Liga Mistrzów: witajcie w dżungli. Legia została zmasakrowana przez Borussię

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Popularne powiedzenie "zapłacić frycowe" nie oddaje przebiegu meczu Legii Warszawa z Borussią Dortmund. Mistrzowie Polski zostali potraktowani z wyjątkową brutalnością. Przegrali 0:6 i poznali swoje miejsce w europejskiej hierarchii.

17 minut. Statystycy wyliczyli, że to najszybsze 3:0 w historii Ligi Mistrzów. Tylko tyle pozostawiła po sobie Legia Warszawa w pierwszym występie naszego zespołu w tych rozgrywkach od 20 lat.

Mistrz Polski na własnej skórze przekonał się, jak bardzo przez te dwie dekady odjechała nam czołówka kontynentu. Hasło "Europa dwóch prędkości" zostało zrealizowane na boisku w dosłownym sensie.

Zaczął już w 7. minucie Mario Goetze. Syn marnotrawny strzelił swoją pierwszą bramkę po powrocie z Monachium do Dortmundu. Trudno powiedzieć, że wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Ousmane Dembele. Po prostu piłka spadła mu na głowę. Ta bramka jak na dłoni pokazała, że Legia nie ma defensywy. Besnik Hasi musiał być naprawdę zdegustowany postawą Jakuba Rzeźniczaka, skoro postawił na duet Jakub Czerwiński - Maciej Dąbrowski. Ci zawodnicy jeszcze niedawno grali w Pogoni Szczecin i Zagłębiu Lubin, a teraz musieli zmierzyć się z jedną z najszybciej grających drużyn w Europie. I nie bardzo wiedzieli, co z tym zrobić.

Zadanie ich przerosło, tak jak i cały zespół. Oczywiście można było się tego spodziewać, ale też trudno było oczekiwać, że będzie aż tak źle. Katastrofalne ustawienie przy drugiej bramce Sokratisa Papastathopoulosa a potem bilard zakończony strzałem Marca Bartry z bliska dopełniły obraz nędzy.

ZOBACZ WIDEO:Maciej Dąbrowski: To była dobra lekcja futbolu (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Piłkarze Legii wyglądali na przestraszonych i zaszokowanych i gdyby Pierre-Emerick Aubameyang wykorzystał dziecinny błąd Dąbrowskiego, byłoby 0:4. Ale mistrz Polski może się cieszyć, że ma Arkadiusza Malarza. Jeśli o kimś można powiedzieć, że nie trzeba się za niego wstydzić, to właśnie o 36-letnim bramkarzu.

Gdy rozmawialiśmy przed spotkaniem, powiedział, że wierzy w swoich obrońców i w to, że Legia nie będzie chłopcem do bicia. Ale tak naprawdę nie mógł wiedzieć, tak jak większość z nas, co tak czeka nas w rozgrywkach Ligi Mistrzów.

A czekało nas tyle, że mistrz Polski nie był w stanie rozegrać piłki na przyzwoitym poziomie. Rywale cały czas byli zbyt blisko, reagowali zbyt szybko. Legioniści się pogubili w świecie poważnej piłki. W przerwie najlepiej podsumował to stadionowy DJ, który puścił piosenkę "Welcome to the Jungle". Chyba nie trzeba tego tłumaczyć.

Po zmianie stron piłkarze Hasiego oddali nawet jakieś strzały (Steeven Langil i Nemanja Nikolić), ale to rywale strzelali kolejne bramki. Najpierw Raphael Guerreiro a potem Gonzalo Castro i w końcu supersnajper Borussii Aubameyang, który chyba uznał, że aż głupio byłoby, gdyby jego nazwisko przy takim wyniku nie pojawiło się na tablicy strzelców.

Marek Wawrzynowski

Legia Warszawa - Borussia Dortmund  0:6 (0:3)
0:1 - Goetze 7'
0:2 - Papastathopoulos 15'
0:3 - Bartra 17
0:4 - Guerreiro 51'
0:5 - Castro 76'
0:6 - Aubameyang 87'

Składy drużyn
Legia: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Jakub Czerwiński, Maciej Dąbrowski, Guilherme - Vadis Odjidja-Ofoe, Thibault Moulin (76. Miroslav Radović), Tomasz Jodłowiec - Waleri Kazaiszwili (66. Michaił Aleksandrow), Aleksandar Prijović (63. Nemanja Nikolić), Steeven Langil.

Borussia: Roman Burki - Łukasz Piszczek, Sokratis Papastathopoulos, Marc Bartra, Marcel Schmelzer - Julian Weigl (79.Matthias Ginter) - Christian Pulisić, Mario Goetze (76. Gonzalo Castro), Raphael Guerreiro, Ousmane Dembele (76. Emre Mor) - Pierre-Emerick Aubameyang.

Żółte kartki: Malarz, Bereszyński, Guilherme - Goetze.

Sędziował: Siergiej Karasjew (Rosja)

Widzów: 28 000

Źródło artykułu: