Łukasz Janik odprawił amerykańskiego weterana po ciekawej walce

[tag=18259]Łukasz Janik[/tag] udanie powrócił na zawodowy ring po porażce z Olą Afolabim i w głównej walce wieczoru gali w Rzeszowie pokonał na punkty po dziesięciu ciekawych rundach Rico Hoye.

W tym artykule dowiesz się o:

Szczególnie elektryzująca była pierwsza faza polsko-amerykańskiej potyczki, gdy Janik zrywał się do frontalnych ataków i szturmował szczękę pięściarza z Michigan. 39-latek dzielnie znosił ciężkie ciosy i wykazywał się dobrą odpornością, dodatkowo nastawiając się na mocny prawy kontrujący. "Lucky Look" próbował regularnie długich prostych na korpus, co w zamyśle miało sukcesywnie odbierać kondycję byłemu pretendentowi do tytułu mistrza świata. Nie można było mieć żadnych zastrzeżeń do przygotowania fizycznego weterana zza Oceanu, który do samego końca dziesięciorundowej batalii miał choćby mały zapas sił.
[ad=rectangle]

Polak sprytnie akcentował końcówki rund, nie pozostawiając sędziom żadnych wątpliwości. Po owocnym początku przyszedł mały kryzys, w siódmej odsłonie coraz śmielej do głosu zaczął dochodzić Hoye. Bezpardonowe wymiany uderzeń cieszyły kibiców, choć momentami było również sporo przepychanek i szamotaniny w klinczu. Co najważniejsze, starcie Janik vs Hoye dostarczyło emocji i nie rozczarowało poziomem sportowym, ale sam Janik miał zastrzeżenia do zbyt chaotycznego sposobu rozegrania tej walki. Sędziowie jednogłośnie wskazali na jeleniogórzanina, punktując 98:92, 98:93 i 97:94.

Janik tym samym wrócił między liny po ubiegłorocznej porażce z Olą Afolabi w Madison Square Garden.

Źródło artykułu: