To był trudny dzień dla Angeliki Cichockiej. Biegaczka postanowiła podzielić się ze swoimi obserwatorami, co jej się przytrafiło, gdy wracała z treningu. Na jej oczach samochód, za którego kierownicą siedziała kobieta, potrącił kota.
Sportsmenka zaczęła machać do niej, żeby ta się zatrzymała i coś zrobiła ze zwierzęciem, które ucierpiało. Chciała, by sprawczyni zabrała go do weterynarza.
- Obejrzała swój zderzak, podjechała do kota. Pomyślałam, że sukces i kot nie będzie się męczył. Tymczasem kobieta podeszła do niego, dziwne, że go nie kopnęła go nogą. Sprawdziła, że się nie rusza i odjechała. Krew mnie zalewa - relacjonowała ze łzami w oczach Cichocka.
W końcu lekkoatletka sama wzięła kota i zabrała do weterynarza - Niestety kociaka nie udało się uratować. Nie umierał jednak w męczarniach - powiedziała później.
Zaapelowała, by zgłosić lub udzielić pomocy, zawieźć do weterynarza, by zwierzę nie umierało kilka dni na poboczu i nie męczyło się. - To podstawa - podkreśliła Cichocka.
Jeżeli samemu potrąciło się zwierzę na drodze lub zauważyło się, że doszło do takiego wypadku, należy powiadomić służby. Gdy doszło do niego poza miastem - trzeba zadzwonić pod numer telefonu 997 lub 112. Jeżeli w mieście lub wsi, to można powiadomić straż miejską lub gminną.
Nieudzielenie pomocy zwierzęciu, świadome pozostawienie go na drodze podlega karze aresztu lub grzywny do 5 tysięcy złotych. W tym wypadku za udzielenie pomocy uznaje się już powiadomienie odpowiednich służb.
Czytaj też:
Polski sportowiec na dopingu, został zdyskwalifikowany. Możliwe, że to nie koniec jego kłopotów
Japończyk zakaził się koronawirusem. Pracował przy sztafecie olimpijskiej
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA