Niemalże całe zawody układały się po myśli Justyna Kowalczyk. Już przed południem w kwalifikacjach Polka zaprezentowała się bardzo dobrze i zajęła w nich drugie miejsce. Właściwa faza rywalizacji rozpoczęła się dla niej jeszcze lepiej - Kowalczyk w ćwierćfinale wspólnie z Idą Ingemarsdotter narzuciła tak wysokie tempo, że pozostałe biegaczki momentalnie zostały daleko z tyłu. W półfinale scenariusz był bardzo podobny i Polka po raz kolejny przecięła linię mety jako pierwsza.
Udanymi biegami Kowalczyk rozbudziła więc apetyty, jednak decydujący bieg od początku układał się dla niej źle. Nasza zawodniczka została bowiem po starcie na dalszej pozycji i przez dłuższy czas nie mogła przedrzeć się na lepsze miejsce. W pewnym momencie na podbiegu, gdy różnice były minimalne, a narciarki biegły tuż koło siebie, błąd popełniła najpierw Stina Nilsson, a tuż po tym identyczna pomyłka spotkała także Kowalczyk. Między zawodniczkami był minimalny kontakt (zahaczyły się kijki narciarek), jednak o ile Szwedka uniknęła upadku, o tyle Polka nie zdołała już utrzymać równowagi.
Kowalczyk po upadku próbowała jeszcze odrabiać straty, jednak różnica była zbyt duża. W pewnym momencie zdołała ona wprawdzie dogonić rywalki, lecz nie była już w stanie przypuścić żadnego ataku i po chwili ponownie dystans między nią, a innymi biegaczkami, zaczął rosnąć. Na mecie Polka zameldowała się więc jako szósta. W czwartek potwierdziło się więc, że sprint jest konkurencją nieprzewidywalną i pełną zaskakujących rozstrzygnięć.
Jako pierwsza finiszowała Marit Bjoergen. W eliminacjach zaprezentowała się ona co prawda słabo, jednak w kolejnych biegach była już niepokonana. Finał początkowo układał się dla Norweżki źle, lecz w drugiej części dystansu pewnie objęła prowadzenie i finiszowała jako pierwsza. Bjoergen po raz dziewiąty w karierze została mistrzynią świata. Pierwszy tytuł wywalczyła również w sprincie przed dekadą na mistrzostwach rozgrywanych właśnie w ... Val di Fiemme. Czwartkowy triumf w pewnym sensie spiął więc klamrą pierwsze i jak na razie ostatnie zwycięstwo Bjoergen - oba odniesione zostały w tym samym miejscu i w tej samej konkurencji.
Na podium stanęły także wspomniana Ida Ingemarsdotter, a także Maiken Caspersen Falla. Zarówno dla Szwedki, jak i dla Norweżki, są to pierwsze w karierze indywidualne medale mistrzostw świata. Obydwie miały już jednak w swym dorobku "krążki" zdobywane w rywalizacji drużynowej.
W czwartkowym sprincie prócz Justyny Kowalczyk wystąpiły jeszcze trzy Polki. Agnieszka Szymańczak, Kornelia Kubińska i Paulina Maciuszek, bo o nich mowa, nie zmieściły się w najlepszej trzydziestce eliminacji i nie zakwalifikowały się do właściwej fazy rywalizacji.
W sobotę kolejna konkurencja biegowa kobiet - skiathlon 7,5+7,5 km.
Wyniki sprintu stylem klasycznym:
Miejsce | Zawodniczka | Kraj | Czas |
---|---|---|---|
1 | Marit Bjoergen | Norwegia | 3:16,6 |
2 | Ida Ingemarsdotter | Szwecja | +2,3 |
3 | Maiken Caspersen Falla | Norwegia | +3,7 |
4 | Katja Visnar | Słowenia | +4,6 |
5 | Stina Nilsson | Szwecja | +4,9 |
6 | Justyna Kowalczyk | Polska | +6,3 |
7 | Mona-Liisa Malvalehto | Finlandia | |
8 | Alena Prochazkova | Słowacja | |
9 | Kerttu Niskanen | Finlandia | |
10 | Denise Herrmann | Niemcy | |
40 | Agnieszka Szymańczak | Polska | |
54 | Kornelia Kubińska | Polska | |
56 | Paulina Maciuszek | Polska |