To był najtrudniejszy psychicznie mecz dla drużyny - rozmowa z Jarosławem Deresińskim, prezesem składywęgla.pl Polonii

Jarosław Deresiński zdaje sobie sprawę, że sytuacja składywęgla.pl Polonii jest bardzo ciężka. Prezes klubu z Bydgoszczy jednak nie ucieka od odpowiedzialności i zapewnia, że nigdy się nie podda.

Michał Konarski: Po spotkaniu z Fogo Unią Leszno długo rozmawiał pan z kibicami na temat sytuacji zespołu. Jak wrażenia?

Jarosław Deresiński:To było naturalne, a wręcz konieczne. Proszę mi wierzyć, dla nas też to jest bardzo trudna chwila. To był najtrudniejszy psychicznie mecz dla drużyny, to było coś. Ciężko było rozpocząć ten dialog, bo kibice byli nerwowi. Jednak w momencie, gdy przedstawia im się wersję jakby od drugiej strony, to powoduje, że sytuacja jest zupełnie inna i możemy rozmawiać.

Nasuwa się pytanie - co dalej?

- Musimy teraz stanąć przed lustrem i odpowiedzieć na pytanie, co jeszcze możemy zrobić, by walczyć do końca i się nie poddawać. Chcemy móc nadal realnie myśleć o uniknięciu spadku. Nie można usiąść i powiedzieć, że to koniec. Jest bardzo ciężko, nie ma co się oszukiwać. Nawet jeśli nam się nie uda, musimy po sezonie mieć pewność, że zrobiliśmy, co było w naszej mocy.

Przed wami spotkanie we Wrocławiu. U siebie wygraliście dość wysoko, więc strata bonusa w starciu z Betardem Spartą Wrocław byłaby tragedią.

- Bonus to plan minimum. Jest czternaście punktów zaliczki. Usiądziemy i zastanowimy się co zrobić. Będziemy starać się spotykać z zawodnikami i zmobilizować ich, by pojechali tak jak Greg Hancock tym razem. On po meczu w Toruniu naprawdę był załamany. Podszedł do mnie i powiedział, że nie pamięta, aby ktoś jechał w rezerwie za niego, zawsze to on zastępował. W sobotę przed spotkaniem z Fogo Unią dowieziono mu nowy silnik, który przetestował. Od razu proszę zobaczyć, jakie efekty. Trzeba jednak jeszcze wykrzesać maksimum także z innych zawodników.

W niedzielę poprowadził pan drużynę w zastępstwie za Wojciecha Dankiewicza. Jak się pan czuł?

- Ta moja rola była bardziej taka symboliczna. Na szczęście miałem wokół siebie dobrych fachowców. Jacek Woźniak naprawdę zna się na rzeczy. Trzeba było po prostu podjąć wyzwanie. W trudnych chwilach trzeba być z kibicami i nie unikam tego.

Na spotkaniu z leszczynianami było bardzo mało kibiców. Wyniki zespołu nie zachęcają ich do odwiedzania stadionu. Może należy obniżyć ceny biletów?

- Ci, którzy przyszli to grupa najwierniejszych. Oni są z ekipą w najtrudniejszych chwilach. Będziemy ich zawsze najbardziej szanować. Dla nich też 27 lipca przed meczem z zielonogórzanami przygotowaliśmy otwarty trening, na którym będą mogli zadać trudne pytania. Wierzę, że będą już w lepszych nastrojach po spotkaniu we Wrocławiu. Chcemy dać im możliwość rozmowy z zawodnikami.

Ale mniejsza cena mogłaby przyciągnąć więcej fanów. Żużel to widowiskowy sport, a wielu ludzi zwyczajnie nie ma pieniędzy na bilet.

- To bardzo trudne pytanie. My przed sezonem nie liczyliśmy na jakiś super przyrost liczby kibiców. Szacowaliśmy to bardzo ostrożnie. Kibice, którzy przychodzą, są w tym budżecie dla nas ważni. Jeśli chcemy zrobić tańsze bilety, musimy mieć pewność, że naprawdę ma to szansę przyciągnąć więcej fanów. W obecnej sytuacji, nie będzie to wcale łatwe. Boję się, że spowoduje to mniejszy wpływ do kasy, a nie przełoży się to aż tak na frekwencję. Chcielibyśmy to zrobić, ale to może się nie opłacić zwyczajnie. Trzeba naprawdę ostrożnie przekalkulować. Spójrzmy sobie, jeśli mielibyśmy wprowadzić bilety za 10 zł, to na trybunach musiałoby zasiąść 12 tysięcy ludzi! Nie bardzo chce się w to wierzyć, z różnych powodów. Zdajemy sobie sprawę, iż naprawdę ludzie nie mają pieniędzy. Za rok chcemy pomyśleć o podniesieniu wieku, przy którym wejście byłoby bezpłatne.

A może przebudowa stadionu?

- Być może ona będzie, a jeśli nie to najwyżej przecież można zrobić sektor C, który będzie dodatkowy. Niestety, komfort oglądania u nas nie jest zbyt duży i z pewnością chcemy coś z tym zrobić. Jednak dziś trzeba się zastanowić. Musimy oglądać każdą złotówkę, bo tak to już jest.

Jaka frekwencja pana by zadowoliła?

- Cały czas mówiłem, że naszym marzeniem byłoby 9 tysięcy. Chcieliśmy zrobić wszystko, by tak było. Zmieniliśmy nagłośnienie i infrastrukturę, są nowe krzesełka na sektorze A. W pewnym momencie na tym stadionie nie robiono nic. I tak oto z nowoczesnego obiektu stał się jeden z najgorszych w kraju. Chcieliśmy poprawić to, co się dało.

Wielu kibiców narzeka na telebim. Jest on mały, często nie działa i ciężko odczytać coś z dalszej odległości...

- Od następnego spotkania będzie zupełnie inaczej. To mogę powiedzieć na sto procent.

Jest otwarte okienko transferowe. Może to dla was szansa?

- Na pewno trzeba rozważyć wszystkie możliwe opcje. Będziemy o tym myśleć już niedługo. Trzeba najpierw ochłonąć.

Źródło artykułu: