Jaki jest obraz naszego narciarstwa tuż przed MŚ? Budny: Wróciliśmy z biegami do lat pookupacyjnych
- Wyciągnął mnie z autobusu towarzysz Bafia, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Tuż przed wyjazdem okazało się, że zamiast mnie do Falun jedzie sekretarz partii z Zakopanego. Ale co mogłem zrobić, takie to były czasy. Staszel biegał pięknie, zdobył medal. Co jednak było potem? Dwa lata później przed igrzyskami w Innsbrucku całą grupę kadrowiczów rozbił mi towarzysz Bolcio Kapitan, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Sam mieszkał tam w pałacu, takim że cała Europa się z niego śmiała. Przyszedł do nas, tam gdzie my mieszkaliśmy w siermiężnych warunkach, i powiedział, że mamy zapłacić 150 dolarów za picie, bo picia w kosztorysie nie było. Nie zacytuję już co powiedział Staszel, co powiedzieli inni. Zrezygnowali i było po biegach. Ten sam Kapitan kilka lat później, w 1987 roku, nie puścił Józka Łuszczka na mistrzostwa świata do Oberstdorfu. Wtedy przywrócono styl klasyczny, wprowadzono podział konkurencji na klasyk i na technikę łyżwową. Józek był przygotowany doskonale. Kapitan pytał mnie tymczasem które będzie miejsce. Powiedziałem, że w szóstce, a on na to, że szóste miejsce go nie interesuje. Odwrócił się na pięcie i poszedł. Józek nie pojechał. A po latach, już po wszystkich przemianach ustrojowych, na 95-leciu PKOl w Collegium Maius w Krakowie kogo honorowo witają? Bolcia Kapitana! Taki to chichot historii. Był Kaziu Zimny, była Irena Szewińska, Józek Łuszczek, ja, żył jeszcze Zdzisiu Krzyszkowiak, siedzieliśmy wszyscy gdzieś z tyłu, a hołubiony był Kapitan. Dziś już by się to nie zdarzyło, ale wtedy tak było. To on nie dopuścił do tego, żebym dostał jakiekolwiek odznaczenie państwowe.
Wróćmy jeszcze na koniec do tegorocznych mistrzostw. Kibice liczą przede wszystkim na skoczków, którzy mają świetny sezon.
- Wszyscy mówią, że skoki to jest coś, ale nikt nie mówi, że ci panowie mają koło trzydziestki, tam nie ma w kadrze młodych chłopaków. Miałem kiedyś Stocha w klubie u siebie, tak jak Stefana Hulę, potem przeszli do własnego klubu. Stoch zdobył dwa mistrzostwa olimpijskie, a klub nie dostał nawet dyplomu z podziękowaniem. A skocznie? Trzeba być "geniuszem", żeby zaniedbać takie obiekty, wizytówkę Zakopanego i Polski. Co z tego, że zrobi się Puchar Świata, skoro młodzież nie ma gdzie skakać? W zawodach młodzieży parę lat temu skakało osiemdziesięciu, robiło się kwalifikacje, a teraz jest łapanka żeby zebrać trzydziestu pięciu. Mamy wspaniałych światowych skoczków, ale to jest pięciu facetów, a szósty już odstaje po 20 punktów w jednym skoku. Zaplecza nie ma żadnego. W tej chwili jesteśmy zachwyceni, że mamy tych najlepszych. To tak jak z Kowalczyk - Tajner mówił, że nas Kowalczyk tyle kosztuje, że już nie mamy za co robić biegi. W skokach piętnastu trenerów ma dodatek do pensji 1500 złotych. W biegach ani jeden, w zjazdach ani jeden. Jak więc można robić jakikolwiek sport?
ZOBACZ WIDEO Piotr Żyła: Przed MŚ w Lahti nie stawiam sobie wysokich oczekiwańPan wciąż jest blisko biegów, prowadzi wspomniane dwie młode zawodniczki, wciąż nie daje zapomnieć o wszystkich problemach polskiego narciarstwa.
- Nie tylko ja. Jesteśmy wciąż pełni entuzjazmu. Robimy to co kochamy, narciarstwo jest naszym życiem. Nie zatrzyma nas nikt, choć ubolewamy że jest tak jak jest. Potencjał jest taki, że powinniśmy był w czołówce w skokach, w kombinacji, w biegach. Wtedy byłaby siła, jakby nie wyszło jednym, to wyszłoby drugim. Mówię tym wszystkim rządzącym - potrzeba nam trasy biegowej, stadionu biegowego w Zakopanem, żebyśmy mogli Pucharem Świata pożegnać tu Justynę Kowalczyk. Stąd wyszła i tu jej trzeba zrobić pożegnanie. Wszyscy kiwają głowami i nikt nie podejmuje żadnej decyzji. Mistrzyni olimpijska przyjeżdża na trening do Zakopanego, rozbiera się na płocie, a wysiusiać się idzie do lasu. Jakby ktoś w Norwegii usłyszał, jaka to siermięga te nasze biegi, to by nie uwierzył.
Ani jedna uczelnia nie wyszkoliła trenera, który prowadziłby dziewczyny tak, żeby nie traciły po 5 minut. Bierzemy tymczasem Rosjanina, dajemy mu obywatelstwo. Wierietielny zarabia 20 tysięcy. Ja pracowałem za 3 tysiące, to była najwyższa pensja trenera kadry. Nie gloryfikujmy, nie pociągnął za sobą nikogo. Nie mówię już o zawodnikach, bo Justyna nie chciała żeby ktokolwiek się przy niej plątał, ale nie pociągnął żadnego szkoleniowca. Odejdzie i zostawi po sobie pustkę. Nie zabrał ze sobą dziewczyn, nie zabrał grupy. Na początku miał jeszcze Janusza Krężeloka, ale potem też go odsunął. Nie wychowało się żadnego trenera. Nie wiem jak to będzie dalej. Wróciłem teraz z zawodów, w małopolskiej lidze wojewódzkiej biega setka młodych ludzi. Zaangażowanie ogromne, tylko co dalej? W PZN Tajner jest tymczasem tak zadowolony, że zaraz z dumy pęknie, zwłaszcza jak w Lahti skoczkowie zdobędą medale. Po co wtedy jakieś biegi, zjazdy, kombinacja?
Rozmawiał: Daniel Ludwiński.