Dwa punkty szczęścia jeszcze nie dają - relacja z meczu Polska - Włochy

Sebastian Nowak

Dwa pierwsze sety piątkowego meczu zapowiadały sromotną klęskę biało-czerwonych w pojedynku z Włochami. Dobre zmiany wprowadzone przez trenera Anastasiego odrodziły ducha walki w polskim zespole i to nasi siatkarze mogli cieszyć się ze zwycięstwa po pięciu setach. Polacy muszą w ostatnich dwóch meczach zdobyć jeszcze jeden punkt, aby zapewnić sobie bilet do Londynu.

Piątkowy mecz miał być dla obu zespołów kolejnym krokiem do wywalczenia przepustki na Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Trzy punkty dawałoby biało-czerwonym pewny awans, Włosi w przypadku zwycięstwa obroniliby trzecią lokatę w tabeli Pucharu Świata.

Spotkanie zdecydowanie rozpoczęło się po myśli Włochów, którzy szybko wyszli na prowadzenie 3:0. Nie przytłoczyło to jednak biało-czerwonych, którzy po ataku Zbigniewa Bartmana doprowadzili do remisu 5:5. Kolejne akcje to ostra wymiana punkt za punkt. Wicemistrzom Europy udało się na moment uciec Polakom na dwa punkty (13:11), ale częste błędy na zagrywce reprezentantów Azzuri nie pozwalały im na utrzymanie tego dystansu. Problemy podopiecznych Andrei Anastasiego zaczęły się po drugiej przerwie technicznej. W ataku cały czas brylował najlepiej punktujący na tym turnieju Michał Łasko i po jego punkcie Włosi wyszli na prowadzenie 18:15. Był to ostatni moment na nawiązanie równej walki, ale biało-czerwoni nie zdołali już w tej partii dogonić rywali. Punkt Marcina Możdżonka przy stanie 16:20 był ostatnim zdobytym przez Polaków i zespół prowadzony przez Mauro Berutto zwyciężył 25:17.

Drugą partię Polacy rozpoczęli z Pawłem Zagumnym na rozegraniu, który pojawił się na boisku pod koniec poprzedniego seta. Biało-czerwoni zdołali poprawić skuteczność w ataku, co zaowocowało prowadzeniem 6:4 i 8:6 na przerwie technicznej. Po powrocie na boisko Polacy przypominali jednak zespół z końcówki poprzedniej odsłony, który nie potrafił poradzić sobie z rywalami i pięć punktów z rzędu dało Włochom prowadzenie 11:8. Mocny atak Iwana Zaytseva powiększył jeszcze tę przewagę (14:9). Gra biało-czerwonych w tym secie całkowicie już się rozsypała, nie istniało w ogóle przyjęcie, a pojedyncze ataki nie robiły większego wrażenia na rywalach. Nie pomogło wejście Michała Ruciaka ani narada z trenerem Anastasim, bo Włosi utrzymywali bezpieczną przewagę 21:15. Nadzieje w serca polskich kibiców wlał as serwisowy Piotra Nowakowskiego i kolejna wygrana akcja przez Możdżonka, po której przewaga Azzuri zmalała do trzech "oczek" (18:21). Tym razem o czas poprosił Mauro Berruto, co pozytywnie podziałało na jego siatkarzy. W kluczowym momencie punkt zdobył Łasko (19:23) i Włosi zwyciężyli 25:20.

Na początku trzeciego seta lepiej prezentowali się polscy siatkarze, którzy po dwóch przegranych partiach znaleźli się pod ścianą. Punkt Zagumnego dał prowadzenie 5:2, które utrzymywało się do stanu 10:7. Włosi zaczęli jednak mozolnie odrabiać straty i po dwóch asach serwisowych Cristiano Savaniego wyszli na jednopunktowe prowadzenie 12:11. Biało-czerwoni tym razem nie podłamali się i nie pozwolili rywalom na powiększenie tej przewagi. Chwilę później na boisku pojawił się Jakub Jarosz, który wprowadził nowego ducha walki w polskim zespole. Jego kilka skutecznych ataków wysforowało biało-czerwonych na prowadzenie 16:13, które po przerwie technicznej wzrosło do czterech punktów. Wydawało się, że Włosi nie podniosą już się po tym ciosie, ale nic bardziej mylnego. Azzuri szybko znaleźli sposób na zablokowanie Jarosza i zdołali wyrównać (19:19). Chociaż trzy kolejne akcje padły łupem Polaków, to końcówka tej partii była najbardziej emocjonującym momentem w całym spotkaniu. Włosi ponownie wyrównali, ale podopieczni trenera Anastasiego zachowali zimną krew w najważniejszych akcjach. Skuteczne ataki Michała Winiarskiego i Jarosza dały Polakom pierwszego wygranego seta.

Czwarty set to równa walka punkt za punkt. Włosi na początku tej partii zepsuli kilka zagrywek, ale Polacy byli dalecy od swoich maksymalnych możliwości i nie potrafili tego wykorzystać, przez co żaden z zespołów nie potrafił osiągnąć widocznej przewagi. Wprawdzie po przerwie technicznej biało-czerwoni wyszli na prowadzenie 10:8, ale po ataku Alessandro Feia był już remis. Zmiany wprowadzenie w poprzednim secie przez Anastasiego dały pozytywny efekt, ale cały czas nie wystarczało to osiągnięcia pewnej przewagi. Po dłuższym okresie wymiany ciosów Polacy wyszli na dwupunktowe prowadzenie 20:18 i chwilę później po zablokowaniu dwóch ataków Łasko powiększyli ją do czterech punktów (23:19). Biało-czerwoni nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa w tym secie i po ataku Nowakowskiego doprowadzili do tie-breaka.

Jak feniks z popiołów Polacy odrodzili się po dwóch przegranych setach. Dwie zwycięskie partie przywróciły zespołowi Anastasiego wiarę w swoje możliwości, co było szczególnie widoczne na początku tie-breaka. Po ataku Nowakowskiego biało-czerwoni prowadzili 3:0, a atak Jarosza powiększył tę przewagę do czterech "oczek" (6:2). Prowadzenie to nie zmieniło się na przerwie technicznej i Polacy byli na najlepszej drodze do zwycięstwa. As Jarosza przesądził właściwie już tę sprawę (11:6). Biało-czerwoni wygrali 15:12 i w całym meczu 3:2.

Polska - Włochy 3:2 (17:25, 20:25, 25:23, 25:21, 15:12)

Polska: Żygadło, Nowakowski, Winiarski, Kurek, Bartman, Możdżonek, Ignaczak (libero) oraz Zagumny, Ruciak, Jarosz

Włochy: Travica, Mastrangelo, Lasko, Zaytsev, Savani, Fei, Giovi (libero) oraz Birarelli, Parodi

MVP: Michał Ruciak
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl