EBL. Wojciech Kamiński: Stelmet świetnie się ogląda. Anwil ma dwie twarze

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Kamiński i Jankowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Kamiński i Jankowski

- Stelmet prezentuje się znakomicie. To jest nowoczesna koszykówka, którą świetnie się ogląda. Anwil? Ma dwie twarze. Brakuje mi trochę zespołowości. Może za dużo jest tych popisów indywidualnych? - mówi Wojciech Kamiński.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jaki jest pana status w klubie MBC Mitteldeutscher?[/b]

Wojciech Kamiński, były trener m.in. Rosy Radom i BM Slam Stali: Mam nadal ważny kontrakt z MBC. Moja umowa nie została rozwiązana.

W wolnym czasie zajął się pan komentowaniem spotkań na sportowych antenach Polsatu. Jak do tego doszło?

Zadzwonił do mnie Adam Romański ze stacji Polsat. Zaproponował mi współpracę. Po rozmowie z nim i Rafałem Juciem stwierdziłem, że z przyjemnością podejmę się nowego wyzwania.

ZOBACZ WIDEO: Primera Division. Nowa era w Barcelonie. "Takich oryginałów w piłce już nie ma"

Jak się pan czuje w nowej roli?

Dużo łatwiej się mówi poza mikrofonem, niż na wizji. To jest wyzwanie, bo jest duża presja czasu i akcji. Można niektóre rzeczy widzieć, ale nie ma czasu by o nich mówić, bo tak szybko wszystko się dzieje. Trzeba mieć ten dobry timing. Trochę jak z zawodnikami na boisku. Trzeba wiedzieć co i kiedy powiedzieć. Tego ciągle się uczę.

Stara się trener przekazywać niuanse taktyczne. Posługuje się terminologią koszykarską. Kibice mogli np podczas meczu GTK - Legia dowiedzieć się o hiszpańskim pick&rollu granym przez gliwicki zespół.

Staram się dzielić nabytą wiedzą przez te kilkanaście lat. Od tego jestem w trakcie transmisji. Pełnię rolę eksperta, bo komentatorami głównymi są Adam Romański czy Tomasz Jankowski. Staram się używać jak najmniej tych amerykańskich zwrotów, szukam polskich odpowiedników, tak aby kibice mogli je łatwiej zapamiętać.

Zobacz także: EBL. Przemysław Frasunkiewicz: Był temat Almeidy, ale nie było nas stać na niego (wywiad)

Jakie ma pan spostrzeżenia po I rundzie sezonu zasadniczego w PLK? Które drużyny zrobiły na panu największe wrażenie?

Mam trzy typy: Stelmet Enea BC Zielona Góra, Start Lublin i HydroTruck Radom.

Zgodzi się pan z taką opinią, że na ten moment Anwil i Stelmet ma po 50 procent szans na zdobycie mistrzostwa Polski?

Tak szybko nie dzieliłbym tych szans na mistrzostwo Polski. Należy pamiętać, że Polski Cukier ma swoje problemy z kontuzjami od początku sezonu. Torunianie cały czas czekają na powrót do zdrowia Damiana Kulig, który jest tam pierwszoplanową postacią. Czas działa też na korzyść Karola Gruszeckiego, który miał przerwę po MŚ w Chinach.

Arka Gdynia?

Arka ma swoje problemy, o czym najlepiej świadczą porażki na własnym parkiecie z drużynami z środkowej części tabeli: GTK, BM Slam Stalą i PGE Spójnią. Myślę jednak, że w najważniejszej części sezonu gdynianie będą unikać takich porażek i również mogą namieszać w play off.

W tym sezonie nadal można mówić o TOP4? Arka należy do tego elitarnego grona?

Należy pamiętać o tym, że Arka w pierwszej rundzie wyraźnie przegrała ze Stelmetem, Polskim Cukrem i Anwilem. Te porażki były w granicach aż 20 punktów. To spora różnica. Można byłoby powiedzieć, że Arka już nie jest w TOP4, ale ja bym się z tym wstrzymał. Nie skreślałbym Arki.

Co się panu najbardziej podoba w grze Stelmetu Enea BC?

Stelmet prezentuje się znakomicie. Miło się na nich patrzy. Gra tego zespołu mnie przekonuje. Imponuje mi fakt, że ten zespół jest bardzo przewidywalny i powtarzalny. W każdym meczu jest agresja i mój ulubiony sposób obrony pick&rolli. Z dobrej defensywy wychodzą kontrataki, a do tego dochodzi wysoka skuteczność w rzutach z dystansu i dzielenie się piłką w ataku. To jest nowoczesna koszykówka, którą świetnie się ogląda.

Podoba mi się również to, że klub zmienił swoją politykę transferową. Nastąpiła racjonalna transformacja. Stelmet przestał kusić obietnicami dużych kontraktów, a zaczął najnormalniej realizować podpisane umowy. Koszarek, Zamojski, Zyskowski, Ponitka i Witliński to bardzo solidny zestaw polskich zawodników, a trafione transfery graczy zagranicznych i znakomita praca trenera Tabaka wraz z asystentami gwarantują Stelmetowi odpowiedni poziom.

Anwil jest przeciwieństwem Stelmetu? Jak pan ocenia ich grę?

Anwil ma dwie twarze. Widać, że chce grać agresywnie na pick&rollach, szuka z tego przechwytów i na PLK to z pewnością wystarcza. W Lidze Mistrzów podejmuje walkę z każdym przeciwnikiem. Z wynikami jest różnie, ale mistrz Polski nadal ma szansę na wyjście z grupy. Choć wydaje mi się, iż włocławianie w tym sezonie spodziewali się, że będą mieli nieco łatwiejszą przeprawę w LM. Brakuje mi trochę zespołowości. Może za dużo jest tych popisów indywidualnych? Ale to trudno spekulować, gdy nie zna się założeń taktycznych na konkretny mecz.

Na pewno Anwil będzie dobrze przygotowany do gry w fazie play-off. Trener Milicić udowodnił, że umie to robić. Wie, jak zdobywać mistrzostwo. Włocławianie będą szaleni niebezpieczni w najważniejszej części sezonu.

Który zawodnik zrobił na panu największe wrażenie?

Też mam trzy typy: Zyskowski, Camphor i Lemar, czyli zawodnicy, którzy grają w drużynach, które wymieniłem wcześniej. Ten pierwszy już od kilku lat gra na solidnym poziomie, ale to dopiero w Stelmecie ustabilizował formę. Gra bardzo mądrze, miło się patrzy na jego występy.

Camphor dobrze odnalazł się przy Trotterze. Daje HydroTruckowi dużą jakość. To głównie dzięki niemu radomianie grają tak dobrze w tym sezonie. Ich osiem zwycięstw w pierwszej rundzie nie jest dziełem przypadku.

Sytuacja Lemara jest podobna do Camphora. To wartość dodana zespołu z Lublina, który jest chyba największą rewelacją ligi. Grę Startu bardzo dobrze się ogląda, tam wszystko jest poukładane. Lublinianie kombinują z obronami, są dobrze przygotowani na rywali. A Lemar prowadzi drużynę w ataku. Potrafi zdobywać punkty na różne sposoby, świetnie uzupełnia się z Carterem i Laksą na obwodzie.

Po kim się pan więcej spodziewał?

Pierwszym zespołem jest Legia Warszawa, która przez całą pierwszą rundę nie mogła złapać rytmu. Kontuzje, zmiany zawodników i hal meczowych oraz treningowych, a także europejskie puchary, przez które nie było za dużo czasu na treningi wyraźnie dały się we znaki stołecznej drużynie. Niedawne zwycięstwo z Polskim Cukrem i zapowiadany powrót na halę przy ul. Obrońców Tobruku może być punktem zwrotnym, ale czy nie za późno, aby jeszcze coś w tym sezonie ugrać?

Drugim zespołem, po którym spodziewałem się więcej to BM Slam Stal. Słaby start i szybkie zmiany na ławce trenerskiej i w składzie przypominają trochę ruchy z sezonu 2016/17. Tak samo jak w tamtym sezonie "Stalówka" ma po pierwszej rundzie sześć zwycięstw, a więc czemu nie... (uśmiech) Wtedy świetna druga runda wywindowała ją na trzecie miejsce w tabeli. Może i teraz nie wolno przedwcześnie jej skreślać, ale aby tak się stało czas na seryjne zwycięstwa.

Czytaj także: Koszykówka. Prezes PZKosz dosadnie odpowiada na słowa Marcina Gortata. "Koszykówka ma się coraz lepiej"

Źródło artykułu: