Zacznijmy od tego, że Robert Helenius przyjął walkę z Anthonym Joshuą w ostatniej chwili. Zaledwie kilka dni wcześniej po raz kolejny wpadkę dopingową zaliczył Dillian Whyte. Brytyjczyk szybko został wykreślony z karty walk i wyzwania podjął się znany fanom wagi ciężkiej Fin. Zresztą Polakom również nie trzeba go przedstawiać, ponieważ dwukrotnie brutalnie zbił naszą nadzieję Adama Kownackiego.
Walka rozpoczęła się dość niespodziewanie. Od pierwszych sekund większym agresorem był... Helenius. Fin ruszył z ofensywą, a Joshua jedynie starał się uspokoić sytuację w ringu. W efekcie tego to Brytyjczyk dostał kilka mocnych ciosów.
Z czasem jednak sytuacja zaczęła się normalizować. Anthony Joshua pokazał spokojne podejście do tej walki. Bazował na lewym prostym i od czasu do czasu (rzadko) próbował zaatakować. Nie wyglądało to zbyt efektownie. Wystarczy powiedzieć, że w okolicach trzeciej rundy spotkaliśmy się z pierwszymi gwiazdami w stronę bohaterów walki wieczoru.
Druga część walki to już coraz większa dominacja byłego mistrza świata. Fin próbował ratować się klinczem, ale ten dawał mu siły jedynie na krótkie momenty. Kulminacyjna była 7. runda, w której to Anthony Joshua trafił Roberta Heleniusa prawym sierpowym przy linach. To już był koniec tej walki. Bardzo brutalny koniec.
You do get up from those #JoshuaHelenius | pic.twitter.com/1LHhhvr6We
— DAZN Boxing (@DAZNBoxing) August 12, 2023
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co oni wymyślili?! Zobacz, co robią ci koszykarze
Zobacz także: Hajto wściekły po gali Clout MMA
Zobacz także: Popis Kamila Gawryjołka