Organizator gal bokserskich Tomasz Babiloński i konferansjer Marek Matela znają się doskonale. Obaj w tym małym, hermetycznym i jednocześnie specyficznym środowisku bokserskim funkcjonują od wielu lat. Prowadzili nawet wspólne biznesy.
- Znamy się kupę lat, on nawet kiedyś dla mnie pracował - wspomina Babiloński. - Ale nie tylko to. To ode mnie Babiloński wykupił kontrakt promotorski Krzyśka Głowackiego - podkreśla Matela.
Ich drogi rozeszły się w zeszłym roku. Kością niezgody okazały się oczywiście kwestie promotorsko-bokserkie, ale wersje obu panów znacząco się różnią. Babiloński oskarża Matelę o sabotaż. Matela twierdzi, że chciał jedynie pomóc. Wszystko miało miejsce przed galą w Jaworznie organizowaną przez Babilońskiego.
- Matela dążył do tego, żeby Ryan Ford nie wsiadł do samolotu i nie przyleciał na walkę z Łukaszem Staniochem. Wszystko po to, żeby wypchnąć do ringu swojego zawodnika i zarobić. Nikt mi nigdy takiego świństwa nie zrobił. Mam na to dowody. Od tamtej pory zablokowałem go wszędzie i nie chcę go znać - mówi rozżalony Babiloński.
- G...o prawda! On sobie ten konflikt wymyślił - odbija piłeczkę Matela. - Nasz wspólny do niedawna znajomy, wysłał Babilońskiemu naszą prywatną rozmowę, w której tłumaczę, że gdyby ten Ford nie doleciał, to możemy wcisnąć do karty Michała Łoniewskiego. Normalna wiadomość, jakich w boksie na całym świecie wiele. Chciałem mu pomóc, załatwić zastępstwo na wypadek zmiany w karcie, a on mnie o sabotaż oskarża. To jest jakaś komedia. Kpina - wyjaśnia.
Obie strony przerzucają się argumentami, ale mleko się rozlało. Babiloński, który nie tak dawno walczył charytatywnie z prezydentem Żyrardowa, uznał, że przedłuży okres treningowy i zmierzy się z kimś, kogo zwyczajnie nie lubi. Matela okazał się idealnym kandydatem.
- Nie będę wchodził w tematy twitterowo-fejsbukowe jak moi byli wspólnicy, bo to nie w moim stylu. Uważam, że pewne kwestie powinno się wyjaśniać po męsku, dlatego wyzwałem typa na pojedynek. Nie ukrywam, że zaproponowałem mu zaporową cenę jak na polskie warunki i fakt, że walka potrwa tylko cztery rundy. To będzie dla niego wypłata życia - przekonuje promotor.
Matela potwierdza wersję Babilońskiego, ale jednocześnie jest zdziwiony postawą swojego byłego kolegi. Jego zdaniem konflikt można było rozwiązać w zupełnie inny sposób.
- Mógł mnie zaprosić na jakiś sparing, pojedynek charytatywny, a on po walce z prezydentem Żyrardowa wyskoczył przy naszych wspólnych znajomych, notabene dość poważnych ludziach, że teraz chce mnie, że zawalczymy na poważnie i rzucił konkretną kwotę. Chciał, nie ma problemu. Za takie pieniądze?! Mogę się z nim bić nawet jutro - mówi Matela.
Faktycznie do walki dojdzie w piątek w Ożarowie Mazowieckim, chociaż kilka dni temu w sieci pojawiły się informacje, że pojedynek może zostać odwołany. Tak przynajmniej twierdził Matela, który na Twitterze w niewybrednych słowach oskarżył Babilońskiego o tchórzostwo.
- Nie chcę wchodzić w szczegóły. Powiem tylko tyle, że chciałem załatwić wszelkie formalności związane z tym pojedynkiem. Chciałem dopiąć wszystko na ostatni guzik, żeby nikt po walce o nic mnie nie oskarżał. Ten człowiek zdolny jest do wszystkiego - broni się Babiloński i przekonuje, że do walki dojdzie.
Matela również zmienił narrację. - Właśnie wróciłem do Polski, jadę do domu, pakuję torbę i będę gotowy.
Dla obu szermierka na pięści to nie jest pierwszyzna. Babiloński ma na koncie kilkadziesiąt walk amatorskich i jest związany z boksem od 1994 roku. W tym czasie sięgał nawet po różne trofea.
- Stoczyłem około 50 walk amatorskich, zdobyłem brązowy medal na mistrzostwach Polski i sięgnąłem po Złotą Ciupagę - wylicza.
Matela też ma się czym pochwalić. - Mam na koncie jedną wygraną przez nokaut zawodową walkę. Do tego starcia w boksie olimpijskim. Poza tym sam trenuję zawodników i trochę się ruszam.
Ich podejście do piątkowego starcia jest jednak zgoła odmienne. Babiloński trenuje dwa razy dziennie i korzysta z rad prawdziwych mistrzów.
- Współpracuję z Krzysztofem Kosedowskim, Zbigniewem Raubo i Łukaszem Maszczykiem. Trenuję sumiennie w przeciwieństwie do mojego rywala, który ma treningi w d... - twierdzi.
Fakt faktem, że Matela ze słowami swojego rywala nie dyskutuje. - Nie trenowałem, bo miałem na głowie ważniejsze sprawy niż szykowanie się do walki z Babilońskim - tłumaczy.
Na pytanie o obóz przygotowawczy swojego rywala, Matela odpowiada prześmiewczo.
- Ma aż trzech trenerów?! Czyli będzie miał trzy taktyki. Będzie jak przyczajony tygrys i ukryty smok. Ale nie nastawiam się na wielkie widowisko. Widząc jego tarczowanie z Kosedowskim, nie spodziewam się fajerwerków. Ale to dobrze, że jest nakręcony, bo szybciej spuchnie.
Przed pojedynkiem z Babilońskim Matelę martwi tylko jedna rzecz. Jego zdaniem walka promotora z konferansjerem przyćmiła wszystkie sportowe zestawienia na gali.
- Przecież tam będą walczyć dzieciaki, które zasuwają na treningach, bo chcą coś w tym sporcie osiągnąć. To smutne i przykre. Połowa zawodników tej gali nie weźmie takich pieniędzy jak ja - twierdzi.
Podczas Babilon Boxing Show w Ożarowie Mazowieckim wystąpią między innymi Damian Kiwior, Lukas Dekys, Łukasz Stanioch, Hadillah Mohoumadi, Jakub Martys czy Adrian Valentin. Gala będzie dostępna na antenach grupy Polsat.
Zobacz także:
Walka o tytuł poczeka. Mistrz Bellatora pozostanie na Ukrainie
"To nigdy nie powinno mieć miejsca". Arkadiusz Wrzosek po zadymie na GLORY 80
ZOBACZ WIDEO: Co zrobił Janikowski?! Zobacz nagranie ze szczegółami