Siłą wsadzili mnie na motor - rozmowa z Pawłem Przedpełskim, żużlowcem KS-u Toruń

Młodzieżowiec toruńskiej drużyny nie spodziewał się, że zostanie żużlowcem. Jego kariera potoczyła się błyskawicznie. - Mimo to woda sodowa mi nie grozi - zapewnia 19-latek.

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus

Oliwer Kubus: Trudniej osiągnąć wysoki poziom czy go utrzymać?

Paweł Przedpełski: Raczej to drugie. Już przed sezonem domyślaliśmy się, że nie będzie łatwo utrzymać dobrej formy. Można bowiem jednorazowo wdrapać się na górę i równie szybko z niej spaść. Mnie udało się poprawić średnią sprzed roku, poza tym jestem bardzo zadowolony z występów w Szwecji. Dlatego mam nadzieję, że w następnym sezonie wykonam kolejny krok do przodu.
Co ma być tym kolejnym krokiem? Masz oprócz wyższej średniej konkretny cel? - Jest wiele okazji, by wywalczyć jakiś tytuł. Postaram się skupić na wszystkich zawodach: zaczynając od mistrzostw Polski, przez Złoty i Srebrny Kask, na mistrzostwach świata kończąc. Najlepiej... wygrać wszystko! (śmiech) To by mi najbardziej odpowiadało. Powalczę o dobry wynik i podium w każdym z turniejów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Miejsce na następne puchary masz?

- Oczywiście, miejsca jest dużo. Nie jeżdżę w końcu tak długo, by miało go już teraz zabraknąć.

Wspomniałeś o Szwecji. Wielu twoich kolegów podkreśla, że stanowi ona odskocznię od ligi polskiej, która jest specyficznym, hermetycznym środowiskiem. Faktycznie skandynawski klimat jest inny, bardziej przyjazny do uprawiania żużla?

- Zawodom towarzyszy luźniejsza atmosfera. Pewnie jest to spowodowane niższą frekwencją na trybunach. W Toruniu na mecze przychodzi piętnaście tysięcy kibiców, w Szwecji cztery i wszyscy mówią, że to dużo. Tam ludzie traktują spotkania żużlowe jako piknik. Idą na stadion, by się odprężyć, zrobić grilla i przy okazji obejrzeć ściganie. U nas kibice żyją speedwayem, dla nich to świętość. Różnica polega więc głównie na podejściu. Szwecja to pod tym względem troszkę inny świat.

Tobie taka atmosfera odpowiada?

- Z pewnością nie przeszkadza; podoba mi się. Czuć różnicę, gdy z Polski jedzie się do Szwecji.

Anglia też wchodzi w rachubę w kontekście przyszłego sezonu?

- Wspólnie z tatą i teamem zastanawiamy się nad tym. Myślę, że spróbujemy, choć na razie podpisanego kontraktu na Wyspach nie posiadam. Jest Polska i Szwecja, a czy dojdzie do tego Anglia? Niewykluczone. Już minionym sezonie o niej myśleliśmy, ale nie udało się tam zakotwiczyć.

Co za dużo, to niezdrowo. Startując w trzech ligach, o odpoczynku w trakcie sezonu można tylko pomarzyć.

- Dokładnie. W Anglii meczów jest dużo, aczkolwiek ich liczbę zmniejszono. Jednak jako junior na brak startów narzekać nie mogę. Natężenie zawodów jest spore.

Przed tobą o tyle spokojna zima, że nie musisz martwić się o przynależność klubową. To duży komfort?

- Tak. Zaraz po sezonie wiedziałem, że będę reprezentował zespół z Torunia. Bo tu jest mój dom. Szybko porozumieliśmy się z nowym właścicielem i przez przynajmniej dwa następne lata, do kiedy mam podpisany kontrakt, pozostanę Aniołem.

Swoją przygodę z żużlem rozpocząłeś w wieku 16 lat. Ponoć po dwóch miesiącach treningów uzyskałeś certyfikat. To prawda? - Tak. Wszystko szybko się potoczyło, nie tylko zdanie licencji, ale też to, jak wskoczyłem do ekstraligi. Co do moich początków - zacząłem jeździć w maju 2011 roku, natomiast w lipcu przystąpiłem do egzaminu. I przebrnąłem go pomyślnie.
- Mam jeszcze wiele miejsca na puchary - mówi 19-letni młodzieżowiec z Torunia - Mam jeszcze wiele miejsca na puchary - mówi 19-letni młodzieżowiec z Torunia
Zawsze marzyłeś o tym, by zostać żużlowcem? Przychodziłeś na stadion i oczyma wyobraźni wcielałeś się w rolę zawodnika? - Nie. Decyzja przyszła spontanicznie. Chodziłem od najmłodszych lat na mecze, a z bratem ścigaliśmy się na rowerach na wytyczonym nieopodal szkoły torze. Ale nigdy nie oczekiwałem, że będę żużlowcem. Brat z trenerem mnie namówili. Właściwie to nie namówili, tylko siłą wsadzili na motocykl. Kazali jechać i... nie miałem wyboru.

Czyli nie byłeś typowym pasjonatem, przekonanym od dziecka do uprawiania żużla?

- Nie, nie. Nawet po uzyskaniu licencji nie byłem zdecydowany, czy jeździć, czy obrać inną drogę.

Twój brat Łukasz, o którym już mówiłeś, też zaczynał późno.

- Chyba za późno. Mógł zacząć dwa lata wcześniej i pewnie byłby w innym miejscu, niż się znajduje. A tak miał mało czasu na szkolenie i trudno było mu się przebić. Brakuje mu jazdy w zawodach. Treningi to nie to samo. Zawsze lepiej z kimś rywalizować, pościgać się. Ciągle marzymy o tym, żeby stanąć razem pod taśmą i wygrywać podwójnie biegi. Łukasz stara się póki co o angaż w II lidze. Ostro się przygotowujemy do rozgrywek i myślę, że to zaprocentuje.

Jak zatem spędzacie zimę? Pewnie nie brakuje czasu na motocross.  

- Jeździmy, gdy tylko nadarzy się okazja. Urozmaicamy jednak treningi, bo nie lubię monotonności. Biegamy, pływamy, gramy w hokeja.

Czy Paweł Przedpełski powinien jeździć w Elite League?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×