Sebastian Niedźwiedź: Jak przywalę to raz, ale konkretnie. Zawsze wracam mocniejszy (wywiad)

Sebastian Niedźwiedź meczem barażowym w Rybniku o awans do PGE Ekstraligi zakończył karierę juniorską. Ta jednak nie była dla niego usłana różami, bo ciągle przytrafiały mu się poważne kontuzje.

Marcin Karwot
Marcin Karwot
Maksym Drabik kontra Sebastian Niedźwiedź WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik kontra Sebastian Niedźwiedź

Marcin Karwot, WP SportoweFakty: Falubaz pozostał w PGE Ekstralidze, a pan zrobił naprawdę dobrą robotę w Rybniku. Chyba może pan być zadowolony z tego startu?

Sebastian Niedźwiedź, zawodnik Falubazu Zielona Góra: Chciałbym przede wszystkim podziękować mojemu tunerowi, Jarosławowi Krawczykowi. Był ze mną na meczu i pożyczył mi silnik. Ten wynik jest jego zasługą. Jemu naprawdę mogę dziękować. W końcu miałem taką jednostkę, która świetnie jechała. Cieszę się z tego występu. Szkoda wykluczenia i defektu na końcu, ale to spotkanie było na plus.

Spodziewała się cała drużyna Falubazu, że pójdzie wam tak łatwo?

Generalnie myślałem, że będzie ciężko. Jak zobaczyliśmy tor, to widzieliśmy, że jest twardo. Przyznam, że dawno nie jeździłem na takiej nawierzchni. Zawsze gdzieś coś mocniej sypało, a w Rybniku było twardo, a dopiero później zaczęło się to wszystko drapać.

Zaliczył pan chyba atak meczu, kiedy na kresce pokonał pan Lebiediewa.

Miałem dwa momenty w tym wyścigu, że się zląkłem. Udało się jednak cało i zdrowo go zaatakować. Jedyne czego chce, to żeby omijały mnie kontuzje. Z resztą sobie poradzę.

Ma pan ogromnego pecha do kontuzji. Ten sezon też nie należał do bezproblemowych.

Od trzech lat męczę się z kontuzjami. Jak przywalę to raz, ale konkretnie. Dwa razy uszkodziłem kręgosłup. Nogi też miałem zmiażdżone i połamane. Więzadła były pozrywane. Jest ciężko, ale zawsze wracam mocniejszy. Sprzęt czasami zawodzi, ale robię tyle, ile mogę. Gdyby nie kontuzje, to może byłbym w innym miejscu.

Chyba właśnie przez kontuzje nie pokazał pan w pełni potencjału juniorskiego...

Zawsze sezon kończyłem z kontuzją. Początki roku były zazwyczaj ciężkie, bo musiałem nabierać pewności siebie. Czasami brakowało też pieniędzy na sprzęt i nie było jakichś większych inwestycji. Robiłem to na co było mnie stać i ile miałem sił.

Był pan w pełni gotowy do jazdy w Rybniku po tym upadku w Zielonej Górze podczas pierwszego spotkania barażowego?

Normalnie trenowałem. Kwestia tamtego zdarzenia była taka, że wszystko się nasiliło podczas czwartego biegu. Niepotrzebna była ta nagonka na lekarza zawodów i sztab szkoleniowy. Nie zawinili w żaden sposób. Po upadku sądziłem, że wszystko będzie w porządku. Potem pojawiły się po prostu zawroty głowy i nie dałem rady.

Czyli wszystko pan pamięta z tego meczu?

Miałem chwilowe wstrząśnienie mózgu. Pamiętam moment, kiedy uderzył we mnie Lars Skupień. Widziałem jego koło i byłem przygotowany na to, że będzie nieprzyjemnie.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2018: finał Fogo Unia Leszno - Cash Broker Stal Gorzów

Nie sądzi pan, że stał się pan ulubieńcem kibiców Falubazu? Po meczu długo pan z nimi fetował. Chyba chciałby pan zostać w tym klubie?

Nie ukrywam, że chciałbym się rozwijać. Jazda będzie potrzebna. Zależy też jaką przyszłość widzi we mnie klub. Nie chciałbym też zaginąć rok po przejściu na seniora. Chcę notować coraz lepsze wyniki. Nie ukrywam, że czasami biegi mi wychodzą. Musi być jednak sprzęt i spokojna głowa. Jak tego nie ma, to pojawia się męczarnia.

Pojawiają się propozycje z niższych lig?

Propozycje jakieś są, ale ja stawiam na Falubaz. Chciałbym zostać w Zielonej Górze. Z dzieciństwa pamiętam skandowanie "Falubaz, Falubaz" i zawsze mi się to podobało, i kręciło. Co będzie, to zobaczymy. Zostało trochę czasu do kolejnego sezonu.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Falubaz powinien zatrzymać Niedźwiedzia?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×