Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: W Falubazie wróg publiczny numer 1. W Get Well Bóg lub wyklęty? (felieton)
Jacek Frątczak uwielbia robić wokół siebie szum. Jest zwierzęciem medialnym. Niektórzy dziennikarze podśmiewują się z niego (mówią, że zaraz wyjdzie z lodówki), ale każdy, bez dwóch zdań, musi docenić jego otwartość i kreatywność.
Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
Tak się złożyło, że 29 listopada mamy w sekcji żużel dzień Jacka Frątczaka. W południe napisałem o "dobrej zmianie" w Get Well i menedżerze, którzy czyści klub ze złogów Jacka Gajewskiego. Jeden z kibiców komentujących tekst zauważył, że Frątczak albo zostanie w Toruniu Bogiem, albo będzie wyklęty. Celna uwaga. Też tak myślę. Oczywiście nie wiem, jak będzie (jasnowidzem ani prorokiem nie jestem), ale z pewnych względów chciałbym, żeby mu się udało.
Wystarczy chwila rozmowy z Frątczakiem, by zrozumieć jego fenomen. To jest gość, który w ułamku sekundy potrafi się pozytywnie nakręcić (jeśli choć część dobrych fluidów przejdzie na zawodników, to strach się bać). Wystarczy posłuchać, z jakim zaangażowaniem mówi, że jego główne zadanie na sezon 2018, to zadbać o głowy, ciała, tor i sprzęt zawodników. Za chwilę uderza w dramatyczne tony, opowiadając o tym, że zaplanował już swój ostatni dzień pracy w Get Well. Pani prezes Ilona Termińska, jak to usłyszała, to ponoć omal nie spadła z krzesła. Ja nie spadłem, ale pan Jacek tak to odmalował, że zobaczyłem, jak pani prezes przechyla się w bok i upada na podłogę. Jeszcze trochę i poczułbym to wielkie bum.
Gdyby w żużlu było więcej Frątczaków (choć od razu pragnę zastrzec, że w speedway'u jest jeszcze trochę innych, równie wartościowych osób), to dyscyplina tylko by na tym skorzystała. Byłaby naprawdę pięknie opakowana. Co prawda w Ekantor.pl Falubazie żartują sobie z Frątczakowych opowieści o specjalnych programach szkolenia, czy szukaniu juniora na wschodzie, ale to trzeba zrozumieć i nie oceniać menedżera Get Well przez pryzmat tego, co o nim w Zielonej Górze gadają.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob: Nikt nie będzie musiał mi robić zdjęć z ukryciaFalubaz nie kocha Frątczaka od rozstania po zakończeniu sezonu 2015. Od tamtego czasu niemal każdy krytyczny tekst o klubie jest przez zielonogórskich działaczy odbierany, jako zemsta Frątczaka. Jest on podejrzewany o inspirowanie dziennikarzy i podrzucanie tematów, które pozwalają uszczypnąć Falubaz. Frątczak i były już prezes klubu Marek Jankowski, to jest taka zielonogórska targowica. Słowem zdrajcy i wichrzyciele. Pewnie pan Marek czytając te słowa, tylko się uśmiechnie, a pan Jacek jednak się przejmie, bo choć jest medialnym zwierzęciem, to czasami potrafi zachować się tak, jakby nie znał i nie rozumiał mechanizmów nakręcających ten cały cyrk. Szybko jednak wróci do pionu, bo "show must go on".
A tak na marginesie, to doskonale rozumiem chęć Frątczaka wyczyszczenia w Get Well wszystkiego, co kojarzy mu się z Gajewskim. W końcu wydano w klubie olbrzymie pieniądze na wzmocnienia. Na nowych zawodników poszło grubo ponad 4 miliony złotych. W takiej sytuacji liczą się detale. Frątczak nie może się rozpraszać, zastanawiając się nad tym, czy ktoś nie kopie pod nim dołków. Wszystko musi chodzić i działać jak w szwajcarskim zegarku. Do tego potrzebni są zaufani i oddani ludzie.
PS1: Nie rozumiem narzekania na Ireneusza Nawrockiego. Mam już dość tego psioczenia, że psuje rynek. Mam już dość pytań w stylu, a po co kupił Grega Hancocka. Dla mnie ważne jest to, żeby Stal Rzeszów na koniec sezonu była rozliczona co do złotówki ze wszystkimi zawodnikami. A na Hancocku w drugiej lidze zarobią wszyscy. Inne kluby powinny się teraz modlić, żeby Stal przyjechała do nich na mecz z 4-krotnym mistrzem świata w składzie. Sprzedadzą więcej biletów.
Follow @ostafinski
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>