PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Raków Częstochowa - Sporting

Niedosyt. Raków nie wykorzystał fantastycznej szansy

Tomasz Galiński

Raków Częstochowa zremisował ze Sportingiem 1:1 w swoim trzecim meczu fazy grupowej Ligi Europy. Mistrz Polski miał przewagę po czerwonej kartce Viktora Gyokeresa, ale był bardzo nieskuteczny. Do remisu doprowadził Fabian Piasecki.

Gdyby nie udało się w takich okolicznościach, to nie udałoby się już chyba nigdy. W poprzednich meczach lekcji udzieliły Atalanta i Sturm Graz, a teraz wydawało się, że to samo zrobi Sporting, grający w dziesiątkę od 8. minuty po czerwonej kartce Viktora Gyokeresa.

Raków prezentował się źle. Szybko stracił gola. W zasadzie sprezentował go przeciwnikowi, bo wyskakujący do piłki po rzucie rożnym Sebastian Coates miał bardzo dużo miejsca i oczywiście skorzystał z prezentu.

Goście siłą rzeczy byli nieco wycofani. Parę razy zagrozili, ale nie brało się to z finezyjnego rozegrania, a po prostu błędów Rakowa na własnej połowie. Momentami można było łapać się za głowę. W końcu jednak stadion eksplodował, bo po pięknej akcji bramkę z bliska zdobył wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Fabian Piasecki. Remis. Z jednej strony jest niedosyt, bo jednak gospodarze stworzyli sporo sytuacji i spokojnie mogli pokusić się o więcej. Z drugiej grający w osłabieniu Sporting to w dalszym ciągu bardzo mocny przeciwnik.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor futbolu pokazał klasę. Tak zachował się po porażce
 

Co by nie mówić. Raków zasługiwał na tego gola, bo zdecydowanie podkręcił tempo. Jakby w końcówce nie było już tego strachu, że po drugiej stronie jest wielki i utytułowany rywal.

Bo pierwsze pół godziny to po prostu dramat w czystej postaci. Wtedy też pojawiły się pierwsze gwizdy publiczności. ale nie mogło to dziwić, bo dynamika, z jaką rozgrywali piłkę środkowi obrońcy Rakowa pozwalała sądzić, że wszystko odbywa się w trybie slow-motion. Zawodnicy Sportingu mieli pełne prawo być tym faktem zaskoczeni, ale taka gra im odpowiadała. Mogli odbudować ustawienie, wrócić się na własną połowę i spokojnie przyjmować tam drużynę Rakowa.

W pierwszej połowie naliczyliśmy dwie niezłe okazje Rakowa. Dwukrotnie wypracował je Srdjan Plavsić, najpierw dogrywał do Milana Rundicia (strzał nad bramką), następnie po jego podaniu pomylił się John Yeboah (strzał obok bramki). Po chwili było też uderzenie w kosmos Frana Tudora z osiemnastu metrów. To były 3-4 minuty, gdy Sporting złapał lekką zadyszkę, natomiast na tym poziomie takie sytuacje trzeba wykorzystywać. 

Po przerwie tzw. patelnię zmarnował Jean Carlos Silva. Im bliżej końca, tym większą przewagę mieli częstochowianie. W ostatnim kwadransie praktycznie nie schodzili z połowy Sportingu. Druga bramka wisiała w powietrzu, jednak ostatecznie nie nadeszła.

Raków Częstochowa - Sporting CP 1:1 (0:1)
0:1 Sebastian Coates 14'
1:1 Fabian Piasecki 79'

Składy:

Raków: Vladan Kovacević - Bogdan Racovitan, Zoran Arsenić, Milan Rundić - Fran Tudor, Gustav Berggren, Władysław Koczerhin (86' Ben Lederman), Marcin Cebula (75' Fabian Piasecki), John Yeboah (75' Bartosz Nowak), Srdjan Plavsić - Ante Crnac.

Sporting: Franco Israel - Ousmane Diomande, Goncalo Inacio, Sebastian Coates - Ricardo Esgaio, Morten Hjulmand (90' Daniel Braganca), Hidemasa Morita, Pedro Goncalves (58' Geny Catamo), Marcus Edwards (58' Paulinho), Matheus Reis (90' Nuno Santos) - Viktor Gyokeres.

Żółte kartki: Berggren, Koczerhin, Jean Carlos (Raków) oraz Coates, Diomande (Sporting).
Czerwona kartka: Gyokeres 8' (Sporting, za brutalny faul).

Sędzia: Anastassios Papapetrou (Grecja).

CZYTAJ TAKŻE:
Zaskakujący transfer Arkadiusza Milika?
Polski talent doceniony. 17-latek trenował z gwiazdami

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl