Grzegorz Drozd: Marudy i modern speedway, czyli wszystko po staremu
- Generalnie mam to gdzieś, co osoby postronne sądzą na temat mojej pracy. Nie interesuje mnie również to, co sądzi się na temat przygotowania toru - odparł Piotr Baron na zarzuty pod jego adresem.
W Esbjerg Peter Ljung przygrzmocił głową o tor. Zdarzenie do złudzenia przypominało kraksę Golloba z Woffindenem w Sztokholmie przed dwoma laty. Wtedy winne były tłumiki. Kto lub co zawiniło w Danii? Nikt nie raczył wyjaśnić. Niestety upadki są i będą. Taki to sport. Ekstremalny, o czym pisałem w tekście o Grand Prix w Warszawie. Tymczasem w Esbjerg żużlowcy znów postanowili zakończyć imprezę przed czasem. W Dani nie byłem, ale wiem, że zawodnicy decyzję o przerwaniu zawodów podjęli bardzo szybko, jeszcze w parkingu. Marudy. Spacery po torze i głębokie przemyślenia były tylko i wyłącznie do kamer pod publiczkę. Szanuję żużlowców, bo ryzykują zdrowie i życie dla naszej uciechy, ale z drugiej strony podkreślam, że nie ma co im za bardzo wierzyć w rożne opinie, bo one są podyktowane tylko własnym interesem. Filozofia a'la Piotr Baron, który w Rzeszowie zapomniał, że dziurawy i przyczepny tor był tajną bronią za czasów wrocławskiej legendy trenerskiej dr Ryszarda Nieścieruka. Dlatego w oczach żużlowców bądź ich trenerów wszystko będzie złe, niebezpieczne i nonsensowne, co nie służy ich interesom. Dalekie podróże również.
Kasprzak bez skrzydeł
- Nie wiem po co ciągnie się zawodników na eliminacje aż do Francji, gdzie na co dzień w zasadzie nie organizuje się żadnych zawodów - tako rzecze senior Pawlicki, który ostro skrytykował pomysł rozgrywania eliminacji mistrzostw Europy w dalekiej Francji. Wypowiedź Pawlickiego jest poniżej krytyki. Żużel potrzebuje turniejów w rożnych częściach świata, a żużlowcy powinni to rozumieć. W mentalności ojców managerów w dalszym ciągu niewiele się zmieniło. Gdy w 2000 roku GKSŻ wyznaczyła team Rafała Okoniewskiego do startu w dalekiej Portugalii, to niemal doszło do rękoczynów podczas wręczania nominacji w Gorzowie. Poszło o prywatne interesy, czyli kto będzie musiał więcej zatankować paliwa i dlaczego właśnie on. Takie zagrywki, czy wypowiedzi, to wstyd dla tych profesjonalistów, którzy dysponują sporymi budżetami, a płaczą na daleką podróż jakby wygłodniałego Afrykańczyka skazano na pieszą podróż przez pustynię ni nawet bez energetyka w ręce.
W każdym razie Pawliccy fruwają wysoko, a skrzydeł najbardziej potrzebuje wicemistrz świata Kasprzak. Największe ciśnienie mają zawodnicy, którzy są najbliżej tytułu mistrza świata, ale jednak wciąż pozostają bez złota. Wielu zawodników zmagało się z tym problemem m.in. Jarek Hampel i Tomek Gollob. To najgorsza z możliwych sytuacji. Zawodnik ma świadomość, że do wymarzonego celu pozostał tyko jeden jedyny krok, ale właśnie on jest najdłuższy i najtrudniejszy. Niby jesteś blisko, ale jednak daleko. Żużlowiec czuje ciśnienie z zewnątrz jak i sam musi wytworzyć w sobie napięcie gotowości walki w każdym wyścigu o najwyższą stawkę. Ta sytuacja wręcz zabija. Dlatego zawodnicy, którzy pierwszy medal w mistrzostwach świata zdobyli od razu złoty są w lepszej sytuacji. Oni już są mistrzami świata i mogą tylko powtarzać sukces. Tak było z Tony'm Rickardssonem, Nickim Pedersenem, czy ostatnio z Taiem Woffindenem. Oni nie mieli poczucia uciekającego czasu i rosnącej z tym presji i obaw, czy utrzymają optymalną formę. Kasprzak doskonale wie, że wymagania przed nim są klarowne i proste: musi zwyciężyć każdy bieg. Kasprzak jest pod ciśnieniem. Ponoć dzwonił do jednego z dziennikarzy z pretensjami o nieprzychylny artykuł na jego temat. Presja w tym sezonie będzie mu towarzyszyć do momentu, kiedy będzie już statystycznie wiadomo, że nie ma szans nawet na pudło.
Modern speedway
Ostatni mecz w Gorzowie był porównaniem naszych dwóch największych talentów Piotrka Pawlickiego i Bartka Zmarzlika. Wypadli na remis, choć bardziej przebojowy był Zmarzlik. Trzeba pamiętać, że występy na własnym torze nie są obiektywnym miernikiem umiejętności żużlowca. Obaj lubią podnosić prawą nogę na wyjściu z łuku. Wielu Zmarzlikowi zarzuca nieczystą jazdę w tym elemencie żużlowego rzemiosła i jazdę na granicy faul. Bartek w mojej opinii nad tym świetnie panuje i nie przekracza jazdy fair. Z drugiej strony nieco ponosi obecną młodzież fantazja z tym podnoszeniem nóg, bo to często tylko moda i nie przynosi efektów, a wręcz przeciwnie. Pól biedy, jeśli zawodnik panuje nad tym co robi. Gorzej gdy techniczne fajerwerki przynoszą opłakane skutki: podnosi jeźdźca na przednie koło, miota go po torze i wybija z rytmu jazdy. Wspominał o tym w niedawnej transmisji z Glasgow były mistrz świata Gary Havelock, gdzie jego podopieczny Jason Garrity lubuje się w ekwilibrystyce na motocyklu. Tym razem wybitnie przesadził i ściągnął nogę z haka na wejściu w łuk. - W moich czasach byłoby to nie do pomyślenia - uśmiechnął się "Havvy". Taki modern speedway. Podobnie jest z Pawlickimi. Starszy Przemek w tym roku czaruje skutecznością i padają komentarze, że w końcu się przełamał i będzie to jego sezon. Według mnie cała ta przemiana, to szybsze starty, bo w polu nie widzę żadnych zmian na lepsze. W Gorzowie w jednym z wyścigów stracił pozycję po typowym dla siebie technicznym błędzie na łuku. W 15. wyścigu miał okazję pokazać, że jest coraz lepszy. Egzamin oblał koncertowo. W pierwszym spornym momencie tego meczu obalił się jak długi na wejściu w drugi łuk i miał jeszcze pretensje.
Najnowsze odetkane tłumiki nie sprawią, że żużel będzie lepszy, ciekawszy i bardziej widowiskowy. Nie sprawi, że trenerzy i zawodnicy przestaną narzekać na wszystko co się da. Że zawodnicy nie będą przerywać zawodów, gdy im się nie będzie chciało jeździć. Nie sprawią, że zawodnik bez trasy nagle zacznie wymiatać w polu. I odwrotnie. W dalszym ciągu najważniejszym czynnikiem dobrego widowiska będzie tor; jego nawierzchnia, długość i geometria. Żużel to nie tylko piękne wyścigi, lecz walka w trudnych warunkach. Nie tylko efektowne parady na motocyklu, wygibasy i fajerwerki techniczne, ale także umiejętności opanowania bike'a na dziurach, koleinach, deszczowej mazi i przyczepnym kartoflisku. To twarda walka bark w bark Zagar - Pedersen. Brak marudzenia, poświęcenie w warsztacie, na lotnisku i autostradzie. Ta różnorodność nadaje żużlowi piękna i wielowymiarowości. Żużel to nie tylko równy i twardy stół, na którym Tomek Gollob może jeszcze po czterdziestce porwać tłumy i pojechać pod deskami. To wyboje, nierówności i przeszkody. Trener Baron, senior Pawlicki i inne marudy winny o tym pamiętać i generalnie mam to gdzieś, co osoby postronne sądzą na temat mojego zdania.
Grzegorz Drozd
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>