WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu od prawej: Wiktor Przyjemski

Żużel. Przyjemski nie zawiódł, ale to nie wystarczyło do awansu "Trzecie miejsce też nie jest złe"

Bogumił Burczyk

Po rewanżu ze Stelmet Falubazem Wiktor Przyjemski nie miał sobie nic do zarzucenia, czemu trudno się dziwić. Siedemnastolatek wywalczył 8 punktów i 3 bonusy i był skuteczniejszy od Mateja Zagara czy Kennetha Bjerre.

Taki scenariusz nie spełnił się jednak po raz pierwszy, gdyż w kończącym się sezonie forma Wiktora Przyjemskiego wręcz eksplodowała. W wielu meczach wychowanek Abramczyk Polonii Bydgoszcz w zasadzie robił, co chciał i przywoził komplety.

Przegrali zasłużenie 

Jednocześnie na innego zawodnika zespołu znad Brdy, Mateja Zagara, spadła lawina krytyki. Słoweniec nie tylko nie był czołowym zawodnikiem ligi, jak zakładano, ale i zakończył zmagania z wyraźnie niższą średnią od swojego młodszego kolegi. Sam Przyjemski przyznał, że żałuje, iż dla niego i pozostałych Polonistów sezon ligowy dobiegł już końca, ale dodał, że stara się patrzeć na wszystko optymistycznie.

- Jestem zadowolony ze swojego wyniku. Wygrywamy mecz, ale odpadamy. Niestety strata okazała się zbyt duża. Wiedzieliśmy, że będzie bardzo trudno ją odrobić, niemniej nie poddawaliśmy się i wierzyliśmy, iż się uda. Ostatecznie nie daliśmy rady. Taki jest żużel. Mówi się trudno. Trzecie miejsce też nie jest takie złe. Mamy nadzieję, że za rok pojedziemy lepiej i zakończymy sezon w lepszych humorach, świętując awans do PGE Ekstraligi - powiedział Wiktor Przyjemski.

ZOBACZ WIDEO Jack Holder jest problemem Apatora? Termiński o formie Australijczyka 

- Co tu dużo mówić, Stelmet Falubaz Zielona Góra był po prostu lepszą drużyną w końcówce sezonu. Jego zawodnicy udowodnili, że potrafią jechać na wysokim poziomie, niezależnie od tego, kto stanie na ich drodze. Zielonogórzanie byli zwyczajnie mocni - dodał.

Miało wyjść nieco inaczej

Piotr Protasiewicz w pomeczowym wywiadzie stwierdził, że Polonia chciała zaskoczyć jego drużynę torem, co finalnie odbiło się jej czkawką. Przyjemski odniósł się do przygotowania nawierzchni na niedzielny mecz.

- Zacznijmy od tego, że warunki były równe dla wszystkich. Rzeczywiście, przygotowywaliśmy ze sztabem szkoleniowym tor z zamysłem, że będzie troszeczkę inny niż zwykle. Finalnie zrobiło się troszkę piaskowo, ale wydaje mi się, iż absolutnie nie taka była przyczyna nieodrobienia przez Polonię strat z pierwszego półfinału. Trzeba uderzyć się w pierś i powiedzieć wprost. Byliśmy słabsi i z tego powodu nie pojedziemy w finale - mówił żużlowiec.

Po kontuzji ani śladu?

Wychowanek Abramczyk Polonii skomentował także swój stan zdrowia. Jak wiadomo, od kilku tygodni Przyjemski boryka się z kontuzją palca. Zawodnik stwierdził, że uraz nie dokuczał mu już na tyle, żeby znacząco utrudniać jazdę.

- Czuję się już zdecydowanie lepiej, a palec goi się coraz szybciej. Miałem dwutygodniową przerwę na regenerację i przyznam szczerze, że wytrąciła mnie trochę z rytmu. Myślę, że to była jedna z przyczyn nieco słabszego występu w Zielonej Górze. W rewanżu było zdecydowanie lepiej. Może nie idealnie, ale jak już mówiłem, jestem zadowolony. W trzech startach nie ma się do czego przyczepić, wszystko poszło zgodnie z planem. Za to pozostałe dwa były trochę słabsze. Delikatnie nie dogadałem się z torem i stąd taki stan rzeczy - podsumował Przyjemski.

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także:
To nie był jego ostatni mecz w barwach Polonii? "Chciałbym jeździć w Bydgoszczy"
Krzysztof Buczkowski z mieszanymi uczuciami. "Mój sezon nie jest wybitny"
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl