Na mistrzostwa Europy poleciała na swój koszt. Wróciła ze srebrnym medalem: Mam duszę wojownika
Sylwia Kusiak podczas listopadowych mistrzostw Europy w boksie wywalczyła srebrny medal. Niewiele brakowało, a utalentowanej zawodniczki zabrakłoby na czempionacie Starego Kontynentu. Do Bułgarii musiała polecieć na swój koszt.
WP SportoweFakty: Przywiozła pani z Bułgarii wspaniałą pamiątkę - srebrny medal mistrzostw Europy seniorek. Plan wykonany w stu procentach i maksymalny poziom satysfakcji osiągnięty?
Sylwia Kusiak: Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło, ponieważ dokładnie 5 lat temu również sięgnęłam po srebro mistrzostw Europy. Teraz ponownie czuję pewien niedosyt, bo do pełni szczęścia zabrakło tak niewiele. Oczywiście, cieszę się z wicemistrzostwa, bo przecież jako jedyna Polka boksowałam w finale mistrzostw Starego Kontynentu, ale przyznam, że celowałam w złoto. Medal może i jest pamiątką, którą zdążyłam się już nacieszyć. Z chęcią podaruję go na cele charytatywne, chociażby na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Sposób na panią znalazła dopiero w finale Zenfira Magomedalijewa, zwyciężając jednogłośnie na punkty. Rosjanka była poza zasięgiem czy chłodna analiza tego startu wskazuje na to, że można było zrobić coś więcej?
- Tego dnia Rosjanka była poza moim zasięgiem. Z pewnością jest najsilniej bijącą zawodniczką, z jaką kiedykolwiek boksowałam, jej mistrzostwo świata z 2014 roku na pewno nie było przypadkowe. Finał z najlepszą zawodniczką na świecie tylko pokazał, jak niewiele brakuje mi do mistrzyni globu. Każdą rundę przegrałam z niewielką stratą, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość. Dodam jeszcze, że ze wszystkich medalistek mistrzostw Europy w swojej wadze jestem najmłodsza.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Rosjanin zdemolował rywala w pierwszej rundzie- Mam duszę wojownika i gdy tylko dowiedziałam się, że jednak nie jadę na mistrzostwa Europy - niby z braku pieniędzy w Polskim Związku Bokserskim, a było to na kilka dni przed odlotem - postanowiłam, że zrobię absolutnie wszystko, co tylko mogę, by na nie pojechać. Walczyłam do samego końca. Prosiłam i błagałam każdego, kto miał choć niewielki na to wpływ. Wiedziałam, że to w rękach byłego już prezesa Polskiego Związku Bokserskiego, Zbigniewa Górskiego, był mój los. Pan prezes w końcu zgodził się na wyjazd, jednak tylko na swój koszt.
Zbieranie funduszy na wyjazd do najłatwiejszych zadań nie należało?
- Jako że nie było już czasu na szukanie potencjalnych sponsorów - zapłaciłam 4,5 tysiąca złotych z własnych pieniędzy, które dość długo odkładałam. Proszę pomyśleć, jak bardzo musiałam w siebie wierzyć. Nigdy nikogo nie prosiłam o pomoc, nigdy też nie miałam i nie szukałam sponsorów. Boks jest moją życiową pasją od jedenastu lat. Nie mam z tego pieniędzy, ale głęboko wierzę, że w przyszłym roku się to zmieni, bo jest szansa, że otrzymam stypendium z Ministerstwa Sportu. Ale to jeszcze nic pewnego. Może znajdzie się też niebawem jakaś firma, która zaoferuje swoją pomoc, chociażby w odżywkach i suplementach dla sportowców lub sprzęcie i ubraniach. Byłabym niezwykle wdzięczna.
W ostatnich kilkunastu miesiącach przeszła pani prawdziwą przemianę. Czytałem, że udało się zgubić sporo kilogramów dzięki odpowiedniej diecie i ciężkiej pracy na sali treningowej. To chyba kolejny, obok tego srebra, powód do dumy?
- Uwielbiam rozmawiać z ludźmi, uwielbiam ich poznawać. Każdy człowiek ma swoją historię, ma coś do powiedzenia. Zobaczymy, jak dalej potoczy się moje życie i co będę robić w przyszłości, może i będę związana z dziennikarstwem. Przede mną w końcu jeszcze ponad dwa lata studiów.
- Od niedawna nowym prezesem PZB jest były trener kadry narodowej kobiet, twórca boksu kobiet w Polsce - Leszek Piotrowski. Mam głęboką nadzieję, że coś się zmieni w działaniu PZB, co przyniesie korzyści trenerom jak również zawodnikom. Znam pana Leszka Piotrowskiego i wiem, że jest szansa na pozytywne zmiany i co najbardziej istotne, zobaczymy polskich bokserów na igrzyskach w Tokio. A ja obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by się w Tokio pojawić i zdobyć medal.
Rozmawiał Piotr Jagiełło