Co za wojna! To była walka roku w wadze ciężkiej

Twitter / Frazer Clarke oraz Fabio Wardley
Twitter / Frazer Clarke oraz Fabio Wardley

Fani boksu dostali wyśmienity świąteczny prezent. W walce wieczoru gali w Londynie niestamowity popis pokazali Frazer Clarke oraz Fabio Wardley. Dla obu miała być to szansa na wypłynięcie na szerokie wody i obaj to doskonale wykorzystali.

W tym artykule dowiesz się o:

Fani wagi ciężkiej już od kilku tygodniej mogli śledzić trash talk pomiędzy Frazerem Clarkiem (8-0-1) i Fabio Wardley'em (17-0-1). Obaj otwarcie mówili o tym, że rywal jest jedynie szczeblem w większej karierze i po wygranej, patrzą w kierunku Arabii Saudyjskiej, gdzie odbywają się pojedynki najlepszych ciężkich na świecie. Mogło się wydawać, że to typowa wymiana zdań przed walką, jednak w ringu obaj pokazali, że mają niesamowite serce do walki.

Już od pierwszej rundy nie oglądaliśmy typowego rozpoznania z obu stron. Brytyjczycy wyszli do ringu, by wygrać – i tak też się stało. Frazer Clarke wykorzystywał swoje warunki fizyczne, ustawiał rywala lewym prostym i polował na prawy sierpowy. Jednak Fabio Wardley nie bał się tej taktyki i wręcz ochoczo skracał dystans. Już w ostatniej minucie pierwszej rundy tempo było szaleńcze, a my oglądaliśmy wymiany ciosów z obu stron.

Kolejne rundy to już prawdziwa wymiana ciosów. W trzeciej rundzie, mimo mniejszej fizyczności, stroną ofensywną był Fabio Wardley. Wykorzystywał swoją eksplozywność i atakował z pełną siłą. Nie robiło to jednak wrażenia na medaliście olimpijskim, który udanie skontrował rywala, któremu rozbił nos. Lepszemu technicznie zawodnikowi zdecydowanie pasowała walka z pozycji defensywnej.

W piątym starciu Fabio Wardley zmienił taktykę. Zaczął walczyć bardziej taktycznie, a mniej chaotycznie. To przyniosło niesamowite efekty. Frazer Clarke nie mógł sobie poradzić z tą zmianą. W pewnym momencie Wardley trafił kontrą, a Clarke, wyraźnie to odczuwając, rzucił się w jego kierunku. Wardley zasypał go gradem ciosów i w końcu obalił rywala na matę. Ten jednak szybko wstał i miał szczęście, ponieważ gong kończący rundę dał mu więcej czasu na odpoczynek.

ZOBACZ WIDEO: Co dalej z Michałem Materlą? Wymowne słowa Macieja Kawulskiego po KSW

Szósta runda to również znacząca przewaga Wardley'a. Jednak kolejne trzy minuty to zmiana oblicza pojedynku. Wardley wyraźnie opadł z sił, a Frazer Clarke zaczął to wykorzystywać, dominując rywala. Jednak przy swoich atakach poczuł się zbyt pewnie, ponieważ trafił rywala poniżej pasa. Sędzia nie miał wątpliwości i odjął Clarke'owi punkt. Trzeba przyznać, że to nie było pierwsze przewinienie z jego strony; wcześniej już kilkukrotnie ostentacyjnie wypluwał szczękę, aby zyskać nieco czasu.

Od ósmej rundy oglądaliśmy coś niebywałego. Obaj pięściarze byli już wyraźnie zmęczeni, a otrzymane ciosy zaczęły się na nich odkładać. To jednak nie przeszkadzało im w zasypywaniu się gradami ciosów. Ciężko wskazać, kto w tych dynamicznych wymianach był stroną przeważającą, bowiem nikt nie odpuszczał i każda akcja wiązała się z reakcją drugiej strony.

Chociaż nokaut wisiał w powietrzu, obaj dotrwali do ostatniej rundy. Oblicze ostatnich minut było takie samo jak wcześniejszych – cios za cios, mimo skrajnego zmęczenia. Ostatecznie wytrzymali do ostatniego gongu, ale tuż po nim Clarke osunął się na matę ze zmęczenia. To najlepiej pokazuje, ile kosztowało go to starcie.

Ostatecznie o zwycięzcy musieli zadecydować sędziowie. Byli jednak podzieleni: 114:113 dla Wardley'a, 115-112 dla Clarke'a oraz 113:113. To oznaczało, że starcie zakończyło się remisem. W tym wypadku nie może być innego wyjścia niż rewanż. Każdy fan boksu z chęcią po raz kolejny zobaczy taki pojedynek w wadze ciężkiej.

Zobacz także: Alen Babić udanie powrócił po laniu od Różańskiego
Zobacz także: Kpił z rywala. Ten mu się zrewanżował w ringu

Komentarze (1)
avatar
Rodman1
1.04.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Super , to jest to……