które mają podobne aspiracje. Muszę przyznać, że liga jest bardzo wyrównana, jest wiele dobrych i interesujących spotkań, które na stoją na niezłym poziomie.


Zobacz inne teksty autora

Czy Glenn Gosey zasługuje na miano "gwiazdy PLK"?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×