Siłą wsadzili mnie na motor - rozmowa z Pawłem Przedpełskim, żużlowcem KS-u Toruń

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus

Wracając do twoich dawnych marzeń. Kim chciałeś być, skoro nie żużlowcem?

- Nie miałem konkretnych planów. Znienacka pojawił się żużel. Zaczęło mi się nieźle wieść, więc uznaliśmy, że może warto się do tego mocniej przyłożyć. Na razie, odpukać, dobrze sobie radzę i wiążę moją przyszłość z tym sportem.

Jednak początki wcale do łatwych nie należały. Pamiętam twój ligowy debiut. Przyjechałeś do Opola z II-ligową Victorią Piła. Jedyny punkt zdobyłeś na twoim koledze z pary i nic nie wskazywało, że za kilka miesięcy będziesz wygrywał z Andreasem Jonssonem czy Januszem Kołodziejem. Spodziewałeś się, że sprawy nabiorą tak dynamicznego obrotu?

- Nie, absolutnie. Gościnnie występowałem w Victorii. O ile się nie mylę, wygrałem nawet jeden wyścig, tyle że na torze w Pile. W Opolu faktycznie przywiozłem punkcik, ale to był okres, gdy szczególnie potrzebowałem startów, dopiero uczyłem się i poznawałem owale. Starałem się pomóc pilanom, jednak trudno było wtedy czegoś ode mnie wymagać.

Kiedy w takim razie nastąpił przełom i uwierzyłeś, że możesz wygrywać z najlepszymi?

- Ciężko stwierdzić. Każde zwycięstwo dodawało wiary we własne możliwości. Z treningu na trening, z zawodów na zawody przekonywałem się, że potrafię.

Mijający rok był dla ciebie wyjątkowy nie tylko z powodu potwierdzenia przynależności do juniorskiej czołówki, ale również dlatego, że przystąpiłeś do matury. Jesteś zadowolony z wyników i planujesz kolejne stopnie edukacji?

- Matura poszła super, mimo że przygotowania do niej były utrudnione. Miałem o 19.00 mecz w Zielonej Górze, a następnego dnia o 8.00 pisałem egzamin z polskiego. Wszedłem do sali trochę zmęczony, ale dałem radę. Wypadłem zaskakująco dobrze. Studia? Planowałem je zacząć, jednak trudno pogodzić naukę ze sportem. Trzy miesiące mógłbym przypilnować, całego roku chyba już nie. Zaoczne odpadają, ponieważ w weekendy startuję w lidze lub innych turniejach. Poniedziałki, wtorki i środy mam zajęte z uwagi na Szwecję, dokąd podróżujemy promem. Natomiast w czwartki i piątki często odbywają się zawody indywidualne, młodzieżowe. Wkomponowanie w tygodniowy rozkład zajęć studiów mogłoby się okazać zadaniem nierealnym.

A ty zaliczasz się do umysłów humanistycznych czy ścisłych?

- Interesuję się wszystkim po trochu. Chciałem pójść na architekturę. Była możliwość studiowania tego kierunku w Bydgoszczy. Po konsultacjach uznałem, że się z tą decyzją wstrzymam. W razie opuszczenia zajęć trudno byłoby mi nadrobić zaległości, bo czasochłonnych rysunków i projektów do wykonania jest bardzo dużo.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że niezależnie od tego, ile w sporcie osiągniesz, nie zmienisz się i pozostaniesz na zawsze tym, kim byłeś przed zdobyciem popularności. Czy w którymś momencie poczułeś, że może ci uderzyć woda sodowa do głowy?

- Nie. To, że jeżdżę na żużlu i w miarę dobrze sobie radzę, w ogóle mnie nie rusza. Jestem taki sam jak inni. Mam głowę, cztery kończyny i nie wiem, dlaczego miałbym się zmieniać. Tak mnie rodzice wychowali, a myślę, że wychowali mnie dobrze. Bardzo im za to dziękuję i staram się ich nie zawieść. Uczulali, by nie odbiła mi "palma". Sądzę, a w zasadzie jestem pewien, że mnie to nie grozi. Żużlowcem się bywa, a człowiekiem jest się przez całe życie. Tego się trzymam.

Takie słowa z ust młodego sportowca budują. "Sodówka" zatrzymała rozwój wielu żużlowców.

- Przypadki można mnożyć. Zdarzały się nie tylko w żużlu, ale też innych dyscyplinach. Jak szybko niektórzy wskoczyli na szczyt, tak szybko spadli na dno. Niech to będzie przestrogą. Trzeba się pilnować i konsekwentnie dążyć do celu.

Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, ale raz kwestię finansową poruszę. Byłeś zwykłym nastolatkiem, zapewne bez większych oszczędności. Jak zareagowałeś na nagły przypływ gotówki? Pieniądze mogą namieszać w głowie, zwłaszcza gdy tyle pokus wokoło. - Rodzica mają pełną kontrolę nad moimi finansami, a ja nie mam przed nimi nic do ukrycia. Fajne jest to, że mogę kupić spodnie, które mi się spodobają, albo pójść na pizzę, gdy najdzie mnie ochota. Stać mnie na to i czuję z tego powodu pewną satysfakcję. Cieszę się, że mogę odciążyć rodziców. Przez 18 lat mnie utrzymywali, każdą złotówkę otrzymywałem od nich. Teraz mam okazję się odwdzięczyć.
Młodszy z braci Przedpełskich początkowo nie był przekonany do uprawiania żużla Młodszy z braci Przedpełskich początkowo nie był przekonany do uprawiania żużla
Trudno było ich przekonać do zgody na treningi? Przestrzegali cię przed problemami, jakie czyhają, czy w pełni zaakceptowali twoją decyzję? - U mnie zaakceptowali w pełni, ale głównie dlatego, że Łukasz przetarł mi szlaki. On nie miał tak łatwo jak ja. Pierwsze treningi odbywał w tajemnicy, rodzice o tym nie wiedzieli, dopiero później dowiedziała się mama. Motor pożyczył od naszego wujka, który trzymał tę maszynę u siebie w firmie na wystawie. Brat trenował początkowo w Bydgoszczy, na torze, który nie był typowo żużlowym. Potem zaczął jeździć na klasycznych owalach, co już wymagało zgody. I musiał przekonywać rodziców. W końcu się zgodzili, a ja już miałem łatwiej.

Zbierałeś szlify pod okiem Jana Ząbika. To dla ciebie postać wyjątkowa? Sprawia on wrażenie spokojnego, wyważonego człowieka, a o swoich podopiecznych wypowiada się bardzo ciepło.

- Z pewnością jest cierpliwy. Niektórym pewne rzeczy przychodzą z trudem, a trener tłumaczy im z wielkim spokojem, co mają robić, dzięki czemu tę wiedzę szybciej zdobywają. Jest jedną z ikon toruńskiego speedwaya. Jak ktoś pomyśli o żużlu w Toruniu, to przyjdzie mu na myśl trener Ząbik właśnie.

Woła ciągle na ciebie Pawełek?

- Pawełek, Paweł, młody... Różnie.

Ale nie denerwuje cię, jak ktoś nagminnie używa tego zdrobnienia? Bo już nie jesteś Pawełkiem, a dorosłym Pawłem.

- Faktycznie. Mimo że mam 19 lat, za pół roku skończę 20, to wiele osób nazywa mnie Pawełkiem. Specjalnie mi to nie przeszkadza.

Jakieś znaczenie przy "pawełkowaniu" ma fakt, że jesteś tym młodszym Przedpełskim, a wzrost, powiedzmy, nie predestynuje cię do uprawiania siatkówki czy koszykówki.

- Raczej mi to nie grozi. Aczkolwiek ostatnio troszkę urosłem. W szkole zawsze byłem najniższy, a teraz jestem już na równi z tatą. Mam 1,75 m i pewnie wyższy nie będę. Zresztą, nawet nie chcę być.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Paweł Przedpełski powinien jeździć w Elite League?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×