WP SportoweFakty: W sobotę walka życia z notowanym na pierwszym miejscu w rankingu federacji World Boxing Council Eleiderem Alvarezem. Jak przebiegły przygotowania, kto pomagał w sesjach sparingowych przed startem w Kanadzie?
Norbert Dąbrowski: Korzystam z pomocy każdego dobrego zawodnika. Pomagał mi Maciej Sulęcki, który jest szybki i bardzo dobrze ułożony technicznie. Piotr Podłucki jest z kolei silny i wysoki. Paweł Rumiński ma bardzo dynamiczne nogi, a Mateusz Masternak również posiada odpowiednią siłę. Alvarez boksował kiedyś w kategorii junior ciężkiej, dlatego chciałem mieć ogląd sytuacji z rywalem naturalnie cięższym, jakim jest "Master".
22 października w Wieliczce po raz drugi spotkał się pan w ringu z Markiem Matyją. Za pierwszym razem była nieznaczna porażka na punkty, ale rewanż miał słodki smak. Zwycięstwo, które z perspektywy czasu okazało się niezwykle istotne.
- To było najcenniejsze zwycięstwo w karierze, bo zapewniło mi pojedynek na takim poziomie. Rewanż z Matyją chcieliśmy od razu po pierwszej walce. Wiedziałem od początku, że w drugim podejściu zwyciężę. Cieszę się, że spotkaliśmy się w ringu po ponownie, szczerze tego chciałem.
ZOBACZ WIDEO Vadis Odjidja-Ofoe: Dojrzeliśmy
A jeszcze w 2015 roku były dwie porażki z rzędu - w Niemczech z Dominicem Boeselem i Białorusinem Iwanem Muraszkinem na gali w Krynicy. Wtedy trudno byłoby uwierzyć, że rok 2016 zwieńczy pan pojedynkiem z czołową postacią kategorii półciężkiej na świecie.
- Historia jak z filmu Rocky Balboa. Porażka z Muraszkinem była zupełnie niepotrzebna. Samo przystąpienie do tego pojedynku było dużym błędem. Nie powinienem boksować na tak krótkim dystansie z pięściarzem, który dopiero co walczył na ringach amatorskich. Wcześniej stoczyłem przecież dwunastorundowy bój. W porównaniu ze starciem na dystansie czterech odsłon, to jakby inna dyscyplina sportu.
Wydaje się, że nowe życie uzyskał pan pod skrzydłami charyzmatycznego trenera Krzysztofa Drzazgowskiego, który kiedy trzeba, potrafi w mocnych słowach zmobilizować. Wcześniej lata pracy u boku Andrzeja Gmitruka, ale jakby z czasem coś się wypaliło.
- Trener Drzazgowski z pewnością nie usypia na sali treningowej i podczas walk. Doskonale potrafi mnie zmotywować, a ja w pewnych momentach potrzebuję takiego silnego bodźca. Cieszę się z tej współpracy, bo podczas trenowania z Andrzejem Gmitrukiem czułem się momentami odtrącony na bok. Szkoleniowiec miał pod swoimi skrzydłami kilku zawodników i nie mógł poświęcić mi odpowiednio dużo czasu.
W czwartek wylatuje pan do Kanady, w sobotę walka. Czasu na aklimatyzacje mało, nie będzie problemu z zadomowieniem się w Montrealu?
- Rozmawiałem z ludźmi doświadczonymi w takich wyjazdach. Szczególne zmęczenie przychodzi w czwartym dniu pobytu, dlatego należy lecieć z marszu lub przebywać w odległym kraju przez co najmniej dziewięć dni. To była decyzja organizatorów, że ściągają nas w czwartek. Przylecimy w południe, odpocznę, wyśpię się i będzie w porządku. Wiem, jak oszukać "jetlag", nie odczuję żadnych problemów.
Eleider Alvarez, Kolumbijczyk mieszkający na stałe w Kanadzie, jest niepokonany w dwudziestu walkach. Jakie są jego mocne strony, a gdzie można i należy szukać swoich szans?
- Na papierze jest silniejszy ode mnie. W ringu przekonam się, ile tak naprawdę ważą jego ciosy. Muszę być w ciągłym ruchu, aktywnie pracować na nogach, nie pozwalać na przestoje. Kanadyjczyk lubi wyczekiwać. Alvarez jest statyczny, nie mogę dawać się trafiać w takich momentach. Nad tym zresztą pracowaliśmy przez cały okres przygotowawczy. Bije mocno z prawej ręki, akcje kończy lewym sierpowym lub lewym hakiem. W takim razie należy przyjmować jego ofensywne próby na blok i błyskawicznie odpowiadać. Będę mu przeszkadzał, aktywnie bijąc przednią ręką.
Na pomoc sędziów w Kanadzie nie ma co liczyć. Realia boksu zawodowego są takie, że gospodarzom pomagają ściany. Nawet przy wyrównanych rundach wskazanie będzie na Alvareza. Zwycięstwo musi być wyszarpane.
- Sędziowie nie będą przychylni. Doskonale wiem, jak wygląda specyfika rywalizacji na wyjeździe. Chcę wyjść do ringu i wygrywać mozolnie każdą rundę, akcentując szczególnie końcówki starć. Być może rywal mnie lekceważy i planuje już kolejny pojedynek 24 lutego. Nie rusza mnie to. Najważniejsze, że ja nie mam sobie nic do zarzucenia, trenowałem wyjątkowo ciężko i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że będę w najlepszej formie w tym roku. Jestem nastawiony na zwycięstwo, nie lecę tam po to, żeby przetrwać. Przed zawodowym debiutem w 2010 roku mówiłem, że jak łowić, to tylko grube ryby. Teraz mam przed sobą tę rybę, dlatego przygotowałem solidną wędkę i konkretną żyłkę, żeby złapać ją na haczyk.
Za tę rywalizację otrzyma pan najwyższą czy zdecydowanie najwyższą gażę w karierze?
- Hmm... Najwyższą, na pewno.
Rozmawiał Piotr Jagiełło
Rico Verhoeven broni mistrzowskiego pasa w starciu z Badrem Harim! Zobacz galę kick-boxingu GLORY: COLLISION o 22:00 w sobotę, 10 grudnia, w Eleven Extra i Eleven Sports na elevensports.pl lub u takich operatorów jak nc+, Cyfrowy Polsat, UPC, Vectra czy Netia.